#932 James Blake “Assume Form” (2019)

Dopiero co zdążył minąć pierwszy miesiąc nowego roku, a ja już znalazłam płytę, która ma szansę namieszać w moim końcoworocznym podsumowaniu. I naprawdę nie przypuszczałam, że będzie to album właśnie tego faceta. Muzyka trzydziestoletniego Jamesa Blake’a podobała mi się odkąd pamiętam, ale nigdy nie oczarował mnie na tyle, bym nie mogła się od niego oderwać. Aż tu nadszedł osiemnasty stycznia i premiera “Assume Form”…

Muzyczna kariera Brytyjczyka sięga 2010 roku, kiedy to ukazały się trzy epki (“The Bells Sketch”, “CMYK”, “Klavierwerke”), które nakreśliły nam obraz Blake’a jako muzyka o sporych pokładach wrażliwości i wyrafinowanym guście. Artysta śmiało spacerował po soulowych, post-dubstepowych czy elektronicznych dźwiękach, otrzymując z ich mieszanki piosenki niezwykle minimalistyczne i chlodne. Jednocześnie stał się ulubieńcem wykonawców rhythm’and’bluesowych i hip hopowych, a jego produkcje są ozdobą albumów Beyoncé, Franka Oceana, Jay’a Z i Vince Staplesa. Na własnym, najnowszym krążku James wzbogaca aranżacje o czarne brzmienia, korzystając z pomocy znajomych z branży.

Utwory, w których artysta dopuszcza do głosu raperów, należą do najmocniejszych i najbardziej zaskakujących momentów “Assume Form”. Świetnie wybrzmiewa niespecjalnie oryginalne “Mile High” (feat. Travis Scott & Metro Boomin), które przyciąga uwagę swą subtelnością i mrocznym klimatem. Można się przy tym numerze zrelaksować, tym bardziej, że zaproszony do współpracy Scott poskromił na chwilę swą energię. Podobną atmosferą charakteryzuje się “Tell Them” (feat. Moses Sumney), piosenka, w której najciekawsze rzeczy dzieją się w tle (smyczki i egzotyczne dźwięki!). Współpraca Jamesa z André 3000 także dała świetny efekt. “Where’s the Catch?” przyspiesza, by za chwilę zwolnić. Blake śpiewa tym swoim spokojnym, smutnym głosem, by za chwilę oddać mikrofon rozpędzonemu członkowi formacji OutKast. Właśnie dla tych zwrotów akcji i pozornie niepasujących do siebie elementów warto dać temu utworowi szansę. A potem sięgnąć po ostatni, najbardziej niespodziewany featuring. W latino-elektronicznym “Barefoot in the Park” udziela się hiszpańska sensacja ostatnich miesięcy – Rosalía. Ta dwójka niesamowicie do siebie pasuje, na zmianę przekazując zamkniętą w sobie melancholię.

Pozostałą część “Assume Form” wypełniają solowe popisy Brytyjczyka. Spośród nich do gustu najbardziej przypadły mi takie utwory jak “Lullaby for My Insomniac”, “Don’t Miss It”, “Are You in Love?” oraz nagranie tytułowe. Pierwsza z piosenek jest przesiąkniętą niepokojem, mistyczną balladą. U artysty zadziała się magia, a sam utwór, mimo swojego tytułu, spędza mi sen z powiek od pierwszego usłyszenia. “Don’t Miss It” zwraca moją uwagę intrygującymi wokalnymi zabawami i przygnębiającym klimatem. Romantyczne “Are You in Love?” to przede wszystkim ładne, spokojne wokale Blake’a i soulowa aranżacja, na którą z powściągliwością nałożono komputerowe dźwięki. “Assume Form”, mimo pasującej do znanej nam od lat minimalistycznej stylistyki Jamesa, absorbuje wieloma elementami – pianinem, smyczkami, miarową perkusją, poetyckim tekstem i wokalizami Brytyjczyka, który z każdą minutą zdaje się opadać z sił.

James Blake jest wykonawcą, do muzyki którego nawet nie zdaję sobie trudu, by kogoś przekonywać. Jego soulowo-elektroniczne melodie i wyśpiewywane smutnym, często zahaczającym o wysokie rejestry głosem opowieści przypadają do gustu osobom o podobnej wrażliwości. Łatwo się wówczas w tym wykreowanym przez niego świecie zatracić i przepaść na długie godziny. Doświadczyłam tego dopiero przy okazji “Assume Form” – czwartej płyty w jego dyskografii. Ten krążek naprawdę wciąga, choć, umówmy się, Blake nie odkrywa na nim Ameryki. Robi za to muzykę, która mu odpowiada najbardziej. I jest w tym przekonywujący jak nigdy wcześniej.

Warto: Mile High & Lullaby for My Incomniac & Don’t Miss It

4 Replies to “#932 James Blake “Assume Form” (2019)”

  1. No jeśli mamy początek roku, a Ty już piszesz o płycie, która ma szansę namieszać w tegorocznych podsumowaniach no to nie mogę jej przegapić. Gdzieś ostatnio natrafiłem na Spotify na jego wykon LIVE i przez kilka dni obsesyjnie słuchałem.

  2. Jak na razie moje muzyczne fascynacje z 2019 liczą hmmm, aż dwie piosenki. 😀 Artysty nie kojarzę, po okładce przypuszczałam, że to jakiś chłopak z gitarą. Wątpię, abym sięgnęła po ten album, ale załączone kawałki są niezłe.
    U mnie nowy wpis, zapraszam i pozdrawiam. 🙂

Odpowiedz na „RblfleurAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *