#578, 579 More Wine Please “Tides” (2014) & Karolina Czarnecka “Córka” (2014)

 

Nazwa młodego, wrocławskiego zespołu More Wine Please skojarzyła mi się z amerykańską grupą The National. A raczej jej liderem, który znany jest z tego, że na scenę wychodzi nie tyle z mikrofonem, co butelką wina. I nigdy nie zdarzają mu się wpadki, nawet, gdy zanim występ dobiegnie końca, trunku już nie ma. Sprawa z debiutującym polskim zespołem ma się podobnie. Nic się nie stanie, kiedy przedobrzymy z jego muzyką. Nie dopadnie nas muzyczny kac, nie zaczną przed oczami skakać tęczowe jednorożce. Co nie znaczy, że całość przeleci przez nas nie zostawiając choć małego znaku.

Polski zespół tworzą Agata Solecka (pianino), Szymon Dynia (gitara), Krzysztof Dynia (bas), Paweł Matyasik (perkusja) oraz wokalistka – Małgorzata Rabiega – obdarzona lekkim, dziewczęcym głosem, którym wyśpiewuje rozmarzone kompozycje zawarte na epce “Tides”. Mini album pełen jest niesamowicie harmonijnych, delikatnych piosenek, które pasują do siebie niczym muzyczne puzzle.

Zaczyna się mocnym (jak na More Wine Please) uderzeniem. “Polyphonic Wind” tylko przez chwilę jest akustycznym, baśniowym nagraniem. Szybko się rozkręca, stając się drugim najbardziej dynamicznym kawałkiem na “Tides”. Pierwsze miejsce pod tym względem należy do piosenki “Frank”, w której Małgosia pokazuje, że nie została stworzona tylko do wyśpiewywania zwiewnych utworów. Nawet jeśli radzi sobie w nich naprawdę dobrze, tak jak w smutnej balladzie “Ghost Town” czy nostalgicznym “Tides”. Koniecznie trzeba sięgnąć po “Constellations”, wysmakowaną kompozycję, w której do wokalistki dołącza Szymon. Ten damsko-męski duet wyszedł im bardzo zgrabnie. Aż chce się więcej.

Osoby zakochane w elektronicznych brzmieniach powinny zwrócić swoją uwagę w kierunku bonusowych nagrań – remixów “Frank” i “Polyphonic Wind” autorstwa Shimmy’ego. Małe podkręcenie tych kawałków ujawniło ich przebojowy potencjał.

“Tides” ładnie przedstawiło nam kapelę More Wine Please. I odsłoniło przede mną tajemnicę nazwy młodej grupy. Ta wrażliwa, intymna muzyka idealnie bowiem pasuje do takiego obrazka: wino, wieczór, dobra książka. A w tle spokojne dźwięki “Tides”.

Pojawiła się niczym grom z jasnego nieba. Kto taki? Karolina Czarnecka, polska aktorka i wokalistka. Wystąpiła na Przeglądzie Piosenki Aktorskiej w 2014 roku ze swoją przeróbką utworu “Heroin and Cocain” The Tiger Lillies (“Hera, Koka, Hasz, LSD”) i szybko stała się sensacją, dzieląc polskich słuchaczy na dwa obozy. Pierwsza grupka miała niezły ubaw nucąc piosenkę o dragach. Druga w opowiadanej przez Czarnecką historii dostrzegła nutkę dramatyzmu. Spora popularność Karoliny sprawiła, że szybko do sprzedaży trafiła epka “Córka”.

Przed państwem historia Tiny (…) przyjechała ze snami, ma pudełka z sekretami i walizkę z mitami

recytuje Czarnecka w otwierającym album “Rozdziale I lepszym”. Swoimi kompozycjami wprowadza nas w świat Tiny, dziewczyny, która przyjechała do Warszawy po lepszą przyszłość, stając się bohaterką gorzkich piosenek zawartych na epce. W wielkim mieście nietrudno stracić własną tożsamość i zwyczajnie się pogubić. To właśnie spotkało Tinę. Nie chcę jednak spojlerować wam jej historii, bo co to za przyjemność znać zakończenie nie otwierając nawet książki?

Muzycznie epka “Córka” to produkcja na światowym poziomie. Roztańczona, pełna wpadających w ucho refrenów. Elektroniczna, ale daleka od oklepanych brzmień. Czerpiąca dodatkowo całymi garściami z r&b, hip hopu i oldskulowych dźwięków.

Obawiałam się trochę tego jak aktorski pierwiastek wpłynie na kształt utworów. Czy Karolina nie przesadzi? Tak się na szczęście nie stało, a najbardziej przerysowaną i teatralną piosenką jest “Stolica” – recytowano-śpiewany kawałek. Pokołysać się możemy przy downtempowym numerze “Mity Tiny”. Przedstawione w remixie “Hera, Koka, Hasz, LSD” wpisuje się w stylistykę albumu będąc jednocześnie najsłabszym momentem “Córki”. Serio. Na drugim biegunie mamy “Zjawę”. Mocny elektroniczny bit świetnie połączył się z dancehallem, robiąc ze “Zjawy” najbardziej dynamiczną piosenkę na epce. Zachwycam się także oldskulowym, hip hopowym “Demakijażem”, w którym gościnnie pojawia się L.U.C.

Zadziorny, przebojowy mini album “Córka” pokazał mi, że na polskiej scenie pojawiła się niesztampowa, inteligentna babka, która szczere teksty opakowała w chwytliwą, odważną muzykę. Czekam na ciąg dalszy historii Tiny.

11 Replies to “#578, 579 More Wine Please “Tides” (2014) & Karolina Czarnecka “Córka” (2014)”

  1. Nie kupuję całej tej Karoliny Czarneckiej. Owszem, “Hera, Koka, Hasz” było całkiem fajnie – intrygujący tekst, ciekawa historia, fajny beat, ale to co teraz tworzy to już kompletnie nie moja bajka. Nie twierdzę, że Karolina nie posiada talentu ale jej twórczość ciągle powiela ten sam schemat. To ciągle są piosenki aktorskie, a z chęcią usłyszałbym coś innego. Pewnie jest to jakaś forma artystyczna, ale mnie ona osobiście kompletnie nie przekonuje.

  2. Uwielbiam “Córkę”! Zakochałam się w tej epce od pierwszych dźwięków. Mam nadzieję, że uda się mojej imienniczce wydać longplay.
    Zapraszam na nowy post! bruisesly.blogspot.com

Odpowiedz na „SzafiraAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *