RECENZJA: Glass Animals “How to Be a Human Being” (2016) (#1278)

Zaczynający na tej samej studenckiej scenie co Radiohead zespół Glass Animals stał się sensacją 2014 roku. Stworzona przy pomocy Paula Epwortha (producent kompozycji m.in. Adele, Florence + The Machine i Coldplay) płyta “Zaba” rozlała się po całym świecie, a jej autorzy rozpoczęli przygodę, o jakiej pewnie nawet nigdy nie śnili. Aby ten piękny sen trwał nadal, potrzebny był nowy zestaw utworów.

Podczas niezliczonych koncertów w ramach promocji debiutanckiego longplay’a Glass Animals rozpoczęli kompletowanie materiału na następcę swego rewelacyjnego pierwszego wydawnictwa. Epworth ponownie odegrał sporą rolę w tym procesie, a inspiracją do powstania kompozycji były osoby, jakie grupa spotkała na swojej drodze podczas zjeżdżania świata z krążkiem “Zaba”. Każda piosenka przedstawia historię jednego człowieka. Wszyscy bohaterowie nagrań Brytyjczyków patrzą na nas z okładki “How to Be a Human Being”.

Prowadzona perkusyjnym rytmem kompozycja “Love Itself” przedstawia nam pierwszego bohatera – dziwnego odludka. Z kolejnego utworu, “Youth”, bije lekko nostalgiczna atmosfera przemieszana z radością i smutkiem – tu do głosu dochodzi rodzic, który kieruje słowa piosenki do swojego dziecka. Ona sama niezbyt przypadła mi do gustu. Refren jest mało przyjemny, a przewijająca się przez cały numer melodia aż za bardzo kojarzy mi się z The xx. Ciekawiej prezentują się “Season 2 Episode 3” pełne dźwięków oddających hołd grom video czy tekstowo nie posiadające większego sensu, ale zwracające uwagę chóralnymi przyśpiewkami “Pork Soda”. Intryguje psychodeliczna kompozycja “Mama’s Gun”, do której minimalizmu nie ma się co przyzwyczajać.

W samym środku “How to Be a Human Being” wylądowało niepokojące “Cane Shuga”. W tym pełnym instrumentów perkusyjnych i wokalnych obróbek numerze przedstawiona została nam osoba uzależniona od narkotyków. Sam wydźwięk utworu jest mroczniejszy w porównaniu do innych kawałków Glass Animals – i to właśnie czyni go intrygującym. To mój ulubiony moment albumu, choć po piętach depcze mu ostrzejsze, cyrkowe “Take a Slice” o osobie, która żyje pełnią życia. Jeśli jakaś piosenka kapeli sprawia, że czuję się po prostu cool, to jest nią właśnie ta. Uwagę na siebie zwraca także indie rockowe, gitarowe “Poplar St”.

Duszna i klaustrofobiczna płyta “Zaba” z 2014 roku towarzyszyła mi swego czasu bardzo często. Była pełna brzmień, które czuło się na całej skórze. A także w głowie, bo skutecznie w niej zawracała i odurzała. Właśnie tego brakuje mi na “How to Be a Human Being”. Podoba mi się koncept bazujący na pokazaniu nam, że każdy człowiek jest inny, i że za każdym stoi inna, warta poznania historia. Wykonanie jest jednak dość nierówne, bo obok dobrych nagrań lądują takie, do których zbyt często nie chce mi się wracać. A nawet te najlepsze kompozycje nie zbliżają się do utworów z poprzedniego krążka. Jest nieźle, ale Glass Animals już raz pokazali, na co ich stać.

Warto: Cane Shuga & The Other Side of Paradise

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *