#74, 75 Duffy “Endlessly” (2010) & Avril Lavigne “Under My Skin” (2004)

Jej debiutancki krążek jest albumem genialnym. To od “Rockferry” Duffy pochodzi adres mojego bloga. Nie wyobrażam sobie jednak, by zmienić go (adres bloga) po przesłuchaniu “Endlessly”. Już sama okładka daje nam do zrozumienia, że to ‘inna’ Duffy. Na poprzedniej była smutna, zamyślona, czarno-biała. Tu – radosna, kolorowa. Jestem jej fanką od usłyszenia “Warwick Avenue” i z niecierpliwością czekałam na nowy krążek. Mniej tu niestety piosenek, które w 100% pasowałyby do Duffy. Materiał na “Rockferry” idealnie odkrywał atuty jej głosu, bądź co bądź bardzo charakterystycznego. Na “Endlessly” w niektórych piosenkach brzmi jak dziecko. Jeśli chodzi o gatunki, Duffy skierowała swoją karierę na popowe brzmienia, połączone całkiem zgrabnie z r&b i soulem. Za stronę muzyczną odpowiadali panowie z hip hopowego zespołu The Roots. Na 10 piosenek, 5 z nich to potencjalne, taneczne utwory. Niektóre wyszły naprawdę fajnie (“Well Well Well”, “Lovestruck”, “Keeping’ My Baby”), inne jak np. “My Boy” czy “Girl” zaliczyłabym do najgorszych. Miałam nadzieję, że może w spokojnych piosenkach usłyszę nawiązanie do “Rockferry”. Podobny, świetny klimat poczułam tylko w dwóch numerach: “Endlessly” i “Too Hurt To Dance”. No i w niektórych momentach “Hard For The Heart”. Podoba mi się jednak to, że Duffy miała spory wpływ na album. Nie było to tak, że kazali jej nagrać takie coś. Jest współautorką wszystkich utworów na “Endlessly”. Spodobał mi się np. tekst do “Don’t Forsake Me”,który opowiada o utraconej miłości. Duffy śpiewa m.in.You’re just another soul that I’m making disappear (PL: Jesteś tylko kolejną duszą, której pozwalam zniknąć). Jednak nawet najlepszy tekst da się zniszczyć kiepską muzyką. Spodziewałam się po Duffy czegoś lepszego. Nie ma tu perełek na miarę “Syrup & Honey” czy “Warwick Avenue”.

“Under My Skin” to płyta wydana między nie bardzo zapadającym w pamięć “Let Go” a przekreślającym rockową naturę Avril “The Best Damn Thing”. Moim zdaniem – jej najlepsza płyta. Nie jest za buntowniczo, chłopięco. Avril nieco dojrzała. Nawet na niektórych zdjęciach w książeczce ma na sobie spódniczkę. (tak nawiasem mówiąc – bardzo ładną ;)). Mimo wszystko jej nieco ostrzej, mroczniej niż na debiucie. Podoba mi się młodzieńczy pop rock zawarty tutaj. Coś o piosenkach? Moim numerem jeden jest przejmujące “Nobody’s Home”. Warto przytoczyć refren: She wants to go home, and nobody’s home. Its Where she lies, broken inside. With no place to go, no place to go to dry her eyes. Broken inside. (PL: Ona chce do domu, nikogo nie ma w domu. Właśnie tam leży, złamana w środku. Nie mając gdzie pójść, nie ma dokąd pójść, by wytrzeć łzy. Złamana w środku.). Hmmm, prawdziwe, szczere. Każdy z nas miał chyba moment, w którym czuł się opuszczony i nie rozumiany przez nikogo. Podobają mi się również “Take Me Away”, “Together” i nieco radośniejsze “Fall To Pieces”. Fanów spokojnych, balladowych klimatów zaciekawi “Slipped Away”. Jest to utwór, który Avril napisała dla zmarłego dziadka. Tekst może i jest trochę banalny np. I miss you, miss you so bad I don’t forget you, oh it’s so sad (PL: Tęsknie za Tobą, tak bardzo za Tobą tęsknie. Nie zapomnę o Tobię, to takie smutne.), ale liczą się prawdziwe emocje, które przekazuje nam wokalistka. Widać, że jej z tą stratą ciężko. Ciężko wskazać utwór, który nie przypadł mi do gustu. Nie zachwyciła mnie piosenka “He Wasn’t”. Jedyne co mi się w niej podoba to dwa wersy jakby wyjęte z mojego życia: What happened to my Saturday? Mondays coming the day I hate (PL: Co stało się z moją sobotą? Nadchodzi poniedziałek, dzień, którego nienawidzę). Taak, wszyscy kochamy weekendy. Jedyne co mi przeszkadza, to przewijający się w wielu utworach tekst “ah ah ah ah…” lub pokrewne ‘sylaby’. Ogółem jednak jestem mile zaskoczona. Bardzo dobry album.

6 Replies to “#74, 75 Duffy “Endlessly” (2010) & Avril Lavigne “Under My Skin” (2004)”

  1. Ja osobiście nie lubie Duffy. Kojarzę jej tylko jedną piosenkę. “Mercy” U mnie nowa recenzja.The Beginning by Black Eyed Peas^^nomistake

  2. W sumie to ostatnio rzadziej słucham Paramore (więcej Evanescence, Nightwish oraz Within Temptation), ale mam swoje dwie ulubione: Decode oraz Playing God. Mają świetną muzykę, wspaniały (taki prawdziwy) tekst oraz wykonanie Hayley jest bezbłędne. Pozdrawiam 😉

  3. Moją ulubioną piosenką Paramore jest “Ignorance”. Dlaczego? Trudno powiedzieć. Wokalistka fajnie tam śpiewa, muzyka również jest świetna, szczególnie uwielbiam te gitary. Ogółem nie przepadam za Paramore, lubię tylko “Ignorance” i “Decode”.Co do Duffy chyba kojarzę jedną piosenkę, ale nie zamierzam póki co zapoznawać się z jej twórczością.

  4. Płyta Av też mi się bardzo podoba. Moim faworytami są “Take me Away”, “He Wasn’t” oraz “Nobody Home”. Ostatnio bardzo spodobało mi się także “Forgotten”. Ostrzejsze. Natomiast nie za bardzo podchodzi mi “Don’t Tell Me”, zbyt nużące (fizzz-reviews)

  5. Bardzo fajny nagłówek ; D U mnie NN A co do recenzji płyty Avril: Nobody Home wpada w ucho i ma ciekawy tekst ; D Take me away niezbyt mi się podoba.. Bardzo pododoba mi się Fall To Pieces i Together. Deverso

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *