Luźne taśmy: kwiecień ’21

Jedna z najładniejszych piosenek pewnej wokalistki. Polskie nagranie, które podbiło moje serce. Zapowiedź nowego projektu Irlandzkiej artystki. A także utwór, który pewną kapelę uczynił nieśmiertelną. Te i inne kawałki znajdziecie w kwietniowych taśmach.

SANAH 2:00 (2021)

Szał na muzykę Sanah skutecznie mnie w ubiegłym roku ominął, a gdy od pewnego czasu zewsząd słyszę o hardkorowym deszczu, to już mnie skręca od środka. Polskiej wokalistce udało się jednak stworzyć utwór, który trafia do mnie w stu procentach. Delikatna, krucha ballada “2:00” budzi we mnie sporo emocji. To takie wyznanie, po którym chce się Sanah przytulić i powiedzieć, że w razie czego może zadzwonić o każdej porze. Nawet o tytułowej 2 w nocy.

BIIG PIIG LAVENDER (2021)

Irlandzka wokalistka Biig Piig znajduje się na moim radarze od przeszło roku i każdą nowość sygnowaną jej osobliwym pseudonimem witam z otwartymi ramionami. Aż dziwne, że artystka nie ma jeszcze pełnoprawnego albumu, ale na horyzoncie pojawia się nowa epka “The Sky Is Bleeding”. Zwiastuje ją seksowny, tajemniczy singiel “Lavender”, w którym przytłumione, ciche wokale Jess kontrastują z ostrzejszym niż dotąd podkładem.

DUA SALEH SIGNS (2021)

Pochodząca z Sudanu Dua Saleh zwróciła moją uwagę w ubiegłym roku po premierze epki “Rosetta”. Ciężko stwierdzić, czy na horyzoncie powoli majaczy jej kolejny projekt, czy może raczej utwór “Signs” jest podrzuconym przez nią kawałkiem, byśmy czasem o niej nie zapomnieli. Nowoczesny hip hop przeplatany wieloma dźwiękowymi samplami nie wpada zbyt łatwo w ucho, ale podobać się może fakt, iż Dua jest na dobrej ścieżce do znalezienia brzmienia, w którym czułaby się najswobodniej.

ANITA LANE BELLA CIAO (2001)

Nie do końca potrafię odpowiedzieć na pytanie, co przez ostatnie dwie dekady robiła australijska wokalistka Anita Lane. Mocny trzon wczesnego Nick Cave and the Bad Seeds i The Birthday Party zniknął nam z oczu, przypominając o sobie kilak dni temu – niestety w smutnym kontekście. Artystka zmarła, a ja tylko żałować mogę, że nie dostaliśmy od niej więcej muzyki. Dziś jej szlachetny, tajemniczy cover “Bella Ciao” wybrzmiewa szczególnie ponuro. Żegnaj, Anito. Let a flower mark her grave.

BRITNEY SPEARS BORN TO MAKE YOU HAPPY (1999)

Dokument o pozbawionej prawa do decydowania o własnym życiu Britney Spears potrafi wstrząsnąć. Jej historia jest także najlepszym dowodem na to, że sława potrafi człowieka zniszczyć. Z rozrzewnieniem patrzy się dziś na pierwsze piosenki wokalistki. Chętnie wróciłam do teen popowej ballady “Born to Make You Happy”, w której rozżalona Spears wylewa swoje smutki wywołane rozstaniem z ukochanym. Naiwne to i mało dojrzałe, ale jednocześnie bardzo urokliwe. “Born to Make You Happy” nie spada z pierwszej dziesiątki moich ulubionych piosenek Britney.

LOW ISLAND WHAT DO YOU STAND FOR (2021)

Debiutujący zespół Low Island ma zadatki na stanie się naszą nową ulubioną festiwalową kapelą z Wysp Brytyjskich zastępując na tym polu takie formacje jak The 1975 czy Nothing But Thieves. Chętniej niż konkurencja bawią się elektroniką i synth popowymi klimatami, które mieszają z kołyszącym indie rockiem. Jednym z ciekawszych punktów ich gorącej jeszcze płyty jest “What Do You Stand For”, które ląduje gdzieś między latami 80. a 2021 rokiem, zaskakując chłodną, arogancką melorecytacją.

FRANK OCEAN SOLO (2016)

Uwielbiam jego “Channel ORANGE” i bez wahania wymieniam ten album w gronie najważniejszych płyt dla współczesnego r&b. Fenomenu wydanego cztery lata później “Blonde” nijak nie ogarniam. Miło było przypomnieć sobie ostatnio soulowo-elektroniczny kawałek “Solo”, który wyszedł spod ręki Jamesa Blake’a, a do którego swoje trzy grosze wtrąciła Jazmine Sullivan. Sama piosenka mimo świetnych gości zwraca uwagę głównie na świetnie śpiewającego Oceana. Reszta jest tak subtelna i wtapiająca się w tło, że wymaga od nas szczególnej uwagi.

LONDON GRAMMAR ALL MY LOVE (2021)

Najnowsza płyta London Grammar, “Californian Soil”, czeka sobie na razie na lepsze czasy (coś czuję, że na jesieni jej łatwo z rąk nie wypuszczę), ale jedna z zawartych na niej kompozycji szybko opanowała moje myśli. “All My Love”, w którym dźwięki pianina niespodziewanie zastąpione zostają gitarą akustyczną, zachwyca nastrojowymi, anielskimi wręcz wokalami Hannah Reid. To już teraz uchodzić może za jeden z najpiękniejszych tegorocznych utworów.

SIOUXSIE AND THE BANSHEES SPELLBOUND (1981)

Pamięć o zespole Siouxsie and the Banshees, który serwował nam utwory miksujące gotycki rock, new wave i post punk, już się zaciera, ale wystarczyło, by na początku lat 80. grupa wypuściła singiel “Spellbound”, by doczekać się miana jednej z najlepszych brytyjskich kapel. I chociaż formacja nigdy nie pukała głośno do bram mainstreamu, tym utworem trafiła do sporej grupy słuchaczy. Gitarowe, rytmiczne, niezwykle przebojowe nagranie mimo upływu lat wciąż brzmi świeżo i wiele współczesnych hitów zawstydza łatwością, z jaką wpada w ucho.

DAMON ALBARN SISTER RUST (2014)

Przed siedmioma laty Damon Albarn nie myślał ani o Blur, ani o Gorillaz. Odłożył też na bok inne projekty, by skupić się na tym wyjątkowym – pierwszej płycie, którą podpisze własnym nazwiskiem. Polecana przeze mnie piosenka “Sister Rust” na “Everyday Robots” wprawdzie nie trafiła, ale usłyszeć ją można w filmie “Lucy”. Jest to popowo-orkiestrowe, niezwykle klimatyczne nagranie, w którym senne wokale Albarna spokojnie sobie płyną, wprowadzając słuchacza w błogi nastrój.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *