Nie sądziłam, że kiedykolwiek nastanie czas, gdy bardziej wyczekiwać będę nowej muzyki Noah Cyrus aniżeli jej sławniejszej siostry. Tymczasem Miley zajęta jest kolejnym związkiem i nie wydaje mi się, byśmy prędko otrzymali obiecanego albumowego następcę “Younger Now”. Spieszyć jej się chyba nie będzie, bo do przeskoczenia ma poważną konkurencję. I to w postaci osoby, która dorastała w tym samym domu – jej młodsza siostra Noah zaskoczyła właśnie kolejną epką.
Ciężko może w to uwierzyć, ale chociaż Noah Cyrus pojawiła się z pierwszą piosenką przed czterema laty (nagranie “Make Me (Cry)”, wciąż nie ma na koncie pełnoprawnej, debiutanckiej płyty. Postawiła za to na wiele singli, a w 2018 kilka utworów zamknęła na epce “Good Cry”. Mini album, na którym wylewała swoje żale i smutki po krótkim romansie, był udaną mieszanką niezbyt radiowego popu, białego elektro-r&b i country. Prawie dwa lata po premierze tego wydawnictwa Noah zaskoczyła kolejną epką.
Jest jeszcze smutniej. Począwszy od otwierającej całość przestrzennej, muśniętej delikatną elektroniką, traktującej o stracie ballady “Ghost”, po zamykające album folkowe nagranie tytułowe, które już w pierwszych sekundach atakuje nas słowami everyone you love is gonna die. Z tego zbioru ponuraków wyłamuje się jedynie nowocześniejsza, popowo-rhythm’and’bluesowa produkcja “Wonder Years”, która jest niczym delikatne marcowe promyki słońca. Nic wielkiego, ale ociepla epkę, choć mocniejsze fragmenty na modłę “With a Little Help From My Friends” The Beatles niezbyt były tu potrzebne.
Highlightem wydawnictwa jest za to “I Got so High That I Saw Jesus”. Nagranie rozczuliło mnie od pierwszego usłyszenia, wprowadzając w melancholijny nastrój. W tej prościutkiej kompozycji Noah pięknie połączyła dwa światy – country i muzykę chrześcijańską. Elementy gospel przewijają się w innym znakomitym kawałku. W łamiącym serce “Lonely” otwarcie śpiewa o swojej samotności i wrażeniu, że nikogo nie obchodzi. Poruszające wołanie o pomoc. W podobną tematykę uderza akustyczne, melodyjne “Young & Sad”. Na “The End of Everything” nie brakuje też opowieści o miłosnych rozterkach. Noah otwiera się przed nami jeszcze bardziej w surowym, fortepianowym “Liar” (pięknie śpiewając o braniu na siebie winy za rozpad związku) i folkowym “July”.
Ośmiotrackowy krążek pesymistycznie zatytułowany “The End of Everything” skierował młodszą Cyrus na ścieżkę skromniejszych, jeszcze smutniejszych brzmień. To taki… depresyjny pop podlany sporą dawką country i folku. Jeśli wyczuwaliście fałsz w ponurych kompozycjach Billie Eilish, z odsieczą przychodzi Noah. Tej dziewczynie wierzy się jakoś łatwiej. Szczerość i naturalność zapisaną ma w swoim DNA. I chociaż w jednej z piosenek otwarcie śpiewa o trudach bycia siostrą Miley, powinna docenić swoje położenie – od niej nikt nie wymaga znakomitej sprzedaży. Może więc robić swoje. Co zresztą jej nieźle wychodzi.
Warto: I Got so High That I Saw Jesus & Lonely
“The End of Everything” bardziej podoba mi się od “Good Cry”, chociaż nie wiem, czy będę jeszcze o nim pamiętać w grudniu. Na pewno zapamiętam “With a Little”… znaczy się “Wonder Years”, bo jego obecność bardzo mnie zaskoczyła. 😉 Myślę, że tytuł kompozycji też nie jest przypadkowy.
Pozdrawiam. 🙂
Nie powiem, żebym czekał na płyty ani jednej, ani drugiej z sióstr 😉 Noah wydaje się mieć jednak trochę więcej klasy, natomiast Miley lubi otaczać się kiczem. Jedna i druga czasami trafia w punkt. I tak jak kiedyś podobało mi się “Mother’s Daughter”, tak teraz spore wrażenie zrobiło na mnie “Lonely”. Zupełnie inne klimaty, ale po prostu bardzo dobre piosenki.