#562 Ciara “Jackie” (2015)

Amerykańska wokalistka Ciara (niegdyś nazywana księżniczką crunk&b) chce wrócić do gry, wydając album “Jackie”, którego tytuł jest hołdem dla matki artystki. Ciara wchodzi dziś w jej buty, bo sama w ubiegłym roku została mamą, poznając uroki i trudności macierzyństwa. Wychowywanie dziecka przyczyniło się do przerwy, jaką zrobiła sobie wokalistka. Dziś jednak syna podrzucać może niańkom. Czas w końcu zająć się swoją karierą. A ta dawno temu utknęła w martwym punkcie. Czy “Jackie” jest odrodzeniem Ciary? A może płyta ta jest kolejnym nietrafionym pomysłem artystki?

Z Ciarą zaznajomiona jestem już od kilku dobrych lat. Pamiętam, jak wyczekiwałam w radiu piosenki “Like a Boy” z albumu “Ciara: The Evolution”. Potem oczarowała mnie płyta “Fantasy Ride”, z tymi swoimi perełkami w postaci dynamicznego “Work”, “Pucker Up” i “Keep Dancin’ on Me”. Bez trudu polubiłam także dziewczęcy, ale na pewno nie zbytnio uroczy czy słodko naiwny debiut wokalistki – “Goodies”. I na tym w sumie moje zachwyty nad twórczością Amerykanki się kończą. “Basic Instinct” wydane zostało za szybko. Mam wrażenie, że otrzymaliśmy niedopracowany materiał. Album “Ciara” sprzed dwóch lat wyróżnia się kilkoma dobrymi numerami (“Sophomore”, “DUI”), ale zawiera i kilka do bólu nijakich kompozycji (“Overdose”, “Livin It Up”).

Nad nowymi piosenkami artystki czuwali głownie tacy producenci jak Dr. Luke, Harmony Samuels oraz Polow da Don. Cała trójka ma na koncie współpracę z najróżniejszymi gwiazdami czarnej muzyki – Brandy, Mary J. Blige, R. Kelly, Kelly Rowland. Stworzyli również wiele przebojów. Jednak do swojej listy sukcesów Ciary raczej nie dopiszą. “Jackie” to płyta ani gotowa na sukces artystyczny, ani komercyjny, choć melodii prostych, łatwych i przyjemnych na niej sporo.

Zaczyna się od jednej z najdziwniejszych piosenek w karierze wokalistki. “Jackie (B.M.F.)” to kawałek o dwóch twarzach – spokojnej, nieco nawet musicalowej, oraz rozwydrzonej, niegrzecznej, wręcz bezczelnej. A to wszystko na tle tętniącego elektroniczną energią muzycznego podkładu. Nie powiem, w “Jackie (B.M.F.)” dzieje się dużo. Ale czy nie za dużo? Bardziej miarową kompozycją jest taneczne “That’s How I’m Feelin” z gościnnym udziałem niezawodnej Missy Elliott (pamiętacie jej starszy duet z Ciarą, “1,2 Step”? To były czasy!) oraz… Pitbulla, który szczęśliwie nie mieszał się do produkcji. Bez jego interwencji i tak prezentuje się ona nad wyraz przeciętnie. Popowe “Lullaby” zyskuje melodyjnym, łatwym do zanucenia refrenem. Zwrotki tej piosenki to popłuczyny po pierwszych nagraniach Ciary. Na jej tle bardzo dobrze wypada subtelnie przebojowe “Dance Like We’re Making Love”, stając się jedną z najlepszych premierowych kompozycji Amerykanki.

Bardzo spodobało mi się nowoczesne nagranie “Stuck On You”, które świetnie powinno się sprawdzić na niejednym densflorze. Pozytywnie zaskakuje pierwszy z singli promujących “Jackie” – “I Bet”. To dojrzała, wprost klasyczna piosenka łącząca kołyszące rhythm’and’bluesowe rytmy z akustycznymi zagrywkami. Z pozostałych piosenek lubię wracać do tanecznego “Give Me Love” oraz słodkiej kołysanki “I Got You”.

Na “Jackie” trafiło też kilka utworów, których obecność w kolekcji Ciary jest nie tyle niepokojąca, co niezrozumiała. Tandetne “Fly” straszy rozlazłym, nudnym refrenem. “Kiss & Tell” zaczyna się obiecująco. A kończy? Jak typowa piosenka spod szyldu “pop spotyka pospolite r&b”, z której dumna byłaby dopiero zaczynająca swoją karierę nastolatka. Szczytem absurdu jest electropopowe, niestrawne “One Woman Army”, będące materiałem na “idealny singiel”, ale serc słuchaczy raczej ta armia nie podbije.

Bardzo czekałam na nowy album Ciary, bo ujawniane przez nią piosenki zapowiadały niezła płytę. Niestety, “Jackie” nie jest wydawnictwem, na które tak czekałam. To poprawny album. Tyle i aż tyle. Ciara nie wychodzi poza utarte schematy, nie eksperymentuje. Z takim podejściem nie szybko nagra coś, co sprawi, że ponownie padnę przed nią na kolana. Długo się zastanawiałam, czy “Jackie” postawiłabym wyżej niż poprzednika – “Ciarę”. Ostatecznie jednak krążek z 2013 roku szybciej mnie do siebie przekonał.

 

10 Replies to “#562 Ciara “Jackie” (2015)”

  1. Całkiem fajna płyta,ale oczekiwałam czegoś lepszego . ” I Bet”szybko wpada w ucho.Przesłucham zaraz płyty “Fantasy Ride”,skoro Cię oczarowała bardziej dynamicznymi utworami 🙂

  2. Jej muzyka kompletnie nie trafia w moje gusta. Odnoszę wrażenie, że jedyny wart przesłuchania jej numer to ten w kolaboracji z Timberlakiem. Poza Stanami Zjednoczonymi nigdzie dalej nie zrobiła kariery i tak już chyba zostanie.

  3. Na początku mi się ta płyta podobała, ale teraz jakoś… no nie wiem. That’s How I’m Feelin to mój ulubiony utwór a One Woman Army nie wiem czemu, ale kojarzy mi się z Run The World (Girls) Beyonce.

  4. Znam Ciarę z jednego albumu. Niestety, bo album kompletnie mi się nie spodobał. Dzięki Bogu dziś już nic z niego nie pamiętam.
    Przesłuchałam tylko fragment “One Woman Army”, ponieważ znam inny utwór, który jest electropopowy, niezbyt strawny i zastanawiałam się czy to nie ta sama piosenka w różnych wykonaniach. Nie. To dwie różne piosenki, chociaż tę od Porcelain Black da się słuchać, to tego czegoś od Ciary kompletnie nie… Brrr

Odpowiedz na „RblfleurAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *