#264 Gotye “Making Mirrors” (2011)

Raz na jakiś czas pojawia się artysta, na którego punkcie wariuje cały świat. Ostatnio była to chociażby Lana Del Rey, a wcześniej Lady GaGa czy Duffy. Dzisiaj zostały przyćmione przez tego oto pana – Gotye. Skąd się wziął? Pod tym pseudonimem skrywa się Wally De Backer, mieszkający w Australii Belg. Chociaż dla wielu może to być szokiem (proszę teraz mocno trzymać się krzeseł), „Making Mirrors” jest jego trzecim krążkiem. Poprzednie dwa jednak dużego sukcesu nie odniosły. Założę się, że nawet sam zainteresowany nie przypuszczał, jak może skończyć się przygoda z „Somebody That I Used to Know”. Ogólnoświatową histerią.

Zaczęło się od udostępniania tego właśnie numeru na portalu Facebook. Docierał do coraz większej rzeszy ludzi. Zainteresowały się nim różne stacje radiowe i w krótkim czasie nie było osoby, która nie kojarzyłaby „Somebody That I Used to Know”. Na początku i ja jarałam się tym numerem. Jednak co za dużo to niezdrowo. Nie mogę odmówić mu jednak swego rodzaju uroku. Zrobiłam sobie od niego długą przerwę by dziś na nowo podziwiać jego walory. A jest co komplementować. Hipnotyzująca melodia, rewelacyjny wokal Gotye no i Kimbra, która brzmi jak Katy Perry. Uwielbiam wydźwięk tej piosenki. Jest pełna goryczy, wzajemnych pretensji dwojga (niegdyś) kochanków.

Osobiście przywalę osobie, która powie, że na “Making Mirrors” poza “Somebody That I Used to Know” nie ma nic. To byłaby największa głupota, jaką kiedykolwiek słyszałam (a do szkoły chodzę już przecież kilka lat). Muzykę Gotye ciężko zaszufladkować. Trochę indie popu, elektroniki, alternatywnych brzmień.

Zaczyna się bardzo ciekawie. “Making Mirrors” może nie jest pełnowymiarowym utworem. To raczej intro, którego zadaniem jest wprowadzenie słuchacza w świat muzyki Gotye. Lubię je ze względu na klimat – nieco smutny, nostalgiczny. Głos Gotye dochodzi jakby za ściany. Podobny chwyt mamy przez chwilę w następnym numerze – “Easy Way Out”. Jednak, kiedy dochodzi do refrenu, muzyka rozkręca się. Nagranie jest pełne energii. Bardzo interesujące. Głównie ze względu na zmianę rytmu. Nie podoba mi się jednak refren, a konkretnie to, jak artysta w nim śpiewa. Po przesłuchaniu płyty możemy zaobserwować, że Gotye bawi się swoim głosem. Raz śpiewa tak cudownym, romantycznym prawie głosem jak w “Somebody That I Used to Know” czy “Smoke and Mirrors”, innym razem mniej urokliwym, ale mocniejszym (“I Feel Better”, “In Your Light”)

Moim numerem jeden jest “Smoke and Mirrors”. Piosenka jest wprost niesamowita! Trochę leniwa, Gotye śpiewa jakby od niechcenia. Hipnotyzująca muzyka nieco przytłacza jego wokal, co nadaje temu utworowi niezwykły charakter i klimat. Obojętnie nie mogłam też przejść obok “State of the Art”. Gotye ma w tym numerze bardzo przerobiony głos. Nie można go w ogóle poznać! Na początku bardzo mnie to irytowało. Jednak się przekonałam i nie wyobrażam sobie “Making Mirrors” bez tej ‘perełki’. “State of the Art” jest bardzo elektroniczne, chyba najbardziej ze wszystkich piosenek na albumie. Obrobiony wokal Gotye ładnie zmieszany został z momentami, kiedy artysta śpiewa normalnie lub mówi. Niesamowicie oryginalne nagranie.

Końcówka płyty wyraźnie zwalnia. Nie ma tu już takich przebojowych utworów w stylu „Eyes Wide Open” czy „Easy Way Out”. Nie znaczy to jednak, że na koniec, za karę, poszły słabsze kawałki. Podoba mi się chociażby delikatne, spokojne „Giving Me a Chance”. W podobnym stylu jest „Bronte”. Trochę ze schematu wyłamuje się numer zatytułowany „Save Me”. Piosenka, niestety, nie przypadła mi do gustu. Jest trochę zbyt chaotyczna. Z jednej strony radosna melodia, z drugiej  emocjonalny, nawet trochę smutny, głos Gotye. Oprócz tego blaknie przy pozostałych piosenkach na „Making Mirrors”. Do innych chce się wracać i wracać – w przypadku tej nie doznałam takiego uczucia.

Zanim nie sięgnęłam po album Gotye, śpiewający solo faceci kojarzyli mi się ciągle z Justinem Bieberem albo Adamem Lambertem. Ci w zespole – z metalem lub rockiem. To u kobiet mogłam podziwiać ich zdolność do ‘żonglowania’ gatunkami. Popowa Lady GaGa, soulowa Duffy, rockowa Amy Lee. Jak się okazuje, mężczyźni też nie pozostają w tyle. Zdaję sobie sprawę, że Gotye to może wyjątek, ale jakże porządny i ciekawy wyjątek. Jego muzyka mnie zaciekawiła. Bardzo podobają mi się jego piosenki. I zresztą nie tylko mnie – nawet moja mama wyraziła zainteresowanie jego muzyką. Na jednej płycie się nie skończy. Za jakiś czas na pewno sięgnę po „Boardface” i „Like Drawing Blood”. Szkoda byłoby przegapić taki okaz 😉 Jest niestety tylko jedna rzecz, która mnie martwi. Że artysta zniknie ze świadomości słuchaczy tak szybko jak się pojawił i nikt nie będzie umiał wymienić więcej jego piosenek niż „Somebody That I Used to Know”. Dbajmy więc o to, by tak się nie stało.

4 Replies to “#264 Gotye “Making Mirrors” (2011)”

  1. Gratuluję wygranej ;)”Somebody that I used to know” było moim faworytem (dziś już trochę tego za dużo, znudził mnie), ale np. “Easy way out” też fajne. pozdrawiam, blueblackpl.blogspot.com

  2. Płyta Gotye bardzo mi się podoba. Jest oryginalna, przyjemnie się jej słucha. I faktycznie – nie można skończyć jej poznawania na “Somebody…”, bo pozostałe numery są zupełnie inne, niektóre nawet lepsze (Smoke & Mirrors; State of the Art; Don’t Worry, We’ll Be Watching You). “Save Me” też jest świetne, jedynie “Bronte” jakieś takie nudne.1. Demi Lovato; 2. DodaNN (fizzz-reviews.blogspot.com)

  3. Gotye znam tylko jedna piosenkę, wszyscy wiecie jaka ;D Ale dzięki Twojej recenzji z chęcia zagłębie sie w pozostałe utwory. // Zapraszam tez na nowo powstały blog myflair.blog.onet.pl

  4. Mam podobne odczucia co do tej płyty, podobają mi się te same piosenki 🙂 Tylko że “Save Me” przypadło mi do gustu, i to bardzo :)Zapraszam na nowy post ^^http://revisionesdelamusica.blogspot.com/

Odpowiedz na „~BlueBlackAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *