#725 Savages “Adore Life” (2016)

Maybe I will die tomorrow so I need to say: I adore life. Kochaj życie. Żyj teraźniejszością. Ciesz się z małych rzeczy. Wyczytać to – choć nie bez trudu – można między wersami piosenek z drugiej studyjnej płyty londyńskiej formacji Savages. Zespół na mojej drodze stanął w dobrej chwili. Grudzień poświęcam zazwyczaj na przesłuchiwanie płyt, które zagubiły mi się w gąszczu innych nowości z ubiegłych dwunastu miesięcy, by mieć czym uzupełnić swoje muzyczne podsumowanie. “Adore Life” przykuło moją uwagę tytułem i prostą, acz mocną okładką. Murem za tym po prostu musiała stać dobra muzyka.

Ile potraficie wskazać kobiecych – innych niż girlsbandy – zespołów? Takich, w których to płeć piękna odpowiedzialna jest za teksty, muzykę, instrumenty, obrany kierunek? Trochę nad tym myślałam i miałam spory problem z wypisaniem takich kapel. Zawsze większą popularnością cieszyły się męskie grupy, kiedy kobiety zaistnieć mogły w wokalnych zespołach pokroju The Supremes, The Andrew Sisters, TLC czy The Pointer Sisters. Mamy wprawdzie rock-liderki w postaci Gwen Stefani (No Doubt), Shirley Manson (Garbage) czy Amy Lee (Evanescence), ale rzadko mówi się o formacjach wykonujących mocniejszą muzykę, składających się z samych kobiet. Warto więc poświęcić pięć minut (a nawet więcej) Savages.

Jehnny Beth, Gemma Thompson, Ayse Hassan i Fay Milton do świadomości odbiorców szturmem wdarły się w 2013 roku, kiedy to ukazała się ich debiutancka płyta “Silence Yourself”. Dziewczyny zaliczyły mocny debiut, zgarniając po drodze nominację do prestiżowego Mercury Prize. Wykorzystując oklepany zwrot: poprzeczka zawisła wysoko. “Adore Life” jest więc tym słynnym testem drugiej płyty. Tym “być albo nie być”.

Rozpoczyna się od konkretnego, rockowego uderzenia. “The Answer” w warstwie muzycznej jest nagraniem dość prostym. Zapamiętuje się go głównie ze względu na nerwowe wyśpiewywanie kolejnych wersów przez liderkę formacji. Nieco spokojniej robi się w pulsującym “Evil” i “Sad Person”. Piosenki te robią odpowiedni podkład do niesamowitej ballady “Adore”, która jest nie tylko moim  ulubionym punktem drugiego wydawnictwa Savages, ale i jednym z najlepszych singli mijającego roku. Mnie najbardziej ujął depresyjny, gorzki wydźwięk utworu, współgrający z mrocznym klimatem nagrania. Świetnie słucha się następnej propozycji zespołu (“Slowing Down the World”), będącą bujającą, wysuwającą na pierwszy plan basową gitarę kompozycją.

I need something new in my ears

śpiewa Jehnny w ostrym, post punkowym “I Need Something New”, nie siląc się jednak na żadne eksperymenty, lecz cofając się w czasie o dobre trzy dekady i przypominające o takich grupach jak Siouxsie and the Banshees czy nawet Pixies. Nowofalowe “Surrender”, lekko co jakiś czas przyspieszające “When in Love” czy atakujące nas głośnymi, porywczymi dźwiękami (i zaskakujące balladowym mostkiem) “T.I.W.Y.G.” to Savages, które znamy i lubimy. Na zakończenie dziewczyny serwują nam drugi spokojny utwór. Chłodny, metaliczny “Mechanics” przeszywa na wskroś.

Jak już na wstępie wspomniałam, na Savages trafiłam stosunkowo późno. Zespół pewnie już myśli o kolejnym albumie, a ja dopiero zasłuchuję się w “Adore Life”… Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Nie będąc więc osobą oddającą od lat pokłonów “Silence Yourself”, mogłam z pozbawioną oczekiwań i podejrzeń głową usiąść do zapoznawania się z tegorocznymi piosenkami czwórki Brytyjek. Początek był ciężki, chciałam nawet płytę odstawić. Jednak “im dalej w las”, tym bardziej mnie te brzmienie ciekawiło i przyjemnie spowijało swoim chłodem. “Adore Life” to jeden z najważniejszych albumów z łatką “rock”, jakie wjechały na sklepowe półki w 2016 roku.

3 Replies to “#725 Savages “Adore Life” (2016)”

  1. Cieszę się, że się spodobało. U mnie od początku roku “Adore Life” było mocnym kandydatem na album roku 😉 Mimo to dość rzadko go słucham. Muszę być w odpowiednim nastroju by ta muzyka trafiła do mnie ze stuprocentową skutecznością.

    Pozdrawiam, Namuzowani

  2. Aż próbuję sobie przypomnieć, kiedy o nich pisałem. Chyba już sporo czasu temu, bo zdążyłem zapomnieć. Więc fajnie się coś takiego czyta u Ciebie, bo kilka utworów na tej płycie było naprawdę niesamowitych. Czas ją sobie odświeżyć 🙂

    U mnie nowy wpis, nowy dział i odpowiedź na Twoje pytanie, więc zapraszam 😀

    Pozdrowienia,
    Bartek

Odpowiedz na „~bartosz-po-prostuAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *