#1196 Demi Lovato “Dancing with the Devil… the Art of Starting Over” (2021)

Gdy w czerwcu 2018 roku Demi Lovato opublikowała kompozycję “Sober”, w której przyznała się, że nie udało jej się wytrwać w trzeźwości, pomyśleć można było, iż wokalistka dotknęła dna, od którego po takim wołaniu o pomoc szybko się odbije. Zaledwie miesiąc później walczyła jednak o życie po przedawkowaniu narkotyków. Dziś po wstrząsającym dokumencie powraca z kolejnym albumem i z nowymi pokładami siły.

“Dancing with the Devil… the Art of Starting Over” jest nie tylko płytą noszącą najdłuższy tytuł spośród wszystkim krążków w dyskografii Demi, ale i albumem będącym największym zbiorem nagrań. W erze playlist Amerykanka oddała w nasze ręce zestaw dziewiętnastu kompozycji przekładających się na niecałą godzinę muzyki. I chociaż o poprzedniku – “Tell Me You Love Me” z 2017 roku – Lovato mówiła jako o swojej najszczerszej i najbardziej osobistej płycie, poruszane na nim tematy są jak bajki dla dzieci przy nowych tekstach. “Dancing with the Devil… the Art of Starting Over” jest bowiem jak ukrywany dotąd przed wścibskimi oczami świata pamiętnik.

Kto oczekiwał, iż tematykę albumu zdominują wydarzenia feralnej nocy sprzed trzech lat, ten nieźle mógł się zawieść. Demi wraca do nich w trzech pierwszych utworach oddzielając je od reszty wydawnictwa krótkim przerywnikiem “Intro”. “Anyone”, piosenka tytułowa oraz “ICU (Madison’s Lullabye)” są najmocniejszymi punktami albumu. Pierwsze z nagrań jest niezwykle surową balladą o ogromnym ładunku emocjonalnym. Podnioślejsze wyznanie wszelkich grzechów ukryte pod tytułem “Dancing With The Devil” zaskakuje klimatem godnym filmów o Bondzie. “ICU (Madison’s Lullabye)” zaś jest popowo-soulową, zaaranżowaną na pianino kompozycją, którą Lovato zadedykowała siostrze będącej przy niej w najcięższych momentach.

Do grona numerów, które bardziej przypadły mi do gustu, należą takie utwory jak “The Art of Starting Over”, “The Way You Don’t Look At Me”, “Met Him Last Night”, “My Girlfriends Are My Boyfriend” oraz “Mad World”. Robiąca za drugi człon tytułu albumu piosenka jest zerkającym na retro pop kawałkiem o przyjemnej melodii. “The Way You Don’t Look At Me” jest łamiącą serca, cichą country-popową kompozycją (w podobne dźwiękowe klimaty uderzają także “Carefully” i “Good Place”), podczas gdy w zaśpiewanym u boku Ariany Grande “Met Him Last Night” wokalistka kieruje kroki w stronę nastrojowego, ciemnego elektro-r&b, a w traktującym o sile przyjaźni “My Girlfriends Are My Boyfriend” sięga po niespieszne r&b-hip hopowe bity i pozwala wykazać się Saweetie. “Mad World” z repertuaru Tears for Fears (1982 rok) jest jedynym coverem na płycie i gdyby nie informacja o tym, łatwo pomyśleć by można, iż to Demi jest autorką tego utworu. Depresyjne synth popowe nagranie w jej wersji jest jeszcze smutniejsze i niezwykle autentyczne, choć muzycznie postawiono na minimalistyczny pop.

Pozostała grupka piosenek jest przeze mnie nie tak chętnie słuchana, choć wiele z nich po odświeżeniu sobie albumów “Demi” czy “Confident” uchodzić by mogło za małe arcydzieła. Dziś po prostu sobie “Dancing with the Devil… the Art of Starting Over” wypełniają wnosząc więcej tekstowo aniżeli dźwiękowo. Jak chociażby historia o zaburzeniach odżywiania odziana w dość toporne bity (“Melon Cake”), męcząca szpila wbita byłemu narzeczonemu (“15 Minutes”) czy gitarowa, nudna refleksja na temat presji zadowalania wszystkich wokół (“What Other People Say”).

Bez presji otoczenia, we własnym tempie i na własnych zasadach – Demi Lovato powróciła do muzyki po doświadczeniach, które mogły ją kosztować nie tylko zdrowie, ale i życie. “Dancing with the Devil… the Art of Starting Over” okazuje się być – póki co – największym osiągnięciem w jej karierze. Piosenki brzmią świeżo, choć nikt nie silił się na gonienie trendów. Lepiej niż na poprzednich albumach wypadają wokale Demi, która nie stara się nam już za wszelką cenę udowodnić, że ma kawał głosu. Ładnie sobie śpiewa pamiętając o prawdziwych emocjach. Jak na mój gust to za dużo tu utworów (okroiłabym ten krążek do dwunastu nagrań), bo nie wszystkie potrafią sobą zainteresować, ale z raz warto tę godzinę poświęcić na zapoznanie się z najbardziej osobistą stroną Lovato. “Dancing with the Devil… the Art of Starting Over” jest takim kluczem do zrozumienia tego, co działo się z nią przez ostatnie lata.

Warto: Dancing With The Devil & ICU (Madison’s Lullabye) & Mad World

___________

Here We Go AgainUnbrokenDemiConfidentTell Me You Love Me

2 Replies to “#1196 Demi Lovato “Dancing with the Devil… the Art of Starting Over” (2021)”

  1. Pisałam to już u Karoliny, ale się powtórzę: współczuję Demi przeżyć, ale nie wierzę zbytnio w ten “starting over”, szczególnie że poprzedni album też miał być duchowym restartem. Uważam, że osoba, która tyle przeszła powinna sobie zrobić dłużą (niż trzy lata) przerwę od showbiznesu i podreperować własne zdrowie psychiczne.
    U mnie nowy wpis, zapraszam i pozdrawiam. 🙂

    1. Coś w tym jest. Tym bardziej, że sama w tym dokumencie na YT przyznała, że tamta noc nie była ostatnią, kiedy ćpała.

Odpowiedz na „Zuzanna JanickaAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *