#955 Marina “Fear” (2019)


Są tylko dwie emocje: miłość i strach – przekonuje nas Marina Diamandis. Brytyjska wokalistka szczodrze wynagrodziła swoim wielbicielom długi urlop, na jaki udała się po premierze albumu “FROOT”. Pod koniec kwietnia oddała bowiem w nasze ręce dwupłytowe wydawnictwo “Love + Fear”. Jego pierwszą część, tę poświęconą miłości i jasnej stronie życia, niespodziewanie opublikowała kilkanaście dni temu. Z “Fear” nie ujawniła zaś ani jednego kawałka, skutecznie pompując moje zainteresowanie tym epizodem.

Przyznam szczerze, że wyobrażałam sobie tę płytę nieco inaczej. Na pewno mniej rozrywkowo. Miałam nadzieję, że Marina przypomni sobie, że jest autorką takich utworów jak “Happy”, “Starring Role” czy “Solitaire”, i może nie popełni autoplagiatu, ale uda jej się przekazać te same emocje. Na “Fear” jest ich niestety jak na lekarstwo. Z piosenek najlepiej bronią się “Believe in Love” i “Soft to Be Strong”. Pierwsza z nich lekko zalatuje popową wersją Taylor Swift, ale intrygująco miesza dźwięki pianina z wyraźniejszą elektroniką. Wspomniany instrument jest też ważnym elementem drugiego z utworów, w którym Diamandis brzmi nad wyraz autentycznie. Reszta? Naprawdę nie ma o czym mówić. Piszę to ze sporym smutkiem. Pop przepleciony to z elektroniką (“No More Suckers”), to z r&b (“Life Is Strange”) czy czymś na kształt latino (“Karma”) – bez względu na tytuł czy inspiracje nieco ten zestaw razi pustką i sprawia wrażenie materiału nieświeżego, a już na pewno takiego, który spodobać by się nam mógł w 2012 roku, ale niekoniecznie siedem lat później.

No i wyszło jak zwykle, chce się powiedzieć po zapoznaniu się z zawartością obiecującego krążka. “Fear” Mariny miota się między balladami, które marzą, by brzmieć klasycznie i ponadczasowo, a utrzymanymi w szybszym tempie, muśniętymi elektroniką kompozycjami, które ani nie zachęcają do zabawy, ani nie wywołują większych emocji. Na tle tych aranżacji, podobnie jak to było na “Love” czy poprzednich dwóch wydawnictwach Diamandis, wciąż najlepiej wypadają wokale. Brakuje jednak zaskoczeń, zastosowania ciekawszych patentów. Czegoś, co pozwoli mi zapamiętać, że w ogóle “Fear” stanęło kiedyś ma mojej drodze. W Marinie jest zdecydowanie więcej tej miłości, aniżeli strachu.

Warto: Believe in Love

Recenzja “Love”

4 Replies to “#955 Marina “Fear” (2019)”

  1. Niestety mam podobne odczucia. Gdybym miała wskazać utwory, które zostały mi w pamięci po przesłuchaniu to byłyby to “Love Is Strange” i “Emotional Machine”, ale i tak dużo im brakuje do starszych utworów Mariny, które katowałam bez opamiętania.
    U mnie nowy wpis, zapraszam i pozdrawiam. 🙂
    PS myślałam, że nie jesteś z tych, co to piszą recenzje w dniu ukazania się płyty 😛

    1. Nie byłam, ale odkąd chodzę do pracy na 7 i mogę pracować i jednocześnie słuchać, to potrafię jeden krążek w ciągu tych 8h przesłuchać kilka razy a to mi wystarczy, by wyrobić sobie o nim zdanie 🙂

  2. Póki co przesłuchama dopiero “Love” i mam dość mieszane uczucia. Na pewno jestem bardziej zawiedziona niż zadowolona. Jestem ciekawa, jak wypadnie “Fear”, ale po Twojej recenzji nie będę się raczej nastawiać na fajerwerki.
    Zapraszam na nowy wpis i pozdrawiam 🙂

Odpowiedz na „KarolinaAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *