RECENZJA: Luna Li “Duality” (2022) (#1287)

To z pewnością dość śmiałe stwierdzenie, ale gdyby nie pandemia Hannah Bussiere długo jeszcze nie wydałaby debiutanckiej płyty. Kształcąca się w kierunku muzyki klasycznej wokalistka o kanadyjskich i koreańskich korzeniach przyjęła pseudonim Luna Li, ale niechętnie dzieliła się swoimi kompozycjami. Wszystko zmieniła lockdown’owa nuda oraz pewna aplikacja.

Pandemia koronawirusa sprawiła, że rekordy popularności zaczął bić TikTok, na którym co i rusz wybijały się pewne osobistości, oraz który sprawił, że zaczynała się krótka moda na niektóre (także i starsze) piosenki. Swoje pięć minut sławy miała i Luna Li, która postanowiła wykorzystać je do wypromowania swojej twórczości. Po serii krótkich kawałków przyszła pora na poważniejszy sprawdzian – debiutancki album. “Duality” pozwala nam spojrzeć na Lunę Li z różnych perspektyw i przekonać się, jak brzmi współczesny pop spotykający muzykę klasyczną.

Chociaż krążek sprawia wrażenie pamiętnika osoby, która doświadczyła uczucia samotności i wyobcowania, okazuje się, iż Hannah, mimo niedużego stażu w branży, nawiązała już ciekawe znajomości, które przełożyły się na konkretne utwory. W płynącym w wolnym tempie na przyjemnych, soft rockowo-bedroom popowych dźwiękach “Boring Again” udziela się Jay Som. “Flower (In Full Bloom)” to już wycieczka w stronę kołyszącego rhythm’and’bluesa zainicjowana i wspierana przez Dreamer Isioma. Z kolei korzystające z indie rockowych patentów “Silver Into Rain” to efekt współpracy z beabadoobee – i to efekt bardzo dobry.

Solowe nagrania Luny Li w niczym nie ustępują jej kolaboracjom. Świetnie wybrzmiewa wiosenne “Cherry Pit”, w którym lekkie wokale Kanadyjki towarzyszą mechanicznym, perkusyjnym bitom. Przewija się sporo kompozycji, w których artystka postawiła na instrumenty smyczkowe. Czasem chowają się w tyle, podbijając klimat utworów (“Afterglow”; funkujące “Alone But Not Lonely”; kołysankowe “Trying”; hipnotyczne “Lonely/Lovely”), innym razem czekają na swoją wielką chwilę (żywiołowe “What You’re Thinking”; filmowe, podniosłe “Magic”). Nie mniejsze wrażenie robią dwie kompletnie różne piosenki – bluesujące “Space” oraz “Star Stuff”, w którym Luna Li połączyła elementy garażowego rocka z nastoletnią energią i cheerleaderskimi zagrywkami, zabierając nas na chwilę na korytarze amerykańskiej szkoły średniej.

“Duality” to hołd złożony nie tylko mojemu podwójnemu obywatelstwu, ale i brzmieniom, które miksują pop z muzyką klasyczną – mówi o swoim debiucie Luna Li. Wyszła jej płyta prosta w odbiorze, ale złożona. To nie tylko wiele aranżacyjnych i produkcyjnych smaczków, ale i kalejdoskop emocji przenikających przez poszczególne nagrania. Na koniec pozostają tylko te pozytywne, gdyż wyłączam “Duality” z myślą, iż trafiłam na kolejną intrygującą wokalistkę, która ma szansę jeszcze nie raz nas zaskoczyć. Dajmy jej szansę.

Warto: Silver Into Rain & Space

One Reply to “RECENZJA: Luna Li “Duality” (2022) (#1287)”

  1. Nie słyszałam nigdy o Lunie Li, ale piosenki, które wstawiłaś, są zachęcające. Na pewno wrócę do całości.
    Zapraszam na nowy wpis i pozdrawiam 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *