#1161 PJ Harvey “White Chalk” (2007)

Musiała minąć niemalże dekada, odkąd Polly Jean Harvey przesiadywała w studiu nagraniowym z Floodem i Johnem Parishem (oboje odcisnęli swoje piękno na urokliwym, choć chłodnym “Is This Desire?” i przełomowym “To Bring You My Love”), by Brytyjka stwierdziła, że pora odświeżyć znajomości. Po samodzielnie wyprodukowanym albumie “Uh Huh Her” PJ znów zaangażowała się we współpracę ze starymi kolegami. Efektem jest płyta, jakiej mało kto się spodziewał.

Na “White Chalk”, albumie, który miał swą premierę we wrześniu 2007 roku, PJ Harvey zdaje się zapominać o surowych, zahaczających o blues melodiach, jakimi był jej poprzedni krążek wybrukowany. Nie powraca też do bardziej przystępnych, alternatywno-rockowych klimatów, którymi charakteryzowały się jej utwory zawarte na bestsellerowym “Stories from the City, Stories from the Sea” czy zabarwionych elektroniką numerów tworzących “Is This Desire?”. Znów miała ochotę na przedefiniowanie samej siebie. I tak po wizycie w Nowym Jorku i na brytyjskim wybrzeżu odbywamy tym razem podróż w czasie. Witamy w wiktoriańskiej Anglii.

Bo jeśli któraś z płyt Polly Jean miałaby brzmieć najbardziej klasycznie i ponadczasowo, byłby nią właśnie album “White Chalk”. Artystka postanowiła oprzeć aranżacje swych kompozycji na dźwiękach fortepianu, proponując nam porcję tajemniczych, chamber popowych nagrań. Zaczyna się od numeru “The Devil”, który wyróżnia się na tle pozostałych piosenek wyraźniej zarysowanym rytmem i nagłym zwrotem akcji – śpiewająca wyżej i anemiczniej Harvey postanawia nagle podnieść głos. Mi jednak bardziej podobają się kompozycje, które znalazły się w dalszej części płyty.

Do moich ulubieńców należy zahaczająca o folk baśniowa podróż, jaką Brytyjka odbywa wgłąb własnego umysłu – “Dear Darkness”. Jej głos jest w tym poruszającym utworze ledwie uchwytny. Zachwyca mnie także gotyckie, przesiąknięte melancholią “Grow Grow Grow” oraz po prostu magiczne “When Under Ether”. W tej drugiej piosence jest coś niezwykłe kojącego i uspokajającego (I lay on the bed/Waist down undressed/Look up at the ceiling/Feeling happiness). Tak, dość dziwne odczucia w kontekście całego “White Chalk”. Urzekają mnie także skromne, króciutkie błaganie o wybaczenie ukryte pod szyldem “Broken Harp”; przecinane elektroniką “The Piano” (zabawne, że najmniej klawiszowa piosenka nosi taki tytuł); oraz pełne wspierających wokali, posępne “Before Departure”. Całość dopełniają nie mniej udane utwory, takie chociażby jak kołysankowe “Silence” czy wzbogacone grą banjo “White Chalk”.

PJ Harvey sporo ryzykowała nagrywając płytę taką jak “White Chalk”. Przyzwyczaiła swoich słuchaczy do mocniejszego grania oraz zadziornych, pełnych rockowego pazura wokali. Tymczasem na swoim siódmym studyjnym albumie odcina się od starszych dokonań. Z powodzeniem wokalistka odnalazła się w aranżacjach cichszych i wymagających innych form ekspresji. Przekonała się, że aby zrobić wrażenie i wywołać ciarki, wystarczy nawet niewyraźny szept. Jej kompozycje są cichsze, skromniejsze i bardziej kameralne; zyskały też na szlachetności. Odpowiada mi również chłodna aura, jaką wokół siebie wytwarzają. “White Chalk” nie jest albumem, od którego polecałabym komuś rozpoczynać przygodę z PJ Harvey, lecz dla mnie jest jedną z jej najbardziej udanych płyt. Cierpliwość. To słowo klucz do poznania tego wydawnictwa.

Warto: Grow Grow Grow & When Under Ether & Dear Darkness

__________________

Dry Rid of Me To Bring You My Love Is This Desire?Stories from the City, Stories from the SeaUh Huh HerThe Hope Six Demolition Project

One Reply to “#1161 PJ Harvey “White Chalk” (2007)”

  1. Dokładnie, cierpliwość. Ja nie miałem jej zbyt wiele na samym początku, ale koncert z trasy promującej to wydawnictwo wspominam niesamowicie. Z czasem doceniłem też więcej utworów, a do tych, które najbardziej wyryły mi się w pamięci należą “The Devil” i “When Under Ether”.

    Pozdrowienia!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *