#196 Kelly Rowland „Ms. Kelly” (2007)

Kelly Rowland wystawiła cierpliwość swoich fanów na próbę. Jej pierwszy krążek (“Simply Deep”) ukazał się pod koniec 2002 roku. Jego następca – “Ms. Kelly” – w połowie 2007. Nie wybaczyli by jednak Kelly, gdyby kolejny album był słaby. Przeglądając listę producentów, którzy współpracowali z Rowland znaleźć można takie nazwiska jak Scott Storch (“Candy Shop” 50 Cent, “Fighter” Christina Aguilera), Polow da Don (“Buttons” Pussycat Dolls, “London Bridge” Fergie) czy Billy Mann (“God Is a DJ” Pink, “Headturner” Joss Stone). Oprócz tego obok Kelly na płycie pojawiają się tacy artyści jak Eve, Snoop Dogg i Tank.

Album z powodzeniem można podzielić na dwie części. Pierwsza z nich to początek płyty. Od “Like This” do “Work” włącznie. Drugą część stanowi reszta utworów. Jeśli chodzi o mnie, zdecydowanie bardziej podoba mi się pierwsza część. Cztery pierwsze utwory są bardzo przebojowe. W stylu imprezowego r&b. Nie przypominam sobie, by na debiucie (“Simply Deep”) można było znaleźć pokrewne kawałki. “Like This” jest świetnym numerem, który łączy w sobie r&b (Kelly) oraz hip hop (Eve). Brakowało mi takiej kobiecej współpracy. Piosenką “Comeback” w pełni rekompensuje nam długie czekanie na swój nowy krążek. “Ghetto” może wydawać się trochę nudne, ale warto dać mu szansę. Dobrym pomysłem było zaproszenie do współpracy Snoop Dogga, który wniósł trochę świeżości w ten utwór. Piosenki “Work” nie muszę chyba przedstawiać. Swego czasu bez przerwy leciała w radiu. Uwielbiam ją. Jest bardzo chwytliwa. Na tym jednak kończy się moje chwalenie Kelly. Reszta numerów to zwykłe ‘pościelówki’. Prawie identyczne utwory znajdowały się na “Simply Deep”. Tylko że tamte były nieco wyższych lotów. Wydaje mi się momentami, że takie piosenki jak “Flashback” czy “Every Thought Is You” były przygotowywane z myślą o ostatniej płycie Destiny’s Child (Kelly była tam wokalistką) zatytułowanej ‘Destiny Fulfilled”. Niewykorzystane dostały się samej Rowland. Ciężko właściwie wyłowić jakiś numer. Wszystkie są do siebie podobne. Zrobione na jedno kopyto. Jest ckliwie i nudno. Od nadmiaru miłości (“Still in LOVE With My Ex”, LOVE”, “This Is LOVE”) może głowa rozboleć. Teksty piosenek też pozostawiają wiele do życzenia, bo są płaskie i przewidywalne. Najpierw śpiewa w “Better Without You” o tym, że lepiej jej bez ukochanego, że nie przejmuje sie jego odejściem i robi swoje by za chwilę zanucić This is love Its written on my face Its the way i lean my body towards you (z “This Is Love”) (PL: To miłość Jest wypisana na mojej twarzy Jesteś moją podporą). O co kaman? Mogłaby się na jedno zdecydować. Albo kocha albo ma go gdzieś. Pomyłką jest dla mnie “Interlude”. Nie wnosi niczego ciekawego do płyty. Co więcej – nawet się go nie zauważa. Brakuje mi tu porządnej ballady. Chociaż jednej. Mimo, iż spokojne piosenki dominują, nie ma w nich tego ‘czegoś’, tej magii którą czułam słuchając na przykład “Havent’ Told You” czy “Simply Deep”. O ile współpraca z Eve czy Snoop Doggiem zakończyła się sukcesem, nie można tego powiedzieć o “The Show” (ft. Tank). Niby to duet a mam wrażenie, że każdy śpiewa dla siebie. Mijają się. Brak jakiejkolwiek więzi między nimi.

Po singlowych hitach “Work” i “Like This” myślałam, że “Ms. Kelly” jest płytą, która spokojnie mogłaby zagrozić pozycji Beyonce wśród topowych artystek r&b. Trochę się, niestety, przeliczyłam. Kelly ma może świetny głos, ale brakuje jej przebojowych, chwytliwych piosenek by zostać w pamięci słuchaczy na dłużej. Mnie swoją płytą nie zachwyciła, choć pierwsze cztery piosenki są super. Jednak patrząc na jej ostatnie dokonania zacznę się modlić, by wróciła do śpiewania utworów typu “This Is Love” czy “Still in Love With My Ex”.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *