#1165 Cat Power “Dear Sir” (1995)

Kiedy wydaje się, że debiutancka płyta jest oczkiem w głowie każdego wykonawcy i tym jego słynnym być albo nie być, przykład Cat Power (a właściwie Charlyn Marie Marshall) może szokować. Amerykańska wokalistka nagrywała jednocześnie dwa albumy (kilka miesięcy po premierze “Dear Sir” oddała w nasze ręce krążek “Myra Lee”), a po premierze pierwszego zwykła nazywać go swoją epką. Sami przyznacie, iż jej podejście wskazywać może, że niezbyt chce się z tym wydawnictwem identyfikować.

“Dear Sir” jest albumem, który powstał w ekspresowym wręcz tempie. Charlyn potrzebowała niecałego miesiąca, by nagrać wszystkie kompozycje. Zarejestrowała je przy wsparciu Tim Foljahna i Stevego Shelley’a w niewielkim studiu zlokalizowanym w piwnicy jednego z budynków w sercu Chinatown w Nowym Jorku. Ten brak dostępu do profesjonalnego studia i wszelkich ówczesnych zdobyczy techniki w piosenkach wyraźnie słychać, lecz przyznać trzeba, że Cat Power dużo nadrabia autentycznością i spontanicznością. A to lepsze niż chłodne kalkulacje.

Na osiem utworów wchodzących w skład “Dear Sir” dwa są coverami. Zaskoczyła i zarazem ucieszyła mnie obecność nagrania “Yesterday Is Here”, które Tom Waits nagrał z myślą o płycie “Franks Wild Years” w 1987 roku. Cat Power postawiła na mocniejsze wykonanie, które kontrastuje z delikatniejszymi wokalizami Waitsa w oryginale. Sama aranżacja jest brudniejsza i bardziej garażowa. Osobę przyzwyczajoną do wersji Toma ta przeróbka Marshall może uwierać, ale warto dać artystce plusika za posiadanie własnego stylu. Większą pikanterią charakteryzuje się również jej interpretacja “The Sleepwalker” z repertuaru zespołu This Kind of Punishment. Autorskie piosenki Cat Power bazują na podobnych indie rockowo-lo fi klimatach. Do grona tych bardziej udanych momentów albumu zaliczam takie kawałki jak niespieszne, choć może trochę zbyt wykrzyczane “3 Times” oraz duszne “Mr. Gallo”. Regularnie zaś pomijam “Itchyhead”, w którym naprawdę solidny podkład walczy o uwagę z beznadziejnym wręcz wykonaniem Cat Power. W takich momentach myślę sobie, że “Dear Sir” nagrywane w lepszych warunkach byłoby o niebo lepsze.

W większości przypadków Steve i Tim patrzyli na siebie w stylu “co my właściwie robimy?” – tak po latach prace nad swoją debiutancką płytą wspomina Charlyn Marshall. Mnie bardziej intryguje dziś nie to, jak ta trójka koniec końców dała radę się dogadać i coś tam mniej lub bardziej imponującego nagrać, ale jak bardzo rozwinęła się w późniejszych latach Cat Power. Jej debiutancki krążek “Dear Sir” jest płytą, której surowość i naturalizm mi odpowiada, przy jednoczesnym kręceniu nosem na niemalże całą resztę. Nie mamy tu bowiem do czynienia ani z w pełni zgranym zespołem, ani z ukształtowaną wokalistką. Chętnie jednak zagłębię się w kolejny album sygnowany scenicznym pseudonimem Amerykanki, bo wydaje mi się, że “Dear Sir” jest tylko jak jedna z prób przed poważniejszym występem.

Warto: The Sleepwalker & 3 Times

2 Replies to “#1165 Cat Power “Dear Sir” (1995)”

  1. Lubię wokal Cat Power, ale średnio znam jej płyty. Tutaj bardzo zainteresowało mnie “Itchyhead” – mocno harvejkowy kawałek 😉

    Pozdrawiam i zapraszam na nowy wpis 🙂

  2. Ja w ogóle nie znam Cat Power, ale załączone przez Ciebie utwory tak bardzo mi się nie podobają, że mam ochotę się zapoznać z tym albumem. 😀
    U mnie nowy wpis, zapraszam i pozdrawiam. 🙂

Odpowiedz na „SzafiraAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *