Morze, słońce, Gaudi, futbol, tapas. Z tym kojarzyć się może Barcelona – stolica hiszpańskiego regionu Katalonia, która co roku odwiedzana jest przez miliony turystów. To świetny kierunek na jesienną lub wczesnowiosenną wyprawę, gdy w Polsce pogoda za oknem nie rozpieszcza. Dziś zabieram was na wycieczkę śladami czterech gwiazd muzyki, które uczyniły Barcelonę tłem do swoich klipów.
Luźne taśmy: kwiecień ’23
Przypomnienie artystki, która miała zastąpić nam Amy Winehouse. Przedziwny twór od zespołu M83. Cover w wykonaniu Placebo, który sprawia, że uśmiech natychmiastowo znika z twarzy. Zespół Evanescence tłumaczący Mozarta na własny muzyczny język. Te i inne piosenki towarzyszyły mi w kwietniu.
TOP75: najlepsze albumy 2021 roku (75-51)
TOP150: najlepsze piosenki 2021 roku (100-51)
#1193 Evanescence “The Bitter Truth” (2021)
Gdyby przyznawano nagrody dla zespołu, który do perfekcji opanował sztukę odgrzewania starych przebojów, amerykańska kapela Evanescence mogłaby się bić o złoty medal. W ciągu dekady, jaka minęła od ukazania się ostatniej płyty z premierowymi nagraniami, grupa zaprezentowała nam składankę odrzutów i bonusów (“Lost Whispers”) oraz album zawierający zmienione aranżacje znanych od lat piosenek (“Synthesis”). Ale w końcu mamy to! Po zapowiedziach sięgających 2018 roku Evanescence poczuli, że są gotowi do podbijania naszych serc nowymi kompozycjami.
Płyty, na które czekam w 2020 roku (cz. II)
Prawdopodobny powrót wokalistki, której ostatnia płyta ukazała się dekadę temu. Krążek artystki, która ma ochotę na powrót do tanecznych korzeni. Album zespołu, który wolał przez lata odgrzewać stare przeboje. Te i więcej wydawnictw umilić nam ma 2020 rok.
#758 Evanescence “Lost Whispers” (2017)
Są nagłówki newsów, które potrafią przyprawić o chwilowy zawał serca. Dla mnie jakiś czas temu takowym była informacja o premierze nowej płyty Evanescence – amerykańskiego zespołu, którego twórczość zahacza o nu metal, rock i gothic rock. Lektura artykułu szybko jednak sprowadziła mnie na ziemię. “Lost Whispers” jest bowiem niczym innym, jak tylko składanką. A może aż składanką, bo zamiast best of’ów otrzymaliśmy kompilację utworów, o których istnieniu tacy niedzielni fani Evanescence jak ja mogli zapomnieć.