RECENZJA: Father John Misty “Chloë and the Next 20th Century” (2022) (#1297)

Nie pozwalał sobie dotąd na jakieś większe przerwy wydawnicze amerykański wokalista Joshua Tillman, który przed dekadą przyjął pseudonim Father John Misty. Odrzucenie własnego imienia i nazwiska oraz wejście w rolę Mglistego Ojca Jana zaowocowało albumami, które komentowane są na długo po ich premierach. Niemalże cztery lata po ukazaniu się “God’s Favorite Customer” Tillman gotowy był na kolejny muzyczny krok. Tym razem mocno w tył – w czasoprzestrzeni.

Po społecznie zaangażowanym “Pure Comedy” oraz będącym istnym misz-maszem jeśli chodzi o samą tematykę “God’s Favorite Customer” Father John Misty wraca do zabarwionych miłością, romantyzmem i stanem zakochania kompozycji, które przyniosły mu sławę na albumie “I Love You, Honeybear”. O ile jednak stawiał siebie w gronie spadkobierców Neila Younga, Nicka Drake’a czy Leonarda Cohena i inspirował się ich folkowym graniem z lat 70., tak podpowiada, by tegoroczny album “Chloë and the Next 20th Century” traktować jak czarno-białe kino rodem ze złotych hollywoodzkich lat. Tylko że z dźwiękiem.

Kto nie wierzy w ten vintage’owy, kinematograficzny wydźwięk piosenek Joshuy, ten na samym początku musi oddać artyście honor. Jazzujące, big bandowe nagranie “Chloë” od pierwszych chwil cofa nas do lat 20. ubiegłego stulecia. W spokojniejszym tonie utrzymane jest retro popowe “Funny Girl” – kompozycja, która czaruje mnie od chwili swojej premiery swym połączeniem smutku i rozmarzenia. W połowie zawieszone są utwory “Only a Fool” oraz “We Could Be Strangers”, podczas gdy wyrafinowane, bazujące na wpływach bossa nova “Olvidado (Otro Momento)” jest romantycznym nagraniem przenoszącym nas na pustą plażę pod rozgwieżdżonym niebem.

Jednocześnie jednak mamy na “Chloë and the Next 20th Century” niezłą reprezentację utworów, które przybliżają klimat lat 60. Moim ulubieńcem jest folkowe, niesamowicie nostalgiczne “Goodbye Mr Blue”. Lubię także wzbogacone saksofonem “Buddy’s Rendevous” oraz barokowo-popowe “Q4”. Perełką jest zawiłe, niemalże siedmiominutowe, mroczne “The Next 20th Century”, w którym budowane przez kilka pierwszych minut napięcie burzone jest przez hałaśliwą gitarową solówkę. Warto także zerknąć na zwracające uwagę grą pianina “(Everything But) Her Love” oraz balladowe “Kiss Me (I Loved You)”, w którym jednak początkowo razić mogą lekko obrobione wokale Tillmana. Wszystkie te kompozycje łączy jedno – brzmią ponadczasowo.

Bardziej intrygująca niż dwie poprzednie, lecz nie tak angażująca co przełomowe “I Love You, Honeybear”. Father John Misty stworzył płytę, od której ciężko mi się uwolnić. Amerykański wokalista nie schodzi już poniżej pewnego poziomu, dbając nie tylko o wyszukane aranżacje kolejnych kompozycji, ale i przygotowując teksty, które złożyć się mogą na jedną, spójną historię. Płytę “Chloë and the Next 20th Century” poświęcił pościgowi za tytułową kobietą, fascynacji jej postacią czy nawet lekkiej obsesji na jej punkcie. Nie ma tu happy endu, lecz po chwili przypominamy sobie, że przecież Father John Misty zaprosił nas na pokaz filmu. A w Hollywood nic nie jest takie, jakie na pierwszy rzut oka się wydaje. Z wyjątkiem tej konkluzji – ten album jest naprawdę dobry.

Warto: Funny Girl & Olvidado (Otro Momento) &Goodbye Mr Blue &The Next 20th Century

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *