#57 Evanescence “The Open Door” (2006)

Ich pierwsza płyta pt. “Fallen” wbija w fotel. Po takim debiucie presja, by nagrać kolejny dobry album jest z pewnością ogromna. Można było mieć pewno wątpliwości co do jakości utworów po tym, jak zespołu odszedł Ben Moody – główny gitarzysta i kompozytor. Nie zmieniło się na szczęście jedno: nadal głosem (świetnym, wspaniałym, rozpoznawalnym) jest Amy Lee. Nie zmienił się również styl piosenek. Nadal są to ostre, rockowe ale jakże melodyjne numery. Nierzadko dodają do tego nieco gotyckiego grania.Początek płyty jest rewelacyjny. “Sweet Sacrifice” jest mocnym utworem. Ma naprawdę fajny początek. Dopiero później się rozkręca. Kolejny utwór – “Call Me When You’re Sober” tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że Amy ma jeden z najlepszych głosów w muzyce. Z numerem trzecim występuje “Weight of the World”. Mam wrażenie, że to jeden z najostrzejszych utworów Evanescence. Udany. No i jedna z moich ukochanych piosenek- “Lithium”. Jest to pierwsza od początku “The Open Door” spokojna piosenka. Może nie typu znanego “My Immortal”, nie tak spokojna. Ale tak samo wciągająca. Nie jest to smętna ballada, lecz piosenka posiadająca w sobie sporo mocy. Kiedy pierwszy raz słuchałam “The Open Door” właściwie tylko na te piosenki zwróciłam uwagę. Mój błąd. Przy każdym kolejnym przesłuchaniu kocham ten album bardziej. Muzyka zawarta na nim wielokrotnie mi pomogła. Jednym z ciekawszych numerów jest “Lacrymosa”, która zawiera w sobie zapożyczenia z “Lacrimosy” Mozarta. Na “The Open Door” jak i na “Fallen” znalazł się utwór napisany dla zmarłej siostry Amy. “Like You” jest przyjmującym, wzruszającym numerem. Czytając tłumaczenie nieraz ciarki przeszły mi po plecach. Wybrałam nawet kilka lepszych wersów: Lie cold in the ground like you (PL: Położona w ziemi, zimna jak ty); There’s room inside for two And I’m not grieving for you I’m coming for you (PL: Tam jest miejsce dla nas dwóch I nie opłakuję cię Idę po ciebie). Spotkałam się z komentarzami osób, które krytykowały ten album. Na jakiej podstawie? Ja mam dylemat, czy ten mi się bardziej podoba, czy “Fallen”. “The Open Door” brzmi dojrzalej. To zdecydowanie są drzwi warte otwarcia.


4 Replies to “#57 Evanescence “The Open Door” (2006)”

  1. Nie rozumiem aż tak wielkiego zachwytu płytą “TOD”. Prawda, że jest ona dobra, ale “Fallen” była znacznie lepsza. Moimi ulubionymi piosenkami są zdecydowanie: piękne “Like You”, balladowe “Good Enough” oraz “All that I’m living for”. Zaś zupełnie nie przypadło mi “Sweet Sacrifice”. Jedna z najgorszych piosenek Evanescence. Na temat “Burlesque” wypowiem się później (będziesz mieć o jeden TEMATYCZNY komentarz więcej) (fizzz-reviews)

  2. Z recenzją Evanescence zgadzam się w stu procentach. Amy Lee ma zabójczy głos. Utwór “Beautiful People” jest moim najulubieńszym z Burlesque. Mi tak samo Cher się nie podoba. U mnie nowa. / soscream

  3. Ja też się zastanawiam, dlaczego niektórzy krytykują ten album. Jak dla mnie nie różni się za bardzo od poprzedniego, oba są równie świetne. “Lacrymosa” bardzo mi się podoba, ta piosenka ma coś w sobie. Oraz kocham “Good Enough” to moje dwie ulubione piosenki z tego albumu, ale oczywiście uwielbiam cały:)resena.blog.onet.pl

  4. Evanescence są genialni. Dzisiaj słuchałam niektórych piosenek z “The Open Door”. Są genialne. Co do soundtracku, który oceniłaś nie jestem pewna, czy zacząć go słuchać, czy też nie. Nie lubię takiej typowo musicalowej, kabaretowej muzyki – po prostu. Kto wie, może kiedyś się przekonam.Co do moich piosenek… Niekiedy teksty podkładam pod muzykę innych wykonawców, chociażby Avril L. W niektórych przypadkach muzyka sama płynie i jest ułożona przeze mnie, a większość jest czystą poezją – bez muzyki, ale jednak piosenka.Serdecznie zapraszam ponownie na mój blog.fatum-szczescia.blog.onet.pl

Odpowiedz na „~FizzzAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *