#1154 Astrid S “Leave It Beautiful” (2020)

Astrid Smeplass miała zaledwie szesnaście lat, gdy zawędrowała daleko w norweskiej edycji “Idola”. Kilka miesięcy później zadebiutowała z singlem “Shattered”, a kilka tygodni temu ukazała się jej pierwsza płyta zatytułowana “Leave It Beautiful”. I nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie fakt, iż te dwa wydarzenia dzieli aż siedem lat.

Rzadko się zdarza, by od singlowego debiutu do wydania krążka minęło aż tyle czasu. Norweżka przez te lata jednak nie próżnowała. Z materiału, który ukazywał się pod jej imieniem można by złożyć kilka albumów. Plusika Astrid S dostaje za nieuprawianie muzycznego recyklingu – “Leave it Beautiful” to rzeczywiście premierowe utwory, a nie kawałki, które fani znają od lat. I to w sumie największa zaleta tego wydawnictwa.

Drugim autem są nieskomplikowane, ale i niegłupie teksty. Dominuje wprawdzie u Astrid miłość i jej różne odcienie, ale miłym wyjątkiem jest feministycznie zabarwione “Marilyn Monroe”. Sam kawałek jest up beatowym, wzbogaconym niezłym hookiem hymnem nowoczesnych dziewczyn, które mają dość podwójnych standardów i odczuwania presji ze strony otoczenia (If I slept with a hundred guys/You’d think it’s a crime/The less I wear the more you criticise/I’m just a thing, ain’t I?). Zdecydowanie najlepszy moment płyty. Pozostała dziewiątka nagrań nie wychodzi poza bezpieczne, elektro-synth-popowe ramy. Czasem jest nieco spokojniej (“Can’t Forget”, “It’s Ok If You Forget Me”, rzewne “If I Can’t Have You”), ale właśnie ta część krążka uwiera mnie najbardziej. Astrid S nie jest niestety artystką, która udźwignęłaby balladowe kompozycje. Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że gdyby te teksty i nawet aranżacje trafiły do kogoś obdarzonego mniej dziecięcym, nie tak przesłodzonym wokalem, ich słuchanie dostarczałoby większych przyjemności. Norweżce zostawiamy dancefloorowe bangery i życzymy sobie więcej kawałków pokroju cięższego, chwilami mechanicznego “Hits Different” czy “Airpods” z niższymi wokalami wokalistki, wynuconym refrenem i przecinającymi całość co jakiś czas filmowymi, wprowadzającymi niepokojącą atmosferę smyczkami.

Po płytę pochodzącej z Norwegii wokalistki sięgnęłam zachęcona muzyką innych śpiewających panien ze skandynawskich części naszego kontynentu. Dość wspomnieć tu samą Almę z Finlandii, która umiliła mi pewną część mijającego roku swoim debiutem “Have You Seen Her?”. Astrid S także w swoich piosenkach chętnie żeni pop z elektroniką, ale efekt jest daleki od ideału. Płyta “Leave It Beautiful” jest jednym z najmniej zajmujących wydawnictw, jakie wpadły mi w 2020 roku w ręce. Jest mało ciekawie, bardzo przewidywalnie i, co chyba najgorsze, nie pojawiają się myśli, iż w Norweżce tkwi jakiś większy potencjał. Całość zawodzi i nie zachęca do ponownego odkrywania.

Warto: Marilyn Monroe

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *