#878 Kimbra “Primal Heart” (2018)

Z pewnych szufladek się nie ucieknie. Przekonała się o tym aż za dobrze nowozelandzka wokalistka Kimbra, która przez wielu melomanów nadal kojarzona jest jedynie z występem u boku Gotye w niespodziewanym przeboju “Somebody That I Used to Know”. Lata jednak mijają, a dwudziestoośmioletnia artystka coraz ciężej pracuje na własne nazwisko. I gdyby tylko radia były jej przychylniejsze i chętniej wrzucały do playlist jej single, przy okazji premiery jej kolejnej płyty mogłaby w końcu zostawić przeszłość za sobą i zyskać status globalnej pop gwiazdy.

Dość długo kazała nam Kimbra czekać na następcę “The Golden Echo” z 2014 roku. Nie jest łatwo zapomnieć o tym barwnym wydawnictwie. Nowozelandka od czasu debiutanckiego “Vows” zrobiła ogromny krok do przodu, prezentując nam granie odważniejsze, bardziej zwariowane (choć w tym całym szaleństwie twardą ręką przez nią pilnowane) i po prostu ciekawsze. Popowe, ale muskane raz mocniej raz mniej elementami funku, disco, soulu oraz r&b, na którym wzrok podczas prac nad “Primal Heart” Kimbra zatrzymała na dłużej. Jej życzenia w dźwięki starał się przełożyć John Congleton, jeden z najbardziej wziętych producentów, który ostatnio pomagał m.in. Goldfrapp, St. Vincent, Nelly Furtado i Future Islands.

Otwarcie “Primal Heart” jest co najwyżej średnie. “The Good War” niezbyt buja, będąc utrzymaną w średnim tempie miksturą złożoną z r&b i syntezatorowego popu. Dużo większe wrażenie robi plemienne, egzotyczne “Top of the World” z niemalże rapowymi wstawkami Kimbry i produkcją za którą odpowiada m.in. Skrillex. Kompozycja ta jest moim ulubionym momentem trzeciego krążka nowozelandzkiej wokalistki. Dużym, choć mniejszym uczuciem darzę także takie nagrania jak “Everybody Knows”, “Recovery”, “Human”, “Past Love” i “Right Direction”. Pierwszy z utworów zaskakuje swoim tropikalnym, pulsującym brzmieniem, na tle którego Kimbra kreśli wyznanie do byłego ukochanego – I was young and gullible but baby I grew. Rhythm’and’bluesowo-soulowe “Recovery” kontrastuje z nowoczesnym “Human”. O ile ta druga piosenka jest nagraniem skrojonym pod słuchacza z XXI wieku, tak słodkie “Past Love” i subtelne “Right Direction” przenoszą nas w czasie do przełomu lat 60. i 70. Taki zabieg ze strony Kimbry nie dziwi – w końcu już na “The Golden Echo” czerpała pełnymi garściami z tego, co było.

Brzmienia retro artystka przemyciła także w balladzie “Version of Me”, w której śpiewa na tle tworzonej przez pianino i smyczki filmowej melodii. Także zamykające album “Real Life” uderza w spokojniejsze struny. Surowa, elektroniczna piosenka, w której głos Kimbry poddany został małym modyfikacjom, przywodzi na myśl chłodne dokonania Bon Iver. Nie potrafię niestety polubić electropopowego utrzymanego w średnim tempie “Like They Do on the TV”. W utworze nieco irytuje mnie często wykorzystywany przez wokalistkę falset. Do gustu nie przypadły mi także nijakie “Black Sky” oraz dyskotekowe, lecz niezbyt zachęcające do zabawy “Lightyears”.

“Primal Heart” jest najbardziej popowym wydawnictwem w niedługiej karierze Kimbry. Niby artystka chętniej niż poprzednio sięgnęła po r&b, lecz zrobiła to w sposób bardzo zachowawczy, mało odważny. Porzuciła też szaleństwa na korzyść gładszych produkcji i paru wpadających w ucho refrenów. Jej nowa muzyka zyskała radiowy pierwiastek, lecz straciła swoje ekstrawaganckie, surrealistyczne oblicze. Warto posłuchać, choć na mnie nadal większe wrażenie robi “The Golden Echo”.

Warto: Top of the World & Right Direction

4 Replies to “#878 Kimbra “Primal Heart” (2018)”

  1. Jak dla mnie, brakuje jej tego magicznego pierwiastka, który pozwoliłby jej szerzej zaistnieć. Niby te piosenki są oryginalne, ale jednak bez wyjątkowego polotu. Pozdrawiam i zapraszam do siebie. 🙂

Odpowiedz na „Justyna ParuckaAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *