#213 Florence + The Machine “Ceremonials” (2011)



Brytyjski zespół składający się z kobiety o zjawiskowym głosie (Florence Welch) oraz kilku całkiem rozgarniętych mężczyzn był jednym z największych objawień 2009 roku. Ich pierwszy album, którym otworzyli sobie drzwi do światowej kariery, nosi tytuł „Lungs”. Dałam się porwać magii muzyki prezentowanej przez Florence + The Machine. Jednak im dłużej słuchałam „Lungs”, tym bardziej była tą płytą znużona. Dziś oceniam ją znacznie gorzej. Do „Ceremonials” podeszłam z rezerwą. Obawiałam się, czy się to nie powtórzy. Najpierw oczarowanie, potem gorzka prawda. Stylistycznie nie wykonali żadnego kroku na przód. Ich muzyka to nadal indie pop z elementami rocka oraz soulu. Powtórka z rozrywki? Być może, grunt, że „Ceremonials” jest dużo lepsze niż debiut.

Najbardziej podoba mi się to, że muzyki Florence + The Machine nie da się włożyć do żadnej szufladki. Ich twórczość jest charakterystyczna. Tak samo jak nie ma takiego drugiego zespołu jak Florence + The Machine, tak samo w gąszczu najróżniejszych wokalistek nie znajdziemy drugiej Florence. Ona sama często jest przedstawiana jako nowa Amy Winehouse. Ja jednak szybciej postawiłabym ją obok Kate Bush niż zmarłej w lipcu artystki. Mogę śmiało powiedzieć, że „Ceremonials” jest kontynuacją debiutu. Utwory nadal odznaczają się bogatą aranżacją. Zespół korzystał z wielu instrumentów. Mamy tu pianino, harfy, smyczki, gitary, perkusję. Jednak o ile „Lungs” było zbiorem różnych piosenek, zestawionych obok siebie czasami przypadkowo, tak „Ceremonials” od początku do końca jest płytą spójną. Florence i spółka mieli pomysł na album i nie bali się go zrealizować. Zawsze wiąże się to z pewnym ryzykiem – kompozycje mogą być do siebie tak podobne, że aż nierozróżnialne. Na szczęście na „Ceremonials” udało się tego błędu uniknąć. Utworem, który zrobił na mnie największe wrażenie jest „What the Water Gave Me”. Piosenka została wybrana na singiel, co moim zdaniem było świetnym posunięciem, ponieważ godnie reprezentuje i oddaje klimat nowej płyty Florence + The Machine. Warto dodać, że to za sprawą tego właśnie numeru sięgnęłam tak szybko po „Ceremonials”. W przeciwieństwie do dwóch wcześniejszych utworów, które mamy okazje posłuchać na początku albumu, ta jest zdecydowanie bardziej mroczna i psychodeliczna. Mniej radosna. Uwielbiam również nieco soulowe “Lover to Lover”. Florence brzmi w nim super. Na uwagę zasługuje szczególnie fragment: Oh if I’m row to row, Back to back, Lover to lover, And black to red (PL: Och jeśli jestem rzędem do rzędu Tyłem do tyłu Kochanką do kochanka I czernią do czerwieni). Lubię też “No Light No Light”. zaczyna się spokojnie. Z czasem jednak utwór nabiera przebojowości i tempa. Ostatni numer, który bardziej zwrócił moja uwagę to “Only If For a Night”. Jest bardzo chwytliwy. Zapamiętałam go po pierwszym przesłuchaniu. Najbardziej lubię momenty, kiedy muzyka zostaje wypchnięta na drugi plan, a do Florence przyłączają się inne głosy. Jedyna piosenka, która nie przypadła mi do gustu to “Shake It Out”. Kawałek może i jest bardzo radosny oraz żywiołowy, ale nie podoba mi się refren. A to niestety go tylko kojarzę z tego numeru. Z pozostałych kompozycji wyróżnić jeszcze można m.in. “Spectrum”. Nie spodziewałam się, że zespół sięgnie po elektronikę i nagra nie najgorszy kawałek mający w sobie wpływy muzyki tanecznej. Warto tez posłuchać dwóch spokojniejszych utworów: “Never Let Me Go” oraz “Breaking Down”.

Swoją nową płytą zespół Florence + The Machine wywarł na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Poprzednia płyta bardziej męczy niż zachwyca. Tu jest inaczej. Każda piosenka to nowa przygoda. Utwory może i są to siebie podobne, ale nie zlewa w miałką papkę. Florence wielokrotnie pokazuje, że należy jej się wysokie miejsce w rankingu najlepszych wokalistek. Płyta “Ceremonials” wyróżnia się na tle ostatnio wydanych albumów silnym brzmieniem oraz bogatą aranżacją. Od razu jednak uprzedzam – album nie jest dla wszystkich. Niektórym kompozycje Florence + The Machine mogą wychodzić bokiem. Ja jednak się przekonałam i nie żałuję.  

 

2 Replies to “#213 Florence + The Machine “Ceremonials” (2011)”

  1. nigdy nie słyszałam o tym zespole, ale wokalistka chyba mi się kiedyś o uszy obiła, o ile tego akurat albumu nie znam, to jej głos jest faktycznie inny od popularnych w tych czasach popowych gwiazd, no a charakter to nie mam pojęcia, więc nie będę się wypowiadać, tylko zastanawiam się, czy można ją porównać aż do Amy! zagłosowałam w sondzie oczywiście na soundracki oraz 3 inne opcje! [t-teenager]

  2. Słuchałem raz tej płyty i oceniłbym ją gdzieś na 4. Nie podoba mi się “Shake It Out”. “Only If for a Night” jest jeszcze gorsze. Podobają mi się natomiast “Lover to Lover” i “No Light No Light”, choć już ich nie pamiętam (fizzz-reviews)

Odpowiedz na „fizzz_reviews@onet.plAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *