#606 Disclosure “Caracal” (2015)

Muzyka po raz kolejny ujawniła swoją dydaktyczną funkcję. Gdyby nie tytuł drugiej studyjnej płyty Disclosure, nie wiedziałbym, że istnieje takie kotowate zwierzę karakal. Poczytałam trochę i dowiadując się, że ssak największą aktywność wykazuje nocą, stało się dla mnie jasne, czemu to on patrzy na nas z okładki albumu “Caracal”. Bracia Guy i Howard Lawrence ponownie rzucili rękawicę innym producentom i przygotowali zestaw utworów, które powinny zagościć na playliście niejednego imprezowicza.

Duet Disclosure pojawił się jak grom z jasnego nieba. W 2013 roku wydali debiutancki, świetnie przyjęty krążek “Settle”, który po brzegi wypełniony był roztańczonymi numerami pokroju “Latch”, “White Noise” czy “Grab Her!”. Płyta zyskała przychylność nie tylko fanów klubowych brzmień, ale i zwolenników bardziej komercyjnych kawałków, którzy wspólnymi siłami wnieśli ją na wysokie miejsca na listach bestsellerów, pomagając tym samym Disclosure w prezentowaniu muzyki na największych festiwalowych scenach.

Do dziś pamiętam swoje pierwsze spotkanie z “Settle”. Zdarzają się płyty, które mam ochotę wywalić przez okno, ale Disclosure zachęcali mnie do tego już przy drugim utworze. Taki paradoks, że wspomniany kawałek (“When a Fire Starts to Burn”) jest dziś dla mnie fundamentem albumu, z którym szybko się przeprosiłam. “Settle” to płyta pełna bangerów. Albo, o ile dobrze interpretuję nowe młodzieżowe słówko, sztosów. “Caracal” pod tym względem zostaje w tyle.

Na poprzednim krążku Disclosure czekały na nas kolaboracje m.in. z Jessie Ware, Elizą Doolittle i AlunaGeorge. Teraz otrzymujemy porcję nagrań z nowymi idolami słuchaczy. Pojawia się młodziutka Lorde, jest i najgorętsze nazwisko ostatnich miesięcy – The Weeknd, a także spora grupa dopiero zaczynających swoje kariery artystów (m.in. Kwabs i Nao). Nie brakuje i dobrego znajomego Disclosure – Sama Smitha.

“Caracal” rozpoczyna się utworem “Nocturnal”, w którym usłyszeć możemy The Weeknd. Ta piosenka, łącząca niespieszną taneczną melodię z r&b, nie robi na mnie większego wrażenia. Niestety. Chętniej wracam do kolejnego numeru, “Omen”. Disclosure postanowili powtórzyć sukces “Latch” i ponownie do współpracy zaprosili Sama Smitha. Wyszło im lepiej, niż się spodziewałam. O ile “Latch” nie potrafi zostać mi w głowie na dłużej (serio!), tak osnute pewną tajemnicą “Omen” to piosenka nietrudna do zanucenia. Zaskoczył mnie wyrazisty, klubowy numer “Holding On” wzbogacony mocnym wokalem Gregory’ego Portera.

Bujające rytmy to cecha nagrania “Hourglass”, które zyskuje dzięki mocnym, ale kobiecym wokalom Jillian Hervey z duetu LION BABE. Nieco nudzi kolejna propozycja Disclosure – trwające prawie pięć minut “Willing & Able” o subtelnym klubowym połysku z Kwabsem. Jak to się mówi – szału nie ma. Czaruje za to “Magnets”, którego główną gwiazdą jest śpiewająca niezwykle zmysłowo Lorde. Wokalistka nie bawiła się dotąd w takie brzmienia, ale mam nadzieję, że jeszcze nie raz coś wspólnie z Disclosure przygotuje. Nie jestem jednak gotowa na kolejny ich kawałek z Nao. Znajdujące się na krążku “Superego” to piosenka, z której można było wycisnąć więcej. Warto posłuchać dwóch ostatnich gościnnych występów: “Good Intentions” z Miguelem (nie odkrywcze, ale za to przyjemne nagranie) i powolnego, niemalże balladowego “Masterpiece” z Jordanem Rakei. Pozostałe dwa kawałki (“Jaded” i “Echoes”) są już (czasem lepszym, czasem gorszym) wokalnym popisem braci Lawrence. Nie dziwię się, że na standardowej edycji “Caracal” nie znalazła się piosenka, która jako pierwsza dała nam znać, że w ekipie Disclosure przygotowują się do sprezentowania nam nowej płyty. Utwór ten nosi tytuł “Bang That” i bliżej mu do stylistyki “Settle” aniżeli “Caracal”.

Nowy krążek Disclosure to płyta równiejsza niż debiut. Piosenki utrzymane są niemalże w jednym rytmie, co pozwala na dobrą zabawę przy ich dźwiękach. Utwory nabierają jednak różnorodności i kolorytu dzięki zaproszonym gościom. Nagrania straciły jednak ten klubowy sznyt na rzecz bardziej powściągliwych melodii. Jest spokojniej, nie tak tanecznie i wybuchowo, przez co nowe kawałki Disclosure bez problemu zakorzenić by się mogły w komercyjnych stacjach radiowych. “Caracal” to naprawdę niezła płyta, choć nie przebiła “Settle”. Wylansowane przez Disclosure brzmienia spod znaku UK garage zdążyły niestety spowszednieć.

8 Replies to “#606 Disclosure “Caracal” (2015)”

  1. Mam trochę odwrotną opinię, może dlatego, że nie zachwycam się ich umc-umc i tak dalej tanecznymi rytmami. Dla mnie jedyny naprawdę świetny kawałek to ‘Magnets’. Na tyle świetny, że kilka dni temu piłowałem go przez pół dnia 🙂 Pozdrawiam! 🙂

  2. Nie lubię takiej muzyki. Nie bawią mnie klubowe rytmy i w ogóle nie czaję kreowania dj-ów i producentów na gwiazdy, albo co gorsza artystów.

  3. Jedyne piosenki jakie znam z teg płyty to Omen i Magnets. Pierwszej nie znosiłam do czasu. Teraz jakoś ją przełykam. Druga też mi nie podeszła za bardzo. Może kiedyś przesłucham cały album.

  4. Jaded to jedyny utwór, który poziomem dorównuje większości Settle, choć jest jeszcze kilka innych ciekawych (Good Intentions, Nocturnal). Szkoda.

  5. Tym razem bracia Lawrence chcą chyba dać się usłyszeć szerszej liczbie słuchaczy, bo niewątpliwie album ma szanse na większy sukces niż poprzedni, a to dlatego, że utwory na nim skomponowane są zwyczajnie modniejsze. Fajnie, że mimo chęci zdobycia większego rozgłosu nie zatracili tego co zdołali wypracować na “Settle”.

Odpowiedz na „~T.K.Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *