Urodzonych w Meksyku, lecz dorastających w Stanach Zjednoczonych Fabiolę Reynę i Nectaliego “Sumohair” Díaza połączyła niemalże dekadę temu miłość do muzyki prezentowanej przez formację Bomba Estéreo. Także i oni zapragnęli na współczesne realia przepisywać brzmienia tradycyjne dla Meksyku, Kolumbii, Peru czy innych państw Ameryki Łacińskiej. Tak powstał duet Reyna Tropical.
Duet szybko jednak stał się solowym projektem Fabioli. Po kilku singlach i dwóch epkach (“Sol y Lluvia”, “Reyna Tropical”) zespół przystąpił do nagrywania debiutanckiej płyty. W lipcu 2022 roku Diaz niespodziewanie zmarł, a Reyna straciła nie tylko przyjaciela, ale i współpracownika. Przez wiele miesięcy nie mogła się pozbierać i zawiesiła wszelkie artystyczne aktywności. Postanowiła jednak dokończyć płytę, która miała być hołdem dla Nectaliego. Początek 2024 roku przyniósł nam więc ciepły wiatr zza Oceanu zatytułowany “Malegría”.
Otwierająca album piosenka “Aquí te cuido” przemyca bardzo delikatne, dobiegające jakby z oddali dźwięki śpiewu ptaków będąc piosenką opartą na brzmieniu plumkającej gitary akustycznej i niezbyt wyraźnych wokali Fabioli. Zabawę rozkręca “Cartagena” – latin popowy kawałek o świetnej, zróżnicowanej grze bębnów. Przenikają one także następujące po nim karaibskie nagranie “Lo siento”. Pięknie wybrzmiewa pastelowe, kołyszące “Conocerla”. Jeszcze więcej spokoju chwilami dostarcza “La mamá”, w którym ćwierkające ptaki zdają się przenosić nas na tropikalną plażę, gdzie możemy pobujać się do rytmu malowanego szybkimi bębnami. Leniwe popołudnie w tym samym miejscu spędzałoby się wyśmienicie przy dźwiękach “Pajarito”, zaś echa klubowego świata zderzone w tropikalnym klimatem są domeną przebojowego “Conexión ancestral”. Płytę wieńczy przepełnione odgłosami natury “Huitzilin”.
Pod koniec lat 90. hiszpański wokalista Manu Chao w jednej ze swoich piosenek połączył słowa mal i alegría, które w jego ojczystym języku oznaczają kolejno zło i szczęście. Dziś z kombinacji malegría korzysta Reyna Tropical zamykając w tym słodko-gorzkim słowie emocje, jakie towarzyszyły jej w ostatnich latach. Ja także skorzystać z niego mogę podsumowując swoją przygodę z debiutanckim krążkiem artystki. “Malegría” to piękna, lekka dźwiękowa podróż po latynoskich klimatach, która zachęca mnie do odwiedzenia Ameryki Południowej. Jedynym mankamentem są głosowe notatki zaburzające spójność i duszny klimat albumu.
Warto: Lo siento & Conexión ancestral