#1114 Brandy “B7” (2020)

W połowie lat 90. scena r&b widziała debiuty młodziutkich wokalistek (czternasto- i piętnastoletnich). Aaliyah, Monica i Brandy dyktowały warunki oraz zaskakiwały muzyczną dojrzałością i wrażliwością. Dziś pierwsza nie żyje, druga polubiła występy przed kamerą, a trzecia po latach odważyła się na come back. Brandy sporadycznie dzieliła się nowymi piosenkami, by kilka tygodni temu oddać w nasze ręce pierwszą od ośmiu lat płytę. Ponoć najważniejszą w jej karierze.

Jeśli odnosicie wrażenie, że Norwood kogoś wam na okładce “B7” przypomina, spieszę z wyjaśnieniem, iż inspiracją dla wokalistki był wizerunek Whitney Houston z filmu “Bodyguard”. Brandy nigdy nie ukrywała swojej fascynacji zmarłą legendą, z którą miała okazję pracować przy filmie muzycznym “Cinderella” w 1997 roku. Swój nowy krążek nawet otwiera piosenką, której tytuł nawiązuje do przeboju “Saving All My Love for You”. Szczęśliwie jednak nie pozuje na osobę, która chce nam zastąpić Houston. Brandy to zdolna bestia, ale jej muzyka nigdy nie wywoływała u mnie zachwytów. Nowy krążek tego nie zmienia.

Been an original since 1994 śpiewa w utworze “I Am More” Amerykanka, wspominając swój debiutancki, imienny album, który do dzisiaj dzierży tytuł mojego ulubionego punktu jej dyskografii. Na “B7” nie ma piosenek mogących przeskoczyć “I Wanna Be Down” czy “Movin’ On”, ale wspominane “I Am More” szybko przypadło mi do gustu ze względu na aranżację flirtującą z muzyką rockową oraz zadziorny charakter. Do innych nagrań, które pozostały na mojej playliście po spotkaniu (wielokrotnym) z albumem, należą takie kompozycje jak “Rather Be”, “Lucid Dreams”, “Borderline” i “Bye BiPolar”. Pierwszy z utworów jest pościelowym, rhythm’and’bluesowym trackiem o ciepłych, otulających słuchacza wokalach Brandy. “Lucid Dreams” jest nagraniem o płynnym podkładzie i trzymanych przez Norwood na wodze emocjach. Ze złamanym sercem (Heart drops to the floor/’Cause there’s no you and I) artystka walczy w oszczędnym “Borderline”, by o dochodzeniu do siebie po toksycznym związku zaśpiewać w zaaranżowanej na pianino, poruszającej balladzie “Bye BiPolar”.

Pozostała grupa nagrań to piosenki po prostu ok. Bez fajerwerków, bez większych porywów. Po prostu mikstura złożona z całkiem nowoczesnych, rhythm’and’bluesowych punkcików. Czasem w lepszym (“Saving All My Love”, “Say Something”, “Love Again”), czasem gorszym stylu (“Unconditional Oceans”, “No Tomorrow”). Ciekawostkami z pewnością są hip hopowe, surowsze “High Heels” (duet Brandy z Sy’rai – córką wokalistki) oraz muśnięte trapowymi bitami “Baby Mama”, w której partneruje jej Chance the Rapper.

“B7” jest właśnie taką płytą, jakiej można było się po Brandy spodziewać. Podoba mi się, gdy artystki o karierze trwającej którąś już dekadę nie próbują ścigać się z młodszym pokoleniem (u Amerykanki objawia się to jedynie w nawiązaniu współpracy z Chance the Rapper i Victorią Monét), lecz stawiają na brzmienia, w których one same czują się komfortowo. W przypadku Norwood przełożyło się to na krążek niespecjalnie oryginalny czy mogący wywołać większe zamieszanie, ale całkiem sympatyczny. A na pewno zyskujący po kilku odsłuchach.

Warto: I Am More & Lucid Dreams

2 Replies to “#1114 Brandy “B7” (2020)”

  1. Zastanawiałem się, czy znajdziesz jakieś pozytywy przy okazji recenzowania tego albumu 😉 “Sympatyczny” to mimo wszystko za mało dla mnie, ale to może dlatego, że Brandy na tym etapie mogłaby nagrać cokolwiek. Więc fakt, że nawet nie próbowała się rozwinąć jest dla mnie rozczarowaniem.

    Zapraszam na nowy wpis.

  2. Z twórczością Brandy nieszczególnie mi po drodze. Przesłuchałam kilka utworów, ale nie zostały mi w głowie.
    U mnie nowy wpis, zapraszam i pozdrawiam. 🙂

Odpowiedz na „BartekAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *