#790 Glass Animals “ZABA” (2014)

Dużo w historii brytyjskiego kwartetu Glass Animals jest szczęścia. Nawet jeśli ona sama należy do najbardziej typowych. Na pewno już to znacie – przyjaciele znudzeni studiami spotykają się i razem próbują komponować. Zaczynają wrzucać nagrania do sieci i niedługo potem grają swój pierwszy koncert w oksfordzkim klubie Jericho Tavern, miejscu z przeszłością – to tam na scenie debiutował zespół Radiohead. Nie wiadomo jeszcze, czy grupa Glass Animals – podobnie jak formacja Thoma Yorke’a – odciśnie wyraźne piętno w muzyce, ale już teraz mogę powiedzieć, że jej krążek “ZABA” jest jedną z moich ulubionych pierwszych płyt.

Wspomniane na początku szczęście odnosi się do jednego z występów zespołu, podczas którego w tłumie znalazł się Paul Epworth, wzięty brytyjski producent, który pracował m.in. z Adele, Florence + The Machine i Foster the People. Formacja z Davem Bayley’em na czele tak mu się spodobała, że z miejsca zaproponował jej kontrakt płytowy i udostępnił studio nagraniowe. Pomagał przy produkcji, lecz finalny efekt zależał tylko od Glass Animals.

Pierwsze zetknięcie z utworami z albumu “ZABA” zaowocowało dwoma skojarzeniami. Brytyjczycy wydali mi się być spadkobiercami grup Alt-J i Tame Impala. Przekonanie to bladło jednak z każdą kolejną przesłuchaną piosenką. Podobnie jak u Alt-J sporo tu elektronicznych brzmień zestawionych z indie, a psychodeliczny pop przypomina o dokonaniach Tame Impala, lecz Glass Animals w porównaniu do pierwszego zespołu brzmią seksowniej, a w zestawieniu z drugim wyglądają znacznie skromniej.

“ZABA” jest płytą, na której nie ma kompozycji, która podobałaby mi się bardziej od pozostałych. Wszystkie uwielbiam tak samo. Począwszy od powoli rozkręcającego się, budującego napięcie i wprowadzającego w dalszej części szamańskie bębny, elektryczne gitary oraz ponakładane na siebie wokale nagrania “Flip” przez prawie instrumentalne (posiadające jedynie ciężkie do zrozumienia, ukryte pod warstwą niepokojącej, tropikalnej muzyki mruczane wersy) “Intruxx” po jednostajne, inspirowane trip hopem “JDNT”. Po drodze mamy jeszcze inne znakomite utwory. Glass Animals raczą nas niespiesznym, wpadającym w ucho “Black Mambo”, które wieńczone jest odgłosami dzikiej przyrody, przechodzącymi na kolejną propozycję (“Pools”), łącząc etniczne melodie z minimalistyczną elektroniką. Senne “Gooey”, podobnie jak głośniejsze “Walla Walla” czy rhythm’and’bluesowe “Hazey”, od razu zauroczyło mnie pełnymi zmysłowości i delikatności wokalami Dave’a. Grupa proponuje nam także hipnotyczne “Toes” ze świetną, pogrywającą w tle gitarą; ciemniejsze “Wyrd” oraz sensualne “Cocoa Hooves”.

Zauważyłam, że w ostatnim czasie zrobiłam się bardziej zrzędliwa, jeśli chodzi o nową muzykę docierającą do moich uszu. Niby wiele utworów mi się podoba, ale malutko wśród nich jest takich, które potrafiłyby zostać przy mnie na dłużej. Mniej jest także albumów, które już pierwszą piosenką odważnie, śmiało deklarują: zatrzymamy cię przy sobie. “ZABA” Glass Animals mnie wciągnęła, zabierając na wycieczkę po dwóch różnych, choć przecinających się w tych melodiach światach. Słuchając debiutanckich piosenek zespołu raz czuję się jak w amazońskiej dżungli, gdzie jest duszno, wilgotno i parno. Za chwilę zaś ląduję w wielkim mieście, w ciemno podążając za chłopakami po hipsterskich klubach. Powoli, spacerkiem. I to w “ZABA” podoba mi się chyba najbardziej – przy tym wydawnictwie aż chce się zwolnić i pokazać środkowy palec pędzącej rzeczywistości.

Warto: wszystko

9 Replies to “#790 Glass Animals “ZABA” (2014)”

  1. Nie jestem w stanie obiektywnie ocenić, bo to nie moje klimaty. “Pools” całkiem mi się spodobało.

  2. Post przeczytam jutro w pracy xD Ale że nie znam artysty, to nie wiem czy w ogóle będe komentować 😀
    Co do “Facet do wymiany” lepiej nie mieć za duzych oczekiwań, wypada dość blado na tle innych komedii francuskich jak np. “Facet na miarę”, “Dusigrosz” i kilku innych, które widziałam 😉 Ale myślę, że warto raz go zobaczyc 😀
    Nie, nie wybierałam się na Annebelle, nie widziałam pierwszej części, a i raczej nie chodze na horrory 😉

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *