#107 Christina Aguilera “Bi~ΟΠ~iC”

Kiedy w 2007 Christina zaczęła rozmyślać nad nowym krążkiem, nikt nie przypuszczał, że w końcu wykona obrót o 180 stopni. W końcu poprzedni krążek nawiązywał do stylistyki lat 30. i 40. ubiegłego wieku. Bałam się “Bionic”. Obawiałam się, jak taka znakomita wokalistka jak Christina odnajdzie się w electro. Jednak jak już coś Xtina robi, to na 100%. Teraz wszyscy tańczylibyśmy do np. “Prima Donny” czy “Glam”, gdyby wytwórnia Christiny tego nie sp*eprzyła. Album miał minimalną promocję. Nie pomogły mu też porównywania Aguilery do GaGi. Albo ja jestem głucha, albo te dwie artystki są zupełnie różne. Swoją drogą – czy każdy, kto nagrywa taneczną muzykę musi być od razu nazywany ‘nową GaGą’? Na “Bionic” nie znajdziemy dwóch takich samych numerów. Często zdarza się, że za czyjś album odpowiedzialny jest jeden, no dwóch producentów. Tu czegoś takiego nie ma. Właśnie ta spora grupa producentów sprawiła, że “Bionic” jest różnorodnym albumem, ale wciąż albumem electro i pop. Zupełnie inne kawałki przygotował dla Christiny Polow da Don (“Not Myself Tonight”, “I Hate Boys”), a inne Tricky Stewart (“Glam”, “Desnudate”). Album zaczyna się mocnym uderzeniem – piosenką “Bionic” o ciekawym początku. Przez jakieś pół roku miałam ją ustawioną jako dzwonek w komórce (ten początek właśnie) i kiedy tylko ją słyszę, biegnę do telefonu 😉 Świetnie wypada też hip hopowe “Woohoo” (ft. Nicki Minaj), niesamowite “Elastic Love” (w którym maczała palce M.I.A.), lekko latynoskie “Desnudate” (z partiami po hiszpańsku), uzależniająca “Prima Donna”, dyskotekowe “My Girls (ft. Peaches) oraz bogate w wulgaryzmy, nieco nawet śmieszne “Vanity”. Te taneczne piosenki wręcz uwielbiam. Ale pozostałe szybkie numery też nie są złe np. “Glam” to całkiem urocza piosenka, a w “I Hate Boys” obrywa się chłopakom, kiedy Xtina w bridge’u śpiewa Make me sick Inflated egos Little dicks Use ’em up Spit ’em out(PL: sprawiają że jest mi niedobrze, napompowane ego, małe penisy, użyj ich, wywal!). To była ta taneczna wersja Christiny. Na “Bionic” nie mogło zabraknąć poruszających ballad. Nie są to wprawdzie utwory pokrewne “Walk Away” czy “I’m OK”, ale równie dobre. Moją ulubioną balladą z “Bionic” jest “You Lost Me”. Wzruszający, pełen bólu numer. Lubię również nieco leniwe “Sex for Breakfast” i łagodne, urocze “All I Need”. W ostatnim czasie przekonałam się nawet do “I Am”. Najmniej z ballad podoba mi się wyprodukowane przez Lindę Perry “Lift Me Up”. Piosenka jest bardzo prosta, ale jakaś taka nudna. O wiele bardziej lubię ją w wersji live. Trochę się na Lindzie zawiodłam. W końcu to ona jest odpowiedzialna za takie hity Xtiny jak “Hurt” czy “Candyman”. Esencję bionicznej artystki znajdziemy na wersji deluxe. Zawiera ona cztery nowe utwory i nieco zmienioną wersję “I Am”. Ja osobiście posiadam taką wersję i jestem z niej bardzo zadowolona. Mamy tu radosne, popowe “Monday Morning”, zakręcone, oryginalne, nienormalne “Bobblehead”, elektryczną perełkę “Birds of Prey” (brawa dla Ladytron!) oraz uderzająco emocjonalne “Stronger Than Ever”. Wiecie, jaka piosenka z “Bionic” wbiła mnie w fotel, zaskoczyła? Bynajmniej nie “Bionic” czy “Glam”, ale właśnie “Birds of Prey”. Niesamowity numer, pokazujący inną, nieznaną stronę artystki. Najmniej podoba mi się pomysł umieszczenia interlude’ów. O ile “Morning Dessert” fajnie wprowadza w strefę ballad, tak “Love & Glamour” i “My Heart” są zbędne. Podsumowując, polecam wam “Bionic”. Mi ta płyta bardzo kojarzy się z wakacjami. Brawo, Christina!

 

4 Replies to “#107 Christina Aguilera “Bi~ΟΠ~iC””

  1. “Bionic” z pewnością nie należy do moich ulubionych płyt Christiny, poza tym szybko mi się znudził. Jednak w porównaniu z innymi podobnymi albumami, wypada całkiem nieźle 😉 Uwielbiam “Sex for Breakfast”, kocham takie zmysłowe, leniwe piosenki, poza tym “All I Need” i “You Lost Me”, oczywiście 😉 A jeśli chodzi o taneczną stronę płyty to “I Hate Boys” i tytułowe “Bionic” są dla mnie najlepsze. NN na http://musicisthekey.blog.onet.pl/

  2. Wręcz kocham tą płytę Christiny. Szczególnie przepadam za “Not Myself Tonight”, “Glam”, “Birds of Prey”, “Bionic”, “Stronger Than Ever”. Aguilera nagrała genialny krążek, postarał się w stu procentach. / soscream

  3. Nie wiem kto powiedział, że Aguilera kopiuje Gagę. Ten ktoś chyba jest głuchy, bo “Bionic” nic a nic nie przypomina mi Gagi, o czym pisałam.Oj, tak, “Prima Donna” jest bardzo uzależniająca ;] miałam na nią fazę i słuchałam jej na okrągło;)A “Stronger Than Ever” jest świetne.Ja szóstki albumowi na dzień dzisiejszy nie dała. Po prostu nie lubię kilku piosenek. Ale za pierwszym razem oceniłam ją za nisko. W sensie, wtedy myślałam, że dobrą ocenę dałam, tylko coś mnie ciągnęło do tego albumu i włączałam go i włączałam i jakiś czas później po napisaniu recenzji coraz bardziej mi się spodobał. Jak nienawidziłam “Prima Donny” to teraz ją uwielbiam. Jak lubiłam “Glam” to teraz nie pamiętam jak ona brzmi;] Tak więc za jakiś czas zamierzam poprawiać moje recenzje i zmieniać oceny. Ale nie tak jak ty publikując je na nowo, tylko po prostu będę edytować notki… I wiem, że ocena Xtiny na pewno pójdzie do góry. Tylko jeszcze nie jestem pewna o ile;)

  4. Ja też zmieniłem recenzję “Bionic” 🙂 Ale u mnie to nie nowość, bo dość często zmieniam zdanie o płytach. Często na lepsze. Ale tu mowa o “Bionic”. Uwielbiam “Sex for Breakfast” – jest to chyba najlepsza piosenka z wersji podstawowej, która i tak chowa się przy deluxe, które zawiera takie perełki jak “Birds od Prey” czy “Stronger Than Ever” (fizzz-reviews)

Odpowiedz na „~pieces of a dreamAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *