#602 Foals “What Went Down” (2015)

Początek wakacji upłynął mi w spokojnym, rozleniwiającym rytmie. Aż tu nagle, ni stąd ni zowąd, mignął mi najnowszy singiel brytyjskiej kapeli Foals “What Went Down”. Przesłuchałam i już wiedziałam, że ten kawałek może stać się moim własnym hymnem tegorocznego lata, mimo iż nie spełnia kryteriów idealnego wakacyjnego przeboju. Chociaż Foals traktowałam dotąd po macoszemu, ich czwarta studyjna płyta była jedną z najbardziej wyczekiwanych przeze mnie premier. Jak wypada na tle poprzednich nagrań grupy? Czy pozostałe kompozycje trzymają poziom singli?

Chociaż nad każdym albumem Foals pracowali z innym producentem (na “Antidotes” był to Dave Sitek, w “Total Life Forever” palce maczał Luke Smith, a “Holy Fire” wyszło spod ręki Flooda), konsekwentnie trzymali się swojej stylistyki, serwując nam nie tylko gitarowe, koncertowe numery, ale i kawałki, do których można potupać nóżką. Wyprodukowana przez Jamesa Forda (można było się obawiać o nowe nagrania Brytyjczyków, bo ostatnio pomagał przy dość przeciętnych krążkach “Wilder Mind” Mumford & Sons i “How Big, How Blue, How Beautiful” Florence + The Machine) płyta “What Went Down” nie odstaje od starszej twórczości zespołu.

Foals zrobili coś, za czym naprawdę nie przepadam. Umieścili najlepszą piosenkę na samym początku, przez co przy dalszym odkrywaniu albumu uśmiech nieco mi blednął. “What Went Down” lepiej sprawdziłoby się na półmetku płyty, pełniąc funkcję rozbudzacza. To najostrzejsza kompozycja na krążku, której agresywny, wykrzyczany refren mógłby stać się dźwiękiem mojego budzika. Następny numer, “Mountain at My Gates” prowadzi nas w innym kierunku. To radosny, bujający i zahaczający o pop utwór, którego stylistykę powiela “Birch Tree”, wiosenna, lekka, ale – niestety – nie zajmująca piosenka.

Oprócz “What Went Down” do grona moich ulubionych nagrań zaliczają się “Give It All”, “London Thunder” oraz “A Knife in the Ocean”. Pierwsza z kompozycji pięknie rozkwita. Spokojny, klawiszowy początek przechodzi w bogatszą aranżację, grając na emocjach słuchacza. Poruszenie wywołuje także ballada “London Thunder” – bez tytułowego grzmotu, za to z całym kontenerem liryzmu. Zamykająca album piosenka “A Knife in the Ocean” to najdłuższa propozycja Foals na albumie. Utwór brzmi bardziej klasycznie a mniej efekciarsko. Zespół odpowiednio buduje napięcie, prowadząc nas co i raz do mocnego, pompatycznego refrenu:

What came of the things we once believed? All lost to the depths of a hungry sea (PL: Co się stało z rzeczami, w które kiedyś uwierzyliśmy? Wszystko przepadło w głębinach głodnego morza)

Pozostałe cztery kompozycje (warto dodać, że krążek “What Went Down” liczy zaledwie dziesięć numerów) postawiłabym o półkę niżej niż nagranie tytułowe i piosenki wymienione w poprzednim akapicie. Z “Albatros” dałoby radę wykroić dwa utwory – jeden melodyjny, beztroski oraz drugi bardziej hałaśliwy i mroczniejszy. “Snake Oil” powinien zadowolić osoby spragnione rockowej energii. To zadziorna, garażowa kompozycja, której atutem jest przesterowany wokal Yannisa Philippakisa. Same melodia nie jest powiewem nowości, ale takie nagranie po kilku spokojniejszych numerach było tej płycie potrzebne. “Night Swimmers” i “Lonely Hunter” to kolejne piosenki, w których Foals proponują nam tanecznego rocka.

Może i wstęp z zakończeniem to najlepsze, co daje nam czwarty krążek zespołu, ale środek też nieźle się broni. “What Went Down” to świeża, przebojowa płyta, której wołanie “przesłuchaj mnie ponownie” działa na mnie szybciej i efektywniej niż w przypadku trzech poprzednim albumów Foals.

5 Replies to “#602 Foals “What Went Down” (2015)”

  1. Przyznam, że nieszczególnie przypadł mi do gustu ten album. Pod względem lirycznym i muzycznym jest całkiem dobry, ale jako całość mnie nie przekonuje. Może to po prostu nie mój klimat 🙂

    Zapraszam do nas: Recenzja Lana Del Rey – Honeymoon (2015)

Odpowiedz na „~Arco IrisAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *