Birdy – słowik z Wysp Brytyjskich | #653, 654 Birdy “Fire Within” (2013) & “Beautiful Lies” (2016)

Jasmine Lucilla Elizabeth Jennifer van den Bogaerde, którą świat poznał jako Birdy, zaczynała karierę w wieku, w którym młody człowiek najbardziej pozostaje pod naciskiem oraz presją otoczenia i “autorytetów”. Wokalistce poszczęściło się – wspierająca ją wytwórnia płytowa nie miała ambicji zrobić z niej konkurencji dla Seleny Gomez czy Demi Lovato. Birdy pozostała sobą, przez co publiczność szybko jej zaufała.

Imienny debiut Brytyjki, który ukazał się w 2011 roku, przez swoją zawartość nazwany może zostać “pójściem na łatwiznę”. Wokalistka nagrała bowiem porcję coverów, wśród których w oczy rzucają się kompozycje The National, Bon Iver i The xx. Birdy już na starcie pokazała, że gust ma bardzo dobry. Przed nią stanęło jednak trudniejsze zadanie – udowodnienie, że jej autorskie piosenki są nie gorszej jakości.

“Wings”, czyli piosenka wprowadzająca nas w świat drugiego studyjnego albumu Birdy, to wzorowy opener, który (słusznie wybrany na singiel) namieszał na listach przebojów. Indie rockowe nagranie nie nuży, lecz zaskakuje swoją wyrazistą, smaczną aranżacją, która przywodzi na myśl kompozycje OneRepublic. Nic dziwnego, palce w utworze maczał sam Ryan Tedder. Piosenka należy do grona moich ulubionych kawałków z “Fire Within”. Uwielbiam także oszczędne, folkowe “Words as Weapons”, które urzeka swą wrażliwością, oraz osnute lekkim mrokiem i mogące co niektórych irytować swoim dramatyzmem “Strange Birds” (jakże mogłoby obejść się bez patosu, skoro utwór napisała… Sia).

Co jeszcze przyszykowała dla nas nastolatka? Płyta oferuje nam także gitarowe “Heart of Gold” (w którym głos Brytyjki nabiera nieco mocy), zaaranżowaną na pianino i klawisze popową balladę “All You Never Say”, niestroniące od żywych emocji “No Angel” i wyciszające “Shine”, któremu warto dać szansę dociągnięcia do drugiej połowy, gdzie Birdy spuszcza swój wokal “ze smyczy” i przez chwilę śpiewa całą sobą.

Są na “Fire Within” i piosenki, podczas których słuchania po raz pierwszy pomyślałam, że wokalistka może mieć te swoje siedemnaście wiosen. Lekko ta granica wieku wprawdzie rozmywa się w akustycznym, muśniętym słońcem “All About You” i “Standing in the Way of the Light” (najsłabszy numer na albumie – mogła być kolejna piękna ballada, wyszła nieco przesłodzona, nieciekawa kompozycja), lecz swobodne, akustyczne i nieco naiwne “Maybe” oraz żywiołowe, skoczne “Light Me Up” (coś dla fanów Florence + The Machine) nie pozostawiają wątpliwości – Birdy to nastolatka.

Album otwiera piosenka, która wprawiła mnie w konsternację. Egzotyczny początek utworu “Growing Pains” skojarzył mi się z MØ, lecz dalsza część kompozycji (ciekawa energia, smyczkowe wstawki, świetne gitary) rozwiewają wątpliwości, kto faktycznie popełnił ten kawałek. Utwór to producencki majstersztyk, podobnie zresztą jak następujące po nim mniej oczywiste i odpowiednio łagodne “Shadow”. Pełną młodzieżowej iskry jest piosenka “Keeping Your Head Up”. Mnie niestety numer ten męczy i ani trochę nie zachwyca.

Żywszych momentów doświadczymy na “Beautiful Lies” jeszcze nie raz. Birdy serwuje nam bowiem nowoczesne “Lifted”; romansujące z balladowymi klimatami “Deep End”; przypominające bombastyczną twórczość Adele “Wild Horses”; posiadające niestety banalny refren “Hear Your Calling” oraz “Take My Heart”, które jest moim ulubionym premierowym nagraniem Brytyjki. Wokalistka odnalazła w sobie nieco mroczniejszą stronę i zmajstrowała piosenkę, która potrafi zahipnotyzować.

Większą część trzeciego albumu Birdy wypełniają oczywiście proste, lecz niezwykle ładne ballady, najczęściej zaaranżowane na fortepian i smyczki.  Do moich faworytów należą liryczne, przepełnione smutkiem “Lost It All” oraz lekko ambientowe “Silhouette”. Przyjemnie słucha się wyciszającego “Words” (warto zwrócić uwagę na mocniejszą końcówkę); niepokojącego “Save Yourself”; folkowego “Unbroken” oraz “Beautiful Lies” (jeden z najlepszych wykonań Birdy).

W wywiadach Birdy chętnie mówi o tym, że nie jest buntowniczką i że źle by się czuła w roli kontrowersyjnej gwiazdy estrady. Za słowami idzie i muzyka. Twórczość Brytyjki jest bardzo grzeczna. Momentami aż za bardzo, bo od tego w końcu “rzut beretem” do przesłodzenia. Na szczęście młoda wokalistka z gracją łączy indie pop z folkowymi melodiami, śpiewając o różnych odcieniach miłości. Czegoś mi w tym wszystkim jednak brakuje. Zarówno “Fire Within”, jak i “Beautiful Lies”, potrafią w połowie zmęczyć swoim niezdecydowaniem. Chciałabym, by w przyszłości Birdy wybrała, czy wciąż w jej duszy grają młodzieżowe numery (pokroju “Maybe” czy “Keeping Your Head Up”), czy może znacznie dojrzalsze kompozycje. Tak czy inaczej dwie autorskie płyty Brytyjki trzymają poziom. Którą wolę? Cóż… gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta – ponury, melancholijny debiut to moje ulubione dzieło zdolnej wokalistki.

8 Replies to “Birdy – słowik z Wysp Brytyjskich | #653, 654 Birdy “Fire Within” (2013) & “Beautiful Lies” (2016)”

  1. Słuchałam jej najnowszego albumu, ale jednym uchem mi on wpadł, a drugim wypadł. Może jak się bardziej z nim osłucham to napiszę coś więcej na jego temat.

    Ps: Niedługo recenzja nr 666. Wcielisz może mój pomysł w życie? ;>

    Pozdrawiam, Namuzowani

  2. Uwielbiam 🙂 Co prawda chyba nigdy w moich upodobaniach nie przebije Florence and The Machine, ale jest bardzo wysoko 🙂

    1. Są gusta i guściki. Ja nawet ją lubię. Może kiedyś ją polubisz? Ale mimo wszystko szanuję Twoją wypowiedź ;). Co do Lorde, nie przepadam. Strasznie marudzi (np. w Royals to Royaaaaaaal (roooooojalllll))

Odpowiedz na „AniaAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *