#775 Katy Perry “Witness” (2017)

Jest jedna rzecz, za którą Katheryn Hudson, amerykańską wokalistkę działającą pod pseudonimem Katy Perry, bardzo lubię – daje słuchaczom od siebie odpocząć. Można się więc za nią stęsknić, a po jakimś czasie nawet wypatrywać nowej płyty. A ona już czeka na nas w sklepach. “Witness”, bo taki tytuł nosi czwarty (piąty, jeśli liczymy chrześcijańskie “Katy Hudson”) album wokalistki, zdobi okładka, o którą prędzej podejrzewałabym Peaches. Miła odmiana po cukierkowym, nijakim “Prism”. W parze z odważniejszą grafiką powinna iść nieszablonowa, śmiała muzyka. Jak jest w tym przypadku?

W ostatnich paru latach rywalki Perry z popowego gwiazdozbioru poddały swoje brzmienia niemałym rewolucjom. Rihanna wydała niesamowite “Anti”, Lady Gaga zaprezentowała amerykańską “Joannę”, Selena Gomez dojrzała na “Revival”, a Miley Cyrus przeszła samą siebie na “Miley Cyrus & Her Dead Petz”. Krótko mówiąc – zrobiły płyty dla siebie. Na “Witness” Katy nie udaje, że nie interesuje już jej robienie hitów. Mniej się jednak napina i chętniej stawia na bardziej złożone produkcje spod znaku electropopu. I aż chce się spytać: co tak późno? “Witness” powinno było ukazać się kilka lat temu.

Trzy pierwsze piosenki podczas każdego podejścia do płyty sprawiają, że mam ochotę dać sobie z nią spokój. W “Hey Hey Hey” za daleko poszła obróbka głosu Katy. “Roulette” jest przyciężką, atakującą kakofonią głośnych dźwięków kompozycją. Z kolei nudny tytułowy numer zainteresował mnie jedynie mroczniejszym, wibrującym mostkiem. Skoro już jestem w temacie piosenek, które robią na mnie mniejsze wrażenie, nie mogę nie wspomnieć o balladach. Nigdy się nie oszukiwałam – Perry to nie Whitney Houston. W jej przypadku spokojne utwory to tylko chwila oddechu przed kolejnymi bangerami. Na “Witness” wokalistka proponuje nam lekkie, pięknie się rozpoczynające, lecz zawodzące banalnym, rzewnym refrenem “Miss You More”; szybko uciekające z mojej pamięci “Save As Draft” oraz eksponujące pianino, dłużące się “Into Me You See”, wrzucone na koniec albumu chyba tylko po to, by tradycji stało się za dość*. Z bardziej rozrywkowych numerów nie przekonuje mnie także “Bigger Than Me”, będące piosenką przypominającą o euro dance z przełomu wieków. Jeszcze tylko gościnnej zwrotki Kate Ryan brakuje.

Na szczęście reszta “Witness” to piosenki, które z pewnością trafią do mojego katy’owego best of, walcząc o wysokie pozycje z “Who Am I Living For?”, “E.T.” i “UR So Gay”. Najmocniejszym momentem albumu jest singlowe “Chained to the Rhythm”. Utrzymana w klimatach pulsującego, podbitego lekką melancholią disco i dancehallu (to zasługa Skipa Marley’a) zaskakuje swą dojrzałością, intrygując tekstem pełnym aluzji do politycznych wydarzeń ostatnich miesięcy. Piosenka – określona przez Perry mianem “purposeful pop” – jest jedynym takim utworem na albumie. Pozostałe nieco odstraszają warstwą liryczną, lepiej wypadając od muzycznej strony.

Wspomniany Marley nie jest jedynym gościem na płycie. W całkiem przyjemnym, wpadającym w ucho i pełnym kuchennych metafor (czyżby inspiracją było “Eat the Music” Kate Bush?) “Bon Appétit” udziela się hip hopowe trio Migos. W “Swish Swish” (kawałku o house’owym zabarwieniu i aluzjach do pewnej mało sympatycznej blond piosenkarki) pojawia się Nicki Minaj.

Z solowych numerów największe wrażenie robi na mnie “Power”, współtworzone przez Jacka Garratta. Utwór faktycznie ma moc. To piosenka, jakiej się po Katy nie spodziewałam. Odważna, elektroniczna, świeża. Ciekawsza od tego, co na solowym albumie serwował nam sam Garratt. Brytyjczyk nie jest jedynym zaskakującym współpracownikiem wokalistki. Trzy kompozycje są dziełem kanadyjskiego synth popowego duetu Purity Ring. Dwie z nich – “Miss You More” i “Bigger Than Me” – nie wypaliły, ale “Mind Maze” słucha się dobrze. Nawet ten autotune nie razi, nieźle prowadząc głos Perry po subtelniejszych ścieżkach od tych, które zespół wydeptał płytą “Shrines” a utwierdził “Another Eternity”. Warto sięgnąć także po klubowe r&b postaci “Déjà Vu”, nęcące “Tsunami” oraz zwracające uwagę obecnością gospelowego chórku, brzmiące mniej nowocześnie od albumowych kolegów “Pendulum”.

Z Katy Perry zawsze miałam ten problem, że jej płyty dość szybko odstawiałam na bok. Nawet “One of the Boys”. Żadna z nich w całości nie jest tak pociągająca, jakbym sobie tego życzyła. Także “Witness” z tego schematu się nie wyłamuje, będąc jednak albumem oryginalniejszym i ciekawszym od swoich poprzedników. A to już coś w świecie współczesnego popu. W jej premierowych utworach intryguje mnie także ten smutek. Niby tańczymy, ale bez uśmiechu od ucha do ucha. Podoba mi się to śmiałe zanurkowanie wokalistki w elektroniczne rejony i odejście od nagrywania piosenek, które atakują słuchacza deklaracjami: jesteśmy tu, by zdobywać szczyty list przebojów. Chwytliwe refreny od dawna nie są rzeczami, których szukam w muzyce. Może właśnie tak objawia się dojrzałość Katy? Większe skupienie na brzmieniach (w przypadku “Witness” chętnie m.in. przywołujących echa lat 90. i nowej fali lat 80.)  niż kalkulacjach?

Warto: Power & Chained to the Rhythm

* Jej dwie poprzednie płyty (wersje standardowe) także zamykały ballady.

9 Replies to “#775 Katy Perry “Witness” (2017)”

  1. Mam ją w kolejce do przesłuchania od dnia premiery,ale trochę boję się po nią sięgać…Nigdy z Katy Perry nie było mi po drodze,ale jestem ciekawa jej nowego krążka..Nie spodziewam się wiele,bo podobnie jak Ty –
    zawsze szybko odstawiam na bok jej płyty.. Chained to the rhythm też mi się podoba 😉
    Co do Twojego pytania,nie wiem,czy widziałaś odpowiedź na blogu -w książeczce płyty “El Dorado” są wpisane całe teksty piosenek 😉
    Miłego weekendu !

  2. Nie jestem wielką fanką Katy, więc raczej nie wezmę się za przesłuchanie “Witness”, ale może kiedyś ciekawość mnie zeżre i się skuszę. 😉
    Zapraszam na nowo powstałego bloga muzycznego – goodsoundsvibes.blogspot.com – gdzie właśnie pojawiła się recenzja nowej płyty Lorde.
    Pozdrawiam!

  3. Pamiętam, jak mnie pytałaś o wrażenia po pierwszym singlu i jak ze zdziwieniem stwierdziłem, że Katy Perry ma wreszcie coś do powiedzenia. Niestety cały album nie jest już tak do końca przemyślany i po kilku przesłuchaniach sprawia wrażenie dosyć chaotycznego. Nie jest to jej “Ray Of Light”, być może Katy musi jeszcze trochę do tego dorosnąć, bo w tym momencie sama chyba nie wie, czy chce rozśmieszać (Bon Appetit), czy wzruszać (Chained…).

    Pozdrowienia,
    Bartek

    PS. Nowy wpis.

  4. Przesłuchałam już ten album dwa czy trzy razy i oprócz singli, “Roulette” i “Miss You More” w ogóle nie zostało mi w pamięci. Myślę, że to jedna ze słabszych popowych płyt, które ukazały się do tej pory.
    Trafne porównanie do Rihanny, Gagi czy Gomez, tak jakoś… nie wpadłabym na nie. 😀
    Pozdrawiam.

  5. Ja osobiście uwielbiam ten album <3 Moim zdaniem jest równy jak nie lepszy od Prismu.Zawsze byłem wielkim fanem Katy ale ten album przerósł nawet moje oczekiwania .Prawie wszystkie piosenki są bliskie mojemu sercu -są bardzo dopracowane i różnorodne-dzięki Bogu ,że mam już swoj egzeplarz -to był jeden z najlepszych zakupów w tym roku i ogolnie <3

  6. Zdecydowanie czekałam na recenzję tego albumu i bardzo mnie ona cieszy. 😛

    Mnie najbardziej podobał się drugi album Katy, po późniejszych przeżyciach wokalistki spodziewałam się czegoś… Innego. Teraz tym bardziej. Spodziewałam się, że coś w końcu zmieni, przytoczone przez Ciebie przykłady świetnie opisują, to co mam na myśli.

    Spodziewałam się czegoś nowego, odważnego, a nie czegoś podobnego, może jedynie delikatnie zmodyfikowanego. Choć jest tutaj parę piosenek, które są dla mnie okej, raczej nie będę wracać do tej płyty. Zawiodły mnie także ballady, te z poprzednich albumów były zdecydowanie lepsze. Tutaj ani jedna piosenka nie wywołała u mnie jakichś emocji, ani nie zapadła mi w pamięci.

  7. Może kiedyś dojdę do tego albumu, nie zdążyłam jeszcze przesłuchać poprzedniego, ale przede wszystkim dlatego że single mnie nie porwały. Z tego też znam tylko singiel i średnio mi się podoba (bon apetit czy jakoś tak), chociaż mimo to chciałabym kiedyś przesłuchać całość 😉

Odpowiedz na „~AliceAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *