#256 Kylie Minogue “The Best of Kylie Minogue” (2012)

 

Bardzo lubię płyty z serii „Best of…”. Są ciekawym dodatkiem do dyskografii danego artysty, a przy okazji pozycją, która zawiera w sobie wszystkie najpopularniejsze utwory, by fani mieli wszystko w jednym miejscu, a osoby, którym muzyka danego wykonawcy jest obca, mogli wszystko szybko nadrobić. Kylie Minogue takich składanek miała całą masę. Tym razem jednak powód wydania „The Best of Kylie Minogue” jest bardzo ważny – w tym roku przypada 25-lecie jej pracy artystycznej. Zadebiutowała w 1987 roku singlem „I Should Be so Lucky”. Do dzisiaj wydała 11 studyjnych płyt.

Kylie Minogue nigdy nie należała do moich ulubionych artystek. Znam już od niej kilka ostatnich albumów (a dokładniej – „Light Years”, „X”, „Fever”, „Aphrodite”) i zachwycona nimi nie jestem. Po składankę sięgnęłam by przekonać się, jak jej muzyka prezentowała się wcześniej. I muszę przyznać, że mi się to spodobało. Zawsze wydawało mi się, że Minogue jest królową tandetnej, dyskotekowej muzyki. A tymczasem da się przy tym zarówno potańczyć jak i po prostu zrelaksować. Nie mówię, że od razu rzucę się na jej poprzednie albumy, ale na pewno jestem bliżej niż dalej do podjęcia tej decyzji.

Na „The Best of Kylie Minogue” znalazło się miejsce dla 21 piosenek. Mam niestety wrażenie, że jest to dość wybrakowana płyta. Niby utworów jest bardzo dużo, ale brakuje mi chociażby najnowszej tanecznej bomby – „Timebomb”. Myślałam, że została nagrana specjalnie z myślą o składance. Jestem również zaskoczona brakiem „Where the Wild Roses Grow”. To w końcu jedna z jej najbardziej znanych piosenek. Pod tym względem „The Best of Kylie Minogue” prezentuje się trochę ubogo. Nie ma tu nic, co mogłoby przyciągnąć uwagę fanów – nowe utwory, przeróbki starych itp. Przypomnijmy sobie chociażby „Keeps Gettin’ Better – a Decade of Hits” Aguilery czy „French Connection” Kate Ryan.

Piosenki są porozrzucane. Nie ma tu żadnej chronologii. Ja jednak postanowiłam zacząć od tych, które Kylie nagrała najwcześniej. Dochodziły do mnie głosy, że wtedy brzmiała po prostu strasznie. Co za brednie! Moim zdaniem lepiej niż dzisiaj. Świetnie przedstawiają się lata 80. W wykonaniu tej artystki. Zaczyna się od „I Should Be so Lucky” – radosnej, uroczej piosenki. Z pierwszej płyty znajdziemy tu również pierwszy oficjalny hit artystki – „The Loco-Motion”. Kolejna szybka, wywołująca uśmiech na twarzy piosenka. Bardzo podoba mi się w niej chórek oraz momenty, kiedy Kylie śpiewa bardziej zdecydowanym głosem. Rewelacja. Przymykam nawet oko na to, że całość kojarzy mi się ze wczesną twórczością Madonny. Warto posłuchać również musicalowego „Tears on My Pillow”, tanecznego „Never Too Late” oraz nieco wykrzyczanego „Better the Devil You Know”.

Oprócz wspomnianego wcześniej „The Loco-Motion” znalazłam tu kilka kawałków (jedne znałam wcześniej, inne dopiero co poznałam), które szybko podbiły moje serce. Zaliczyć do nich można przede wszystkim „Slow” oraz „Red Blooded Woman” z albumu „Body Language”. Recenzja tej płyty pojawi się być może w wakacje, ale już teraz zdradzę, że to jej najlepszy krążek z pośród tych, które znam. Bardzo podoba mi się klimat tych piosenek – są one zmysłowe. Można powiedzieć, że to taka „Erotica” Madonny, ale w wykonaniu Kylie. Zdecydowanie jestem na tak. Uwielbiam również rockowy duet z Robbiem Williamsem zatytułowany „Kids”. Wyróżnia się na tle pozostałych utworów Minogue. Na plus zaliczam również najmłodszą piosenkę (obok „Get Outta My Way”) pt. „All the Lovers” z albumu „Aphrodite (2010).

Na osobne słowa zasługuje utwór „Confide In Me”. To chyba jedna z najbardziej ciekawych i oryginalnych piosenek Kylie. Można nawet powiedzieć – nie w jej stylu. A mimo to w tej mieszance popu, r&b i nawet jazzu sprawdziła się wyjątkowo dobrze. Numer pochodzi z albumu „Kylie Minogue” i zachęcił mnie do poznania całej płyty.

Jednak, aby nie było tak różowo, na „The Best of Kylie Minogue” znalazłam kilka piosenek, które może i były wielkimi hitami, ale mi się po prostu nie podobają. Delikatnie mówiąc – irytują mnie swoją banalnością i powtarzanymi motywami. Przoduje w tym „Can’t Get You Out of My Head” z powtarzanym do znudzenia la la la la. Jednak dzięki swojej dawnej, dziecięcej sympatii do tego kawałka, odpuszczam. Nie lubię też „Spinning Around”, „In Your Eyes” oraz „On a Night Like This”. Jestem również zawiedziona, jeśli chodzi o wybór piosenek reprezentujących album “X”. „Wow” oraz „In My Arms” zdecydowanie nie pokazują tego, że ta płyta w rzeczywistości jest bardzo dobra i warta uwagi. Lepszym wyborem byłoby „2 Hearts”. Myślałam, że to pierwsze kawałki wokalistki będą przodować w kategorii ‘Najgorsze’. A tu niespodzianka. Kiedyś jej muzyka była lepsza.

Jak już wspomniałam na początku, z Kylie Minogue nigdy nie było mi po drodze. Sytuacje jednak zmieniła składanka “The Best of Kylie Minogue”. Spojrzałam na jej muzykę z nieco innej perspektywy. I o ile kiedyś uparcie mówiłam, że nigdy nie sięgnę po jej pierwsze albumy – teraz już rezerwuję sobie na nie czas. Single mnie bardzo zachęciły. Trochę gorsza sprawa z dyskotekowymi, tanecznymi utworami. Jednak i do nich może kiedyś się przekonam.

10 Replies to “#256 Kylie Minogue “The Best of Kylie Minogue” (2012)”

  1. rzeczywiście okładka bardzo pomysłowa. podoba mi się. wyróżnia się spośród innych. ogólnie fajną ma muzykę. zwłaszcza all the lovers mi przypadło do gustu. 🙂 nowa notka. {theQueen.blog.onet.pl}

  2. Za Kylie nie przepadam, mam uraz po jednej piosence, której wręcz nienawidziłam.Co do meczu, to dla mnie każdy mecz piłki nożnej to NUDA. Wolałabym obejrzeć Pottera, ale normalka, raz na ruski rok chcę obejrzeć coś w telewizji i się do niego nie mogę docisnąć… a potem to takie dziwne, że nie oglądam TV…Co do meczu, jestem ciekawa za kim są LaFee i Ria z Eisblume -.-I fajne ikonki z Pottera;) Kurcze, to już tyle czasu…

  3. Bardzo lubię “The Best of Kylie Minogue”. Ogólnie miała swoje wzloty i upadki (jej cztery pierwsze płyty są średnie, dalej lepiej), ale uważam ją za dobrą artystkę.Też uważam jednak, że mogli bardziej zróżnicować numery. Brakuje “Timebomb” czy “Where the Wild Roses Grow”, ale równie bardzo ucieszyłbym się z “Put Yourself in My Place” (<3) czy "Too Far".Mnie się najbardziej podoba "Confide in Me". Genialna piosenka z ciekawym teledyskiem. Równie bardzo nienawidzę jednak "I Believe in You". Reszta w recenzji ;)NN (fizzz-reviews.blogspot.com)

  4. Okładka po prostu wspaniała. Lubię nawet piosenki Kylie Minogue ale nie tak żebym jej ciągle słuchała. Lubię „Where the Wild Roses Grow”, a teledysk do tego jest cudowny. Harrego Pottera uwielbiam i oczywiście oglądałam w piątek po raz setny. [ramify]

  5. Nigdy nie słuchałam muzyki Kylie Minogue, więc tu niezbyt mogę się wypowiadać. Ale uwielbiam grę Niemiec i wczoraj prawdziwie pokazali Grekom, że są świetni. Kiedy było już 4:1, miałam nadzieję, że zakończą minimum 5:1. Szkoda, że sędzia podyktował tego karnego (za co?!) i skończyło się 4:2 (wygląda teraz, że Grecy tak świetnie sobie radzili z Niemcami, a tak na prawdę poziomem w ogóle im nie dorównują..), ale i tak najważniejsze, że przeszli – gdyby było inaczej byłoby to dla mnie totalnie nieporozumienia i zaskoczenie. Pozdrawiam gorąco ;)) FREAKIES & GRIME

  6. Jeśli chodzi o Kylie to od jakiegoś czasu doceniam jej urok – jej muzyka jest taka pozytywna, taka taneczna, taka przebojowa! Uwielbiam kilka jej singli, z absolutnym numerem jeden od Kylie na czele – “Can’t Get You Out Of My Head”, bardzo lubię też “In Your Eyes” i “Red Blooded Woman”. A dziś na VH1 trafiłem na “Slow”, pamiętam tę piosenkę z moich młodzieńczych lat – wtedy nie przypadła mi do gustu, teraz diametralnie zmieniłem o niej zdanie. Pamiętam też o “I Believe In You”, z bestówki Kylie z 2004 roku :)Być może kiedyś sprawdzę jakiś album Kylie, czekam na obiecaną recenzję, która być może pomoże mi podjąć decyzję. Oby słuszną 🙂 [top25]

  7. Nigdy jakoś do Kylie Minogue nie byłam przekonana. Strasznie drażnił mnie jej głos. Taki dziecinny. Muzykę też robiła dla mnie średnią. / soscream

  8. Rozumiem, że nie każdy może lubić Kylie Minogue, czy każdego innego wykonawcę. Jednak czuć od Ciebie pewien dystans do tej artystki, więc jeżeli nie lubisz jej dyskotekowych przebojów zachęcam Cię gorąco do zapoznania się z albumami Kylie Minogue [1994] i Impossible Princess [1997] – te dwa utwory to punkty zwrotne w jej karierze. Brzmią po prostu bardziej “ambitnie”. Osobiście nie zgadzam się z twoją recenzją, ale naturalnie pamiętam, że jest to subiektywna ocena autora i nie jest to żaden hejt z mojej strony. ^^

    P.S – oba polecane przeze mnie albumy posiadają wersje rozszerzone w postaci dodatkowego CD, o ile w Impossible Pricness są to głównie remiksy, tak w KM są to nowe utwory. 😉

    1. “Impossible Princess” to mój MUST 🙂 Kylie doceniam jako artystkę. Imponuje mi, że tak długo trzyma się na topie. Tak, nie przepadam za jej dyskotekowymi nagraniami, ale inne są naprawdę ok. Chociażby piosenki z płyty “Body…”. Oceniałam już ten album więc polecam recenzję

Odpowiedz na „Zuziio ©Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *