#502 Margaret “Add the Blonde” (2014)

O karierze poza granicami Polski marzy wielu wykonawców. Ważny jest nie tylko talent, ale i cierpliwość, pokora i odpowiedni repertuar. To wszystko ma bohaterka dzisiejszej recenzji – Margaret. Jej przebój “Thank You Very Much” odbił się szerokim echem po Europie. Spora w tym wprawdzie zasługa kontrowersyjnego teledysku, ale nie można nie docenić i samej piosenki. Dziś przed Margaret ciężki sprawdzian. Debiutancka płyta, która zdecyduje o jej być albo nie być.

Margaret ma ten komfort, że może śpiewać po angielsku. Nie chodzi mi tu tylko o to, że włada biegle tym językiem. Udało jej się zrobić coś, o czym wiele innych polskich gwiazd może tylko pomarzyć – jej anglojęzyczne piosenki grane są przez stacje radiowe. Często bowiem spotykamy się z sytuacją, że krajowi wykonawcy na single wybierają jedynie polskojęzyczne utwory, by przypodobać się rodakom i nie zostać zlekceważonymi.

Po angielsku śpiewane były wszystkie piosenki z debiutanckiej epki Margaret, “All I Need”, która ukazała się w ubiegłym roku, będąc zapowiedzią longplay’a Polki. Często spotykam się u dopiero debiutujących artystów z tendencją do wrzucania na pierwszą płytę znanych nam już piosenek z mini albumów (Imagine Dragons, BANKS, Charli XCX). Nie inaczej postąpiła Margaret, która na “Add the Blonde” przeniosła całą epkę “All I Need”. Nie będę więc poświęcać zbyt dużo miejsca starszym utworom, bo moje zdanie o nich od poprzedniego roku za bardzo się nie zmieniło. Wciąż cenię sympatyczne i brzmiące świeżo “Thank You Very Much” oraz kompozycję “Click”. Lubię też spokojniejsze piosenki w postaci “All I Need” i “Get Away”. Jednak na tle nowszych nagrań polskiej wokalistki utwory z epki wypadają dość blado.

Nagrania Margaret krążą gdzieś między popowymi, radiowymi klimatami, zahaczają o świat muzyki tanecznej, czerpią inspiracje zarówno z electropopu jak i brzmień kolorowych lat 80. Wokalistkę porównać możemy do takich gwiazd jak Rita Ora, Cher Lloyd, (nowa) Lily Allen, Cheryl Cole czy Nicola Roberts. A z polskich gwiazd? Myślę, że nie ma takiej, która tworzyłaby popową muzykę na takim poziomie, co Margaret. “Add the Blonde” naprawdę brzmi światowo. Ten przymiotnik nie załatwia jednak wszystkiego. Ważne jest też, by piosenki były po prostu dobre i zachęcały do dalszego wsłuchiwania się w nie.

Z premierowych piosenek wokalistki najbardziej do gustu przypadła mi singlowa kompozycja “Wasted”, z zapożyczonym z utworu “Nash Sosed” Rosjanki Edyty Piechy motywem. To porządny, popowy numer, szybko wpadający w ucho. Nieźle prezentuje się także imprezowy banger “Heartbeat” z prostym, słodkim refrenem i świetnymi, zadziornymi zwrotkami. Warto sięgnąć również po spokojniejsze “Too Little of Love”, podszyte delikatnym tanecznym bitem, oraz “L.O.L”, będące najciekawszym utworem na “Add the Blonde”, dzięki odważnemu połączeniu orkiestrowych partii z przewijającą się co jakiś czas komputerową wstawką. Lubię również przywołujące klimat lat 80., dyskotekowe (ale ze smakiem) “Dance For 2”, w którego bridge’u usłyszeć możemy… saksofon.

Żeby nie było już tak kolorowo… . Są na “Add the Blonde” piosenki, które zwyczajnie pomijam, słuchając tej płyty. Należy do nich przede wszystkim znany nam z epki przebój “Tell Me How Are Ya”. Jakże mnie ten utwór irytuje! Jednak bardziej nie lubię kompozycji “Start a Fire”, która powstała z myślą o Mistrzostwach Świata w siatkówce, odbywających się w Polsce. Piosenki promujące sportowe wydarzenia rządzą się swoimi prawami. Ma być chwytliwie, niezbyt skomplikowanie, niesamowicie energetycznie. Kawałek Margaret spełnia jedynie drugie kryterium. Banalna, elektroniczna muzyka powstać mogła w jedno popołudnie. Piosence brakuje tytułowego ognia, a samo nagranie wygląda bardzo tanio w porównaniu z piłkarskim hymnem “We Are Ole (Ole Ola)” Pitbulla i Jennifer Lopez. Nie przekonują mnie również dwie inne piosenki: pozytywne, choć nieco przekombinowane “Broke But Happy” oraz banalne “As Good As You”.

Mając do pomocy szwedzkich producentów Margaret nagrała płytę, jakiej w Polsce chyba jeszcze nie było – nowoczesną, przebojową, a przede wszystkim nie odstającą od płyt najpopularniejszych popowych gwiazd. Jej piosenki są nagromadzeniem młodzieńczej energii, choć, muszę przyznać, mnie takie klimaty zbytnio ani nie kręcą, ani nie inspirują. Dlatego też słuchając kompozycji Polki zdarzało mi się na początku w połowie je przełączać. Mimo to doceniam próbę odświeżenia polskiej popowej sceny i życzę Margaret szczęścia w podbijaniu kolejnych europejskich państw.

12 Replies to “#502 Margaret “Add the Blonde” (2014)”

  1. Bardzo lubię “Wasted”, “Thank you very much”, “Too Little Of Love” oraz “Heartbeat”. Do reszty chyba muszę się jeszcze przekonać.
    Zapraszam na nową notkę!
    [http://bruisesly.blogspot.com]

  2. Mnie „Broke But Happy” podoba się najbardziej z całej płyty 😉 Od razu przypadło mi do gustu. Poza tym „Too Little of Love” mogłam słuchać na okrągło. W ogóle nie ma piosenki, której nie lubię, nawet albumowa wersja “Start a Fire” jest ok. Trochę zdziwiło mnie w najlepszych “L.O.L.”, mnie się wydaje jedną z najgorszych utworów, taki dziecinny…
    Muszę powiedzieć, że mnie album Margaret przypadł do gustu, często mam ochotę posłuchać czegoś lekkiego, pozytywnego, radosnego, a ten album właśnie taki jest 🙂

  3. Uważam ze płyta jest genialna i niema się czego przeczepić. Życzę piosenkarce sukcesów w europie bo ma na dyspozycje tylko musi trafić w dobre ręce, które mogą jej w tym pomóc.

  4. Nie chcę, aby to zabrzmiało jak krytyka pewnej pani, która “Flirtuje” z “Pożyczonymi”, ale w porównaniu z Margaret jej popowa muzyka jest bez wyrazu. Małgosia brzmi faktycznie świeżo, światowo – trzymam kciuki za to, by nie powiedziała ona ostatniego słowa singlem “Thank You Very Much” i żeby jeszcze udało się jej walczyć na zachodnich listach przebojów. Ma predyspozycje, styl, charyzmę. W jej album muszę jednak się wsłuchać, bo znam go dość pobieżnie… wrażenie jednak mam pozytywne i Twoja recenzja nieco utwierdza mnie, że to dobre odczucie 😉

    http://your-chart.blogspot.com/

  5. Przydałby się nam już w końcu ktoś na miarę skalę światową. Czy będzie to Margaret? Pomimo mojego nijakiego stosunku do wokalistki, życzę jej jak najlepiej.
    Albumu jeszcze nie słuchałem, ale po przeczytaniu twojej recenzji jestem nieco zaciekawiony 🙂

  6. A mi osobiście podoba się każda piosenka, nie ma tam takiej, której nie mogę słuchać, lecz jak to mówi powiedzenie “Stara miłość nie rdzewieje” – zdecydowanie All I Need najlepsze <3

Odpowiedz na „~michalo9846Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *