O niej już od dawna nie mówi się jedynie jako o siostrze słynnej Miley. On jest zaś australijskim tekściarzem, który dopiero przed chwilą sięgnął po mikrofon. Spotkali się w 2019 roku i od razu zaiskrzyło. Najpierw było kilka pojedynczych numerów na drugą epkę Noah Cyrus, a dziś PJ Harding staje ramię w ramię z wokalistką. Efektem ich współpracy jest niedługi album “People Don’t Change”.
Sześcioutworowa epka jest rozwinięciem akustycznych popowych kompozycji zerkających na folk i country, które na ubiegłorocznym dziele “The End of Everything” prezentowała nam już Noah. Jeśli więc pamiętacie, jak wybrzmiewały takie kawałki jak “I Got so High That I Saw Jesus” czy “The End of Everything”, znacie odpowiedź na pytanie, w jakim kierunku dryfuje tegoroczna epka.
W minionym roku Cyrus śpiewała nam o swoim lipcu (“July”). Dziś zaś myślami wraca do sierpnia, który okazał się być nie mniej ciemnym, chłodnym miesiącem. Prościutkie, minimalistyczne “Dear August” zdaje się być piosenką, która przynosi nieco nadziei na lepsze jutro (Dear August, tell me that there’s light/At the end of all this starless night). Delikatnie żywszym nagraniem jest “You Belong to Somebody Else”, które wzbogacone zostało wiosennym nuceniem. Pierwszy zachwyt przychodzi jednak wraz z baśniowym “Cannonball”, które brzmi elegancko (te smyczki!) i przejmująco smutno. Drugim jest amerykańskie, ostrzejsze “Slow Train Comin'”, o tekście, który potrafi złamać serca na pół (You’re gonna make me lonesome when you go). “The Worst of You” i “The Best of You” są spokrewnionymi z sobą, prostymi folk-popowymi numerami.
Epka “People Don’t Change” jest jak na razie najspójniejszym (lirycznie i muzycznie) dziełem, jakie w nasze ręce przekazała Noah Cyrus. Nie sposób jednak nie docenić jej drugiego bohatera – PJ Harding nie tylko skierował twórczość Amerykanki na prawdziwie folkowe tory (omijając pułapki w stylu przaśnych dźwięków czy ogniskowych klimatów), ale i sam chętnie łapał za mikrofon. Ich wspólny mini album jest porcją domowego grania o smutnym wydźwięku. Noah nigdy nie była za wesoła, ale tym razem powinna sprzedawać nową muzykę wraz z paczką chusteczek. Kto ma ochotę się posmucić, ten powinien sięgnąć po “People Don’t Change”. Inni mogą się wynudzić.
Warto: Cannonball & Slow Train Comin’
Nie odnosisz wrażenia, że ostatnio folk to jakiś nagły, niespodziewany mainstream? Jak jeszcze Ariana Grande wyda folkowego singla to dosłownie odpadnę 😉 W przypadku EPki powyższej, ja się jednak (niestety) trochę nudzę.
Pozdrawiam i zapraszam na nowy wpis 🙂
Oj tak, zdecydowanie. Szczerze mówiąc wolę jednak podążanie w takim kierunku, niż wznowienie mody na latino/reggaeton 😀
Folk atakuje nas ze wszystkich stron ostatnio. Przyznam, że bardzo mi się to podoba 😉
Chyba pandemia sprawiła, że artyści odrzucili elektronikę i zaczęli sięgać po bardziej naturalne brzmienia.
Muszę na spokojnie przesłuchać materiał, a słyszałem, że jest ciekawy.