#377 Nicki Minaj “The Re-Up” (2012)

W ciągu trzech lat Nicki Minaj stała się jedną z najpopularniejszych wokalistek. W Polsce może tego tak nie widać, ale za oceanem jest bardzo lubiana. Swój debiutancki album “Pink Friday” wydała w 2010 roku. Kolejny, “Pink Friday: Roman Reloaded”, w kwietniu ubiegłego. “Pink Friday: Roman Reloaded – The Re-Up” to reedycja jej drugiego krążka. Wydawnictwo składa się z dwóch płyt. Jedna zawiera podstawowa wersję albumu, druga to osiem nowych piosenek plus znane już wcześniej “Va Va Voom”. Nie będę oceniać całości, gdyż recenzja “Pink Friday: Roman Reloaded” ukazała się już na blogu. Dzisiaj zajmę się “The Re-Up”, gdyż jestem ciekawa, jakie piosenki raperka ukryła przed nami za pierwszym razem.

Pierwsza płyta Nicki (“Pink Friday”) znudziła mnie, niestety. Od czasu posłucham pojedynczych kawałków (w tym genialnego “Roman’s Revenge”). Drugą przyjęłam znacznie cieplej. Minaj naprawdę się postarała. Zamieściła na krążku aż 19 utworów – bardzo różnorodnych, łączących wiele muzycznych gatunków. Warto wspomnieć chociażby o spokojnym “Marilyn Monroe”, dyskotekowych “Starships” i “Pound the Alarm”, hip hopowych “I Am Your Leader”, “Roman Reloaded”. Chociaż od takiej ilości mogła co niektórych rozboleć głowa, ja byłam w pełni usatysfakcjonowana. “Pink Friday: Roman Reloaded” to całkiem porządny album, na którym każdy znajdzie coś dla siebie. No chyba, że od samego hasła „Nicki Minaj” dostaje zawału.

Kiedy po raz pierwszy posłuchałam “The Re-Up”, żadna piosenka nie została mi w głowie na dłużej. Każdą, chwilę po ostatnim takcie, zapominałam, co nie miało miejsca w przypadku kawałków z “Pink Friday: Roman Reloaded”. Wydawało mi się, że Nicki specjalnie wydała reedycję drugiej płyty, by znaleźć miejsce dla tych kilku utworów. Po kilku razach jednak patrzę na nie znacznie łaskawszym okiem. Cóż, po raz kolejny dałam się Minaj oczarować.

Na 8 kawałków aż 5 to duety. Najbardziej byłam ciekawa tego z Ciarą. Wokalistka nie miała ostatnio szczęścia. Jej płyty i single przechodziły bez echa. Nie przyznam tego głośno (z powodu mojej sympatii do Ciary), ale wydaje mi się, że jej czas powoli mija. Lekarstwem na to miała być nowa płyta (“Ciara”), ale jakoś o niej ostatnio cicho. Czy piosenka “I’m Legit” z Nicki pomoże jej wrócić na szczyt? Raczej nie. Kawałek należy do najgorszych z “The Re-Up”. Jest zwyczajnie nudny. Do pięt nie dorasta kolaboracji Minaj z inną kobietą – z Cassie (podobnie jak Ciara – zapomniana. Co więcej – od sześciu lat próbująca wydać drugi studyjny krążek). Ich piosenka “The Boys” jest zabawna, ciekawa, przebojowa.

Za najlepszą na ep-ce “The Re-Up” uważam piosenkę “Freedom”. Jest taka…inna. Nicki dobrze rapuje, muzyka też jest niczego sobie. Nie wiem jak wy, ale ja słyszę w tym wpływy Alicii Keys. Pod względem samej muzyki oczywiście. Bardzo dobre, a co najważniejsze szczere nagranie. Chyba nie przesadzę, jeśli napiszę, że to prawdziwa perełka nie tylko na “The Re-Up”, ale i wśród wszystkich nagrań Minaj. Ciekawie przedstawia się również “Up in Flames” – początek, w którym pojawia się chórek, jest naprawdę świetny. Na płycie mamy jeszcze “Hell Yeah” (z gościnnym udziałem nigeryjskiego wokalisty i rapera Parkera). Niestety, sądzę, że to najsłabsza z nowych propozycji Nicki. Nie tyle w tym winy Minaj, co towarzyszącego jej Parkera – chociaż koleś ma ładną barwę głosu, jego fragmenty są niesamowicie nudne i pozbawione energii. Znacznie lepiej przedstawia się hip hopowe “High School” z Lil’ Wayenem. Utwór ten podoba mi się bardziej niż poprzedni duet Nicki i tego rapera, “Roman Reloaded”. Wgniata w fotel. Chociaż za pierwszym razem w ogóle nie zauważałam “I Endorse These Strippers” (ft. Tyga & Brinx), dziś nie wyobrażam sobie “The Re-Up” bez tego nagrania. Naprawdę wciąga. Ostatnią z piosenek jest znane już z deluxa “Pink Friday: Roman Reloaded” “Va Va Voom”. Uważam, że ta mieszanka electropopu i hip hopu to najbardziej komercyjny kawałek na “The Re-Up”. Szybko wpada w ucho, ale znam lepsze kompozycja Nicki.

Chociaż debiutancka płyta Nicki mnie znudziła, tak na “Pink Friday: Roman Reloaded – The Re-Up” na nudę narzekać nie mogę. Nicki bardzo się postarała. W końcu nie codziennie ktoś wydaje reedycję albumu (na którym i tak było 19 utworów!) z dodatkowymi 8 kawałkami. Warto posłuchać, by przestać postrzegać Minaj jako tandetną kobietę, a zacząć dostrzegać w niej ciekawą, barwną wokalistkę i… artystkę. To nie boli. Piosenki zawarte na “The Re-Up” są różnorodne, nie nudzą się. Cieszę się, że Nicki postanowiła je ujawnić.

3 Replies to “#377 Nicki Minaj “The Re-Up” (2012)”

  1. Strasznie jej nie lubiłem, ale wydała nową płytę i stałą się jedną z moich ulubionych wokalistek. Raczej nie przepadam szczególnie za rapem, ale Nicki ma coś w sobie i pomimo, że jej produkcje nie należą do bardzo dobrych, a jej poziom inteligencji wydaje się tak niski, że już chyba chomik jest mądrzejszy, to nie sposób mi jej nie lubić 😉
    Co do płyty to jak najbardziej na plus. Same dobre numery.

  2. “No chyba, że od samego hasła „Nicki Minaj” dostaje zawału.” – no cóż, ja tak mam 😀 Słyszałam kilka jej utworów i zraziłam się do niej, więc wolę jej nawet nie ruszać 😀 Mogę słuchać (i lubię) tylko jej występ w piosence Christiny Aguilery i myślę, że tak zostanie ;]

Odpowiedz na „~Inna_odInnychAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *