#198 Pink “Try This” (2003)

Po dwóch krążkach w stylu r&b i pop P!nk postanowiła pokazać, że ma pazurki. Zostawiła łagodne klimaty r&b i nagrała płytę łączącą w sobie elementy rocka. Jak się szybko okazało – fani tego nie kupili. Nie spodobała im się nowa Pink. Podczas nagrywania krążka artystka współpracowała m.in. z Timem Armstrongiem, który specjalizuje się w punkowej muzyce. Pojawia się też Linda Perry, przy której pomocy Pink nagrała świetny album “Missundaztood”. Kropkę nad i postawił William Orbit, który już chyba na zawsze będzie kojarzony z płytą Madonny pt. “Ray of Light”. Jak widać, nazwiska wielkie. Coś jednak nie wyszło.

Z mojej dawnej sympatii do kawałka “Trouble” nie zostało nic. Zwrotki da się przeżyć, ale refren mnie strasznie irytuje. Kolejne trzy utwory (‘God Is a DJ”, “Last to Know”, “Tonight’s the Night”) wcale nie są lepsze. Z “God Is a DJ” podoba mi się jedynie tekst. Pomysłowy: If God is a DJ Life is a dance floor Love is the rhythm You are the music (PL: Jeśli Bóg jest DJ-em To życie jest parkietem Miłość to rytm A ty to muzyka). “Last to Know” oraz “Tonight’s the Night” zlewają mi się w jedno. Widać po nich dobrze, że Pink chciała nagrać coś bardziej rockowego nie rezygnując przy tym z muzyki imprezowej. Wyszło jak wyszło. Na szczęście złe pierwsze wrażenie ściera numer “Oh My God”. Pojawia się w nim gościnnie Peaches. Gdybym nie wiedziała, że w tym śpiewa, w życiu bym nie rozpoznała, że to ona. Obie – i Pink i Peaches – brzmią bardzo podobnie, subtelnie. I dobrze, bo kawałek utrzymany jest w stonowanym rytmie. Jest bardzo ‘wzdychający’. Tak zmysłowego utworu od Pink jeszcze nie dostaliśmy. Oby więcej takich. Równie mocno lubię gitarowe “Humble Neighborhoods”. Fajnie, że Pink nieco rapuje w tej piosence. Urozmaica to utwór i sprawia, że zapamiętuje się go po pierwszy, przesłuchaniu. Wszystko jednak przyćmiewa “Hooker”. Agresywny, mocny numer. Zarówno w sposobie śpiewania Pink, jak i w muzyce czy tekście: Hey, you ain’t nothing but a hooker Selling your fucking soul (PL: I jesteś niczym prócz bycia dziwką Sprzedającą swoją pieprzoną duszę). Jednak te trzy numery to jedyne, które przypadły mi do gustu. Ostatecznie mogłabym dać szansę “Waiting For Love”, ale tylko wtedy, gdyby Pink brzmiała przez cały czas tak jak pod koniec, kiedy śpiewa z większą mocą a nie sobie coś nuci pod nosem. Z kolei gdyby ballada “Catch Me While I’m Sleeping” była krótsza, też patrzyłabym na nią łaskawszym wzrokiem. Usnąć można. Pozostałe piosenki są nudne, bez polotu.

Po udanym “Missundaztood” spodziewałam się równie spektakularnego “Try This”. Tymczasem mamy tu dość kiepską próbę połączenia rockowych brzmień z taneczna muzyką. Powoduje to, że płyta nie jest ani do tańczenia, ani do posłuchania na ful. Jest na szczęście kilka kawałków do których na pewno będę wracać (“Oh My God”, “Hooker”), ale minie dużo czasu zanim sięgnę po resztę. A mogło być tak dobrze. Mając taką ekipę. Ale przynajmniej dzięki “Try This” zrozumiałam, czemu jej czwarta płyta nazywa się “I’m Not Dead”. Po tym kiepskim krążku chciała pokazać, że wraca do formy.


2 Replies to “#198 Pink “Try This” (2003)”

  1. Przekładałaś tą recenzję często, ale rzadziej niż recenzję “Enter” ;PTa płyta P!nk rzeczywiście jest jej najsłabszą, ale da się jej słuchać. Uwielbiam “Humble Neighborhoods”, “Try Too Hard” i “Hooker”. Za dużo tu jednak spokojnych numerów. O ile “Love Song” i “Walk Away” da się słuchać, tak już “Catch Me While I’m Sleeping”, “Unwind” czy “Waiting for Love” są okropne. Razem z “Oh My God” należą do najgorszych. Kiedyś podobało mi się “Last to Know”, ale teraz wolę “Trouble” i “God Is a DJ”. Ogólnie to nie jest takie złe 😉 (fizzz-reviews)

  2. Stara jak świat pink, ale ta płyta mnie nie przekonywuje. Co do Kryśki, niigdy nie oglądałam live z koncertu 😉 Pozdrawiam /wantsacracker/

Odpowiedz na „~AsiaAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *