#1032 Kesha “High Road” (2020)

2010 rok. Rozczochrana blondyna budzi się po melanżu w wannie i ani myśli posiedzieć w domu. Ciągnie ją do zabawy. Tą dziewczyną była Ke$ha, której singiel “Tik Tok” przed dekadą święcił triumfy na listach przebojów. W ciągu dziesięciu lat artystka przeszła długą, niezbyt przyjemną drogę naznaczoną wieloma prywatnymi potknięciami. Oczyszczeniem był album “Rainbow”, a tegoroczna premiera, “High Road”, uchodzić może za krążek, na którym Kesha wkracza na nowy szlak, oglądając co jakiś czas stare zdjęcia.

Wydana po pięciu latach przerwy płyta “Rainbow” była jednym z najbardziej pozytywnych zaskoczeń 2017 roku. Amerykanka porzuciła elektropop na rzecz czegoś mniej odtwórczego. Postanowiła zbliżyć się do swoich idoli i spróbować swych sił w bardziej gitarowych brzmieniach, chętnie zahaczających o country (pamiętacie jeszcze duet z Dolly Parton?) czy garażowy rock (współpraca z Eagles of Death Metal). Na albumie błyszczały także teksty, których powstawanie dla samej Keshy było formą terapii. “High Road”, jak sama zainteresowana opowiada, jest krążkiem stworzonym na luzie, po pozbyciu się ciemnych myśli, które dotąd kłębiły się w jej głowie.

Już pierwsza kompozycja zaskakuje. Wygrywany na pianinie wstęp do “Tonight” przeobraża się w bardziej dynamiczny utwór o delikatnie elektronicznym zacięciu. To jeden z tych momentów “High Road”, kiedy chciałoby się powiedzieć, że Kesha spotyka starszą wersję samej siebie. Fanów jej zadziornego, niepokornego oblicza zadowolą z pewnością takie kawałki jak bounce’ujące “Raising Hell”; wyróżniające się inspirowaną grami video melodyjką “Birthday Suit”; zwracające uwagę rapową wstawką samej Ke$hy (jak numer ten zaanonsowała artystka) “Kinky oraz cheerleaderkowe “High Road”. Razem z balladą “Shadow”, denerwującym “Little Bit of Love” oraz równie irytującym, lekko przaśnym “Chasing Thunder” (aczkolwiek nieźle mogącym wypadać na koncertach) są to piosenki, po które sięgać będę rzadko.

Podoba mi się za to druga odsłona albumu, choć jednocześnie rozumiem, że dla gwiazdy pop krążek tylko z takimi nagraniami byłby strzałem w kolano. Rywalizację o miano tego najlepszego momentu “High Road” wygrywa u mnie “Potato Song (Cuz I Want to)”. Niesiona cyrkowymi motywami kompozycja jest porywającym, dziwacznym dziełem o delikatnie absurdalnym, choć jednocześnie skłaniającym do myślenia tekście. Zauroczyło mnie także minimalistyczne “Honey”, które jest akustyczną wariancją Keshy na temat r&b (do tego te chórki!). Cieszy, że wokalistka ponownie sięgnęła po country. Skromne, urokliwe “Cowboy Blues” oraz nastrojowe, emocjonalne “Resentment” udowadniają, ze Keshy w tym gatunku naprawdę do twarzy. Po kilku odsłuchach zyskują takie numery jak pastelowa, nieprzekombinowana ballada “Father Daughter Dance” oraz oldskulowe, prościutkie “BFF”, które jest intrygującą odą do przyjaźni.

Płyta “High Road” sprawia mi sporo problemów. Niby cieszy, że Kesha nie miała ochoty powrócić do elektropopu, który w jej wykonaniu bardziej mnie bolał niż przypadał do gustu, ale sporo jej nowych utworów w górę ciągnie nie muzyka, lecz warstwa tekstowa. Bo Kesha wciąż wie, czym jest sarkazm i cięty język. Nieco przeszkadza też jej niezdecydowanie. Być rozwydrzoną dziewczyną czy pokazywać się z poważniejszej strony?  Wkroczyć na parkiet czy usiąść gdzieś z boku z gitarą? W efekcie “High Road” brzmi jak składanka, na której próbuje połączyć swoje dwa oblicza.

Warto: Honey & Potato Song (Cuz I Want to)

3 Replies to “#1032 Kesha “High Road” (2020)”

  1. Fajnie, że Kesha pozbierała się po tym wszystkim, ale osobiście nadal nie potrafię przekonać się do jej twórczości.
    Zapraszam na nowy wpis 🙂

  2. Ja lubię tę płytę (szczególnie w styczniu miałam fazę na “My Own Dance”- w tym utworze szczególnie podoba mi się to nawiązanie do “Tik Tok” 🙂 ), w całości fajnie jej się słucha. I podoba mi sie to zróżnicowanie, chociaz muszę się z Tobą zgodzić, że faktycznie teksty są mocniejszym punktem jej utworów. Tak samo było z “Rainbow”, chociaż też musze przyznać szczerze, że odsłony Keshy z poprzedniego albumu bardziej przypadła mi do gustu. Ale jak dla mnie “High Road” jest ok.

Odpowiedz na „DavidAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *