RECENZJA: FLO “The Lead” (EP) (2022) (#1323)

The Pussycat Dolls chętne były na wyruszenie w trasę koncertową. Co jakiś czas mówi się o powrocie Spice Girls, a jakiś czas temu byliśmy świadkami ponownego zjednoczenia pierwotnego składu Sugababes. W międzyczasie zawieszenie działalności ogłosiły dziewczyny z Little Mix. Nie ma obecnie na scenie żadnego girlsbandu, który nie miałby metki made in Korea, podczas gdy jeszcze dwie-trzy dekady temu żeńskich wokalnych grup było na pęczki. FLO chcą wypełnić pustkę.

Renée, Stella oraz Jorja, młode wokalistki wprost z Wysp Brytyjskich, pojawiły się nagle w 2022 roku i szybko doczekały się przeszło pół miliona słuchaczy w serwisie Spotify i równie niezłych wyników na YouTubie. Razem tworzą trio FLO, które przed paroma tygodniami zaprezentowało debiutancką epkę “The Lead”, wydaną pod szyldem znaczącej wytwórni. Niezły start jak na dziewczyny, które nie miały większego scenicznego doświadczenia. Ktoś musiał tu pociągać za odpowiednie sznurki, gdyż nad “The Lead” pracował sztab producentów, a jedną z piosenek pomógł stworzyć MNEK. To nieco kładzie cień na autentyczności FLO, ale niech przemówi muzyka.

Tej na razie nie ma zbyt wiele. Debiutanckie wydawnictwo girlsbandu, “The Lead”, zawiera jedynie pięć kompozycji utrzymanych w klimacie r&b – ni to zbyt oldskulowego, ni przesadnie nowoczesnego. Raczej lekkiego i bardzo dziewczęcego, choć, jak pokazuje utwór rozpoczynający mini album, sporo w dziewczynach zadziorności – melodyjne, wpadające w ucho “Cardboard Box” to hymn osób odprawiających niewiernych partnerów. Dojrzalej brzmi ciemniejsze, wyrazistsze “Immature” czy najtisowe “Feature Me”. Na (słodki) deser zostaje lekko egzotyczne “Summertime”. Epkę dopełnia ballada “Another Guy” – przy akompaniamencie gitary akustycznej i bez konkretnych bitów łatwiej podziwiać krystaliczne wokale dziewczyn.

Girlsband FLO pojawił się w momencie, gdy w ucieczce od ciężkiej rzeczywistości ponownie wpadamy w zachwyt nad latami 90. i pierwszą dekadą XXI wieku. Renée, Stella i Jorja kierują swą twórczość do osób zasłuchanych w rhythm’and’bluesie tamtych lat, u których wciąż królują piosenki TLC, Brandy czy Destiny’s Child. Pytanie, na ile to faktyczne fascynacje członkiń girlsbandu a na ile kalkulacja odpowiednich osób liczących na zysk z racji wylansowania nowej wokalnej grupy. Tak czy inaczej epka “The Lead” nie jest ani specjalnie zachwycająca ani odpychająca. Po prostu niezła.

Warto: Immature

One Reply to “RECENZJA: FLO “The Lead” (EP) (2022) (#1323)”

  1. W sumie całkiem przyjemne popowe brzmienie i według mnie “Immature” też najlepsze. Całość raczej nie zostanie ze mną na dłużej, ale całkiem prawdopodobne, że jak wyjdzie album, to z chęcią posłucham 🙂

    Pozdrawiam i zapraszam na nowy wpis 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *