Swoją pierwszą w karierze epką brytyjska artystka Anna Calvi chce nas przekonać, że mamy dziwną pogodę. Coś w tym musi być, bo mini album “Strange Weather” zasługuje na inną oprawę. Zamiast bezchmurnego nieba – kłębiące się czarne obłoki. Zamiast świecącego Słońca – deszcz, czy nawet burza. Muzyka Calvi nigdy nie była pogodna i sielska. Piosenki artystki zachwycają mrocznym, niepokojącym klimatem. Tak było zarówno na mocnym debiucie, jak i na zeszłorocznym “One Breath”. Epka “Strange Weather” kontynuuje tę tradycję. A przy okazji olśniewa jeszcze bardziej niż studyjne krążki Anny.
Po dwóch w pełni autorskich albumach, Calvi postanowiła zmierzyć się z materiałem cenionych przez nią artystów. Otrzymujemy od niej pięć kompozycji, których oryginalnymi twórcami są m.in. David Bowie czy członkowie zespołu Suicide. “Strange Weather”, w porównaniu do poprzedniego dzieła Anny (krążka “One Breath”), czaruje jeszcze surowszym klimatem. Wspaniałym dopełnieniem nagrań jest oczywiście sama Calvi, która już nie raz i nie dwa pokazała, że śpiewając, oddaje nam cząstkę siebie. Niewiele jest wokalistek, które tak wczuwają się w muzykę i integrują z tekstem. Teatralne wręcz wykonania Anny Calvi robią świetne wrażenie i udowadniają, że mamy do czynienia z artystką kompletną.
Epka przyniosła dwie piosenki, które sprawiły, że padam przed Brytyjką na kolana. Pierwszą z nich jest “Papi Pacify” z repertuaru młodej wokalistki FKA Twigs. Wersja Anny jest bardziej minimalistyczna i nie tak komputerowa. Syntezatory różnej maści zastąpiła najzwyklejsza gitara. To wystarczyło, by po wysłuchaniu tego kawałka zacząć zbierać swoją szczękę z podłogi. Następną kompozycją, w której Anna Calvi pokazała klasę, jest “Lady Grinning Soul”, które w latach 70. nagrał David Bowie. Delikatny, kobiecy wokal w towarzystwie (ponownie) minimalistycznych brzmień potrafi zachwycić i zaintrygować. Świetnie wrażenie robią również zmysłowe “I’m the Man That Will Find You” i jazgotliwe, mroczne “Ghost Rider”. Wisienką na tym pysznym torcie jest duet Calvi z założycielem Talking Head – Davidem Byrnem. Nagrali razem utwór “Strange Weather” z repertuaru Keren Ann. Smyczki i pianino budują patetyczny nastrój tego kawałka, a głosy obu artystów pięknie się razem komponują.
Zdarza się, że przeróbki nie mają w sobie tyle magii, co oryginalne wykonania. Często to my jesteśmy tak przyzwyczajeni do pierwotnych wersji, że w coverze czegoś nam brakuje. Innym razem wina leży po stronie samych wykonawców, którzy nie potrafią tchnąć życia w znane od lat kompozycje. Anna Calvi wyszła z tego obronną ręką. Jej interpretacje znanych piosenek zwyczajnie zachwycają. I na tym zakończmy.
Kim, do cholery, są Arctic Monkeys? krzyczy tytuł jednej z epek brytyjskiego zespołu. Dzisiaj takie pytanie mogłaby zadać jedynie osoba, która przespała nie tylko ostatni rok, ale kilka minionych lat. Arctic Monkeys, grupa z Alexem Turnerem na wokalu, szturmem podbiła listy przebojów i, co ważniejsze, serca słuchaczy albumem “Whatever People Say I Am, That’s What I’m Not”. Dziś panowie nijak nie przypominają tych samych młodziaków, którzy w dresowych bluzach wymiatali w takich kawałkach jak “I Bet You Good on the Dancefloor” czy “Brianstorm”. Dojrzeli (czego chyba najlepszym dowodem jest znakomita płyta “AM” z 2013 roku), lecz wciąż zarażają pozytywną energią.
Mini album “Who the Fuck Are Arctic Monkeys?” wydany został kilka miesięcy po bestsellerowym debiutanckim longplay’u grupy. Miał za zadanie przedstawić początkujący zespół słuchaczom w innych niż Wielka Brytania krajach. Na epce znajdziemy pięć kompozycji łączących w sobie indie rock i garage rock. Jest głośno, jest hałaśliwie, jest też chaotycznie. Ale w tym szaleństwie jest i metoda.
“Who the Fuck Are Arctic Monkeys?” otwiera piosenka, którą z pewnością znacie. Zadziorne, chłopięce “The View From the Afternoon” z gitarowymi solówkami godnymi pochwały, znalazło się na debiutanckim albumie Brytyjczyków. Chociaż jest to bez wątpienia dobry utwór, blaknie przy trzech innych. Do gustu przypadło mi przede wszystkim przebojowe “Cigarette Smoker Fiona”. Zaskakują dwie kolejne piosenki. Spokojne “Despair in the Departure Longue” wprowadza w romantyczny nastrój. W akustycznym “No Buses”, w którym wyczuwam wpływy muzyki country, intryguje mnie wokal Alexa. Mam wrażenie, że poddany został małej obróbce. Tytułowy kawałek, “Who the Fuck Are Arctic Monkeys?”, wyobrażałam sobie jako piosenkę bardzo hałaśliwą i niepokorną. Będącą popisem możliwości zespołu, by każdy po jej przesłuchaniu nie zadawał już głupich pytań, kim są Arctic Monkeys. Tymczasem “Who the Fuck Are Arctic Monkeys?” słucha się dobrze i… tylko tyle. Nie do końca przekonuje mnie długość tego utworu. Ponad pięć minut to za dużo.
Brytyjski zespół znałam od dawna, ale dopiero w ubiegłym roku zainteresował mnie na tyle, bym maglowała na okrągło ich płyty. Jednak o ile częściej wybierałam “AM” czy “Humbug” w porównaniu do takiego “Favourite Worst Nightmare”. Pierwsze utwory Arctic Monkeys może nie należą do najbardziej oryginalnych i zjawiskowych, ale świetnie nadają się na rowerowe szaleństwa, co sprawdziłam na własnej skórze.
Anna Calvi to klasa… A cover tak oryginalnego i trudnego kawałka uwielbianej przeze mnie FKA Twigs sprawił, że zapałałam do niej jeszcze większym szacunkiem.
Niestety nie mam pojęcia kim jest Anna Calvi, możliwe, że dużo tracę nie znając jej twórczości, ale może kiedyś ją poznam. 🙂 Arcitc Monkeys za to kojarzę, ale nie słucham ich muzyki. Nie porywają mnie takie utwory szczególnie, ale posłuchać można. Ale widzę, że ty uwielbiam to fajnie, że mają te grono swoich słuchaczy. 🙂
http://zyciejestmuzykaaa.blogspot.com
Szczerze mówiąc, nigdy o niej nie słyszałam, ale wykonanie jest klimatyczne i perfekcyjne w swojej prostocie 😉
Anny Calvi niestety nie znam, a od Arctic Monkeys ,,Who the fuck are Arctic Monkeys?” nie słyszałam, znam jedynie album ,,AM” który podoba mi się.
Zapraszam na nową recenzje http://www.Music-Rocket.blogspot.com
Nie znam ich twórczości i jakoś mnie do nich nie ciągnie. Świetne recenzje.
Nowy post na http://www.Rebelle-K.blog.pl
Nie znam kompletnie żadnego artysty. Nawet mi się nie kojarzy, choć może Arctic Monkeys. Coś mi świta… coś sobie chyba przesłucham przed snem. 😀
NOWY POST !
http://duskab.blogspot.com/2014/07/nigdy-sie-nie-poddawaj-w-tym-co-robisz.html
ZAPRASZAM !
Dla mnie zdecydowanie lepiej wypada Anna Calvi.
Muszę przyznać, że nie kojarzę zbyt dobrze twórczości Anny Calvi, ale już wcześniej słyszałem o niej same ciepłe słowa. Z kolei Arcitc Monkeys nie mógłbym nie znać 🙂 Uwielbiam szczególnie ich wcześniejsze płyty – debiut, Favourite Wirst Nightmate, no i ocenioną przez Ciebie EP-kę też darzę dużą sympatią.
U mnie odświeżony wygląd bloga i kilka nowych postów. Zapraszam 😉
http://kakofoniczny.blogspot.com/
Muszę kiedyś lepiej zapoznać się z twórczością Anny, bo warto. Natomiast Arktyczne darzę dużą sympatią, ich utwory (przynajmniej te wczesne) są proste, niewymagające, ale za to relaksujące.
Nowa recenzja: “Składam się z ciągłych powtórzeń” Artur Rojek @ http://Fizzz-Reviews.blogspot.com
Zapraszam na recenzję albumu The Dumplings – jednych z najgłośniejszych polskich debiutantów 2014 roku:
http://kakofoniczny.blogspot.com/2014/08/recenzja-dumplings-no-bad-days.html
Zapraszam na nową notkę 🙂 http://magdalenatul.blog.pl/
Ani nie znam ani nie kojarzę żadnego z tych artystów. Pozdrawiam http://magdalenatul.blog.pl/
Nie słyszałam o tej artystce i jakoś mnie nie przekonała do siebie w piosence, którą wstawiłaś. O zespole słyszałam bardzo dużo, ale jeszcze nie miałam okazji przesłuchać tej płyty, ale na pewno wkrótce się za to zabiorę. 😉
songnevergrewold.blogspot.com
Żyję od 1995 roku, od 2005 mniej więcej… Słucham różnorakiej muzyki i autentycznie nie wiem, kim są Arctic Monkeys. Pominę już to, że nazwa kretyńska.