#477 Lily Allen “Sheezus” (2014)

Jeśli ktoś myśli, że prekursorem robienia muzycznej kariery przez Internet był Justin Bieber, jest w błędzie. Ona była pierwsza. Lily Allen, brytyjska wokalistka, dobre dziesięć lat temu założyła konto na popularnym wówczas serwisie MySpace i zaczęła wrzucać tam swoje piosenki. Szybko została zauważona i w niedługim czasie jej piosenka “Smile” podbiła pół świata i już kilka lat wywołuje uśmiech na twarzach kolejnych słuchaczy. Czy i nowe kompozycje Lily Allen mają szansę stać się ponadczasowymi przebojami na miarę kilku swoich poprzedników? Czy wokalistka wciąż zaskakuje i udowadnia, że w jej słowniku nie występuje takie słowo jak nuda?

Debiutancki krążek Allen, “Alright, Still”, wywołał sporo zamieszania. Ta bujająca płyta, z której piosenki łączyły w sobie wpływy ska, reggae, funku czy, oczywiście, popu zachwyciła mnie swoją lekkością i zaraziła pozytywną energią. Drugi album artystki zatytułowany został “It’s Not Me, It’s You”. Jest to płyta mniej wciągająca i intrygująca, a bardziej radiowa. Więcej na niej popu i tanecznych brzmień. Po jej wydaniu Lily zrobiła sobie przerwę, by zająć się życiem prywatnym. Wyszła za mąż i rozpoczęła starania o dziecko. Dziś jest matką dwójki dziewczynek. Po ich narodzinach twierdziła, że macierzyństwo, to najlepsze, co mogło ją spotkać. Postanowiła porzucić show biznes i przerwać muzyczną karierę. Jednak siedzenie w domu wśród pieluch i wrzeszczących dzieciaków musiało dać jej się we znaki. Lily Allen powróciła do żywych.

Przesłuchując album “Sheezus” szybko poznałam odpowiedź na pytanie, co, oprócz prowadzenia domu, porabiała Lily w wolnych chwilach. Okazuje się, że Brytyjka nie odmówiła sobie przyjemności podglądania show biznesu. Chciała trzymać rękę ma pulsie i wiedzieć, kto obecnie podbija serca słuchaczy. Swoje obserwacje przełożyła na teksty nowych kompozycji. Lily od początku swojej kariery znana była z sarkastycznych, bezkompromisowych wypowiedzi. Często bardzo inteligentnych. Teksty piosenek z trzeciego krążka również mogą niektórych urazić i sprowokować rozmaite dyskusje. W nowych utworach wspomina takie wokalistki jak Beyonce, Rihanna czy Lady Gaga. Wyśmiewa (w “Hard Out Here”) Robina Thicke i jego przebój “Blurred Lines”. To wszystko mogłoby być nawet zabawne, gdyby Allen przygotowała naprawdę mocny materiał. A tymczasem aż chciałoby się przypomnieć wokalistce o powiedzeniu nie śmiej się dziadku z czyjegoś wypadku – dziadek się śmiał i to samo miał. “Sheezus” (nawiązanie do “Yeezus” Kanye’go Westa) dobrze sprawdził by się jako zbiór krótkich felietonów Lily. Ważna jest również sama muzyka.

Krążek otwiera przyjemna popowa kompozycja, w której swoje piętno odcisnęły również takie gatunki jak hip hop czy lekka elektronika. Następujące po piosence tytułowej “L8 CMMR” zaczyna się jak utwór wyjęty z jednej z płyt M.I.A. Szkoda jednak, że tak samo nie kończy. W efekcie otrzymujemy zwykły, popowo-elektroniczny kawałek bez wyrazistego refrenu. Brak mocnego refrenu jest również wadą uroczego, nieco dziecinnego “Air Balloon”.

Najbardziej Allen zaskoczyła (i zachwyciła) mnie za sprawą utworu “Insincerely Yours”, charakteryzującym się funkowym i rhythm’and’bluesowym feelingiem. Taki kawałek mogłaby nagrać Erykah Badu, co dla Lily powinno być znaczącym komplementem. Ładnie przedstawia się spokojniejsze, ale przebojowe “Take My Place” (z refrenem godnym najlepszych popowych balladopodobnych piosenek) czy czarujące nawiązaniami w zwrotkach do muzyki country “As Long As I Got You”. Nieźle wypada również będące wariacją na temat r&b “Close Your Eyes”, przypominające twórczość Elizy Doolittle. Warto posłuchać również wzruszającego, eleganckiego coveru utworu Keane “Somewhere Only We Know”.

Mój dobry humor trochę psują zapatrzone w dubstep nagranie “URL Badman” oraz nudne, niczym nie zaskakujące “Silver Spoon”, o którym mogę powiedzieć tylko tyle, że podobne kompozycje nie raz, nie dwa słyszałam w radiu. Nie przekonuje mnie również słodkie “Life For Me”. Największą katastrofą jest jednak singiel “Hard Out Here”. Piosenka ta, do bólu komercyjna i nieznośnie chwytliwa, lepsze wrażenie robi stroną liryczną, aniżeli muzyczną. Lily ponownie nie owija w bawełnę i daje prztyczka w nos popularnym piosenkarkom

Don’t need to shake my ass for you ’cause I’ve got a brain (PL: Nie muszę kręcić dla ciebie dupą, bo mam mózg).

Szkoda tylko, że to wszystko na tle rytmów typowych dla takich wokalistek.

“Sheezus” to krążek bardzo nierówny. Obok mocnych, ciekawych kompozycji w stylu “Insincerely Yours” czy “Close Your Eyes” Lily Allen serwuje nam mało zajmujące piosenki typu “Air Balloon” czy “Silver Spoon”. Przygotowując płytę,  w której większość tekstów traktować będzie o show biznesie, trzeba zadbać o naprawdę mocny materiał. By nikt nie mógł powiedzieć, że wokalistka dostrzega źdźbło w oku innych, a belki w swoim nie zauważa. Na “Sheezus” zabrakło mi tego wykończenia; pokazania, że Lily faktycznie jest więcej warta od niejednej popowej gwiazdki. Mimo wszystko jej trzecia płyta podoba mi się bardziej niż poprzednia. Wciąż nie jest to jednak poziom debiutanckiego “Alright, Still”.

19 Replies to “#477 Lily Allen “Sheezus” (2014)”

  1. Mi tam się utwory z tej płyty Lily jak najbardziej podobają. Zarówno Hard Out Here, które dostało od ciebie krytyczną opinię jak i Air Balloon, które tobie też nie podeszło do gustu. Jest charakterystyczna stylistyka i może przez to się nie podobać. Najmniej podoba mi się URL Badman, ale pewnie kilka przesłuchań i spodobałoby mi się. Lubię też Sheezus i Our Time, o którym nie wspomniałaś. L8 CMMR poznałem poprzez dziwne lyric video do tego utworu no i także mi się spodobało. Ale najpiękniejsza jest chyba ballada – Somewhere Only We Know. Świetna, wyciszająca i spokojna. Cudna. Powodzenia Lily!
    http://zyciejestmuzykaaa.blogspot.com

  2. Nie słuchałam jeszcze tego albumu, ogólnie obrażanie gwiazd w piosenkach wydaje mi się strasznie słabe, tak jakby nie miała pomysłu na promocję. Utwór ,,Sheezus” nie przypadł mi do gustu, natomiast ,,Air Balloon” dobrze się słucha w takie upalne dni 🙂 Zapraszam na relację z koncertu Black Radio i Room 94 http://www.Music-Rocket.blogspot.com

  3. Kompletnie mnie Lily nie kręci… o ile dwa poprzednie albumy sprawdziłem i przy drugim o dziwo zatrzymałem się na chwilę, to “Sheezusa” nie chcę ruszać, bo single – prócz “Air Balloon” nie przypadły mi za bardzo do gustu… nie porwały jak “Smile” i “The Fear”…

    http://your-chart.blogspot.com/

  4. Twórczość Lily poznałam dopiero w tym roku, upłynie jeszcze dużo czasu, zanim sięgnę po “Sheezus”. Mało tego, załączone utwory wydają mi się takie pospolite w dzisiejszym świecie.
    U mnie nowa notka, zapraszam i pozdrawiam. 🙂

Odpowiedz na „LollexAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *