Do rozdania nagród Grammy jeszcze wiele miesięcy i w muzycznym światku wydarzyć się może jeszcze wiele, jednak za Oceanem już teraz głośno mówi się o tym, że statuetka dla najlepszego nowego wykonawcy powędrować może do niejakiej Chappell Roan. Kim jest barwna wokalistka, która zaliczyła płytowy debiut w ubiegłym roku i bez pośpiechu, krok po kroku zaczynała zdobywać sympatię Amerykanów?
Kayleigh Rose Amstutz, jak naprawdę nazywa się Chappell Roan, nie jest jednak nowicjuszką. Swoje pierwsze piosenki wydawać zaczęła już w 2014 roku, lecz wówczas mało kto zainteresowany był jej wizją alt-folk-popu, a zaprezentowany w 2020 roku singiel “Pink Pony Club” w synthpopowych barwach także nie zjednał jej sympatii ani słuchaczy, ani wytwórni. Chappell spakowała walizki, wróciła do rodzinnego Missouri i dała sobie czas na przemyślenie dalszych działań. Ponownie do Los Angeles przybyła z przerysowanym, teatralnym wizerunkiem oraz bagażem nowych utworów.
Fergie śpiewała, że coś jest fergalicious, Chappell dwa inne słowa łączy w tytule nagrania “Femininomenon”. Otwierająca jej krążek piosenka to teatralna jazda od balladowego popu ku tanecznym, euforycznym bitom. Wakacyjnie wybrzmiewają gitarowa, charakteryzująca się świetnymi chórkami “Red Wine Supernova” oraz “After Midnight”. Po trzech przebojowych kawałkach Roan postanawia pokazać nam się ze smutniejszej strony i serwuje przejmujące utwory “Coffee” i “Casual”. Pierwszy z nich – piano ballada – to krucha opowieść o rozstaniu i ruszeniu dalej. “Casual” jest zaś pełnym żalu pop rockowym nagraniem o sytuacji, gdy myślisz, że znaczysz dla kogoś więcej, a rzeczywistość okazuje się być rozczarowująca. Pięknymi kompozycjami są powolne, vintage’owe “Picture You” oraz intymne, pełne poruszających, wysokich wokali “Kaleidoscope”. Mniej przekonuje mnie elektropopowa, nostalgiczna ballada “California” o przeprowadzce do wielkiego miasta.
“The Rise and Fall of a Midwest Princess” to jednak popowe wydawnictwo i takich przebojów od Chappelle się oczekuje. Artystka proponuje nam swoją wariancję na temat dance popowych piosenek Lady Gagi z pierwszej dekady XXI wieku (“Super Graphic Ultra Modern Girl”), sięga także po cheerleaderskie motywy (“HOT TO GO!”) czy synth pop w stylu Taylor Swift (złośliwe “My Kink Is Karma”). Zaskakuje rozkwitające “Guilty Pleasure”, którego folkowy wstęp przeobraża się w porcję skocznego, tanecznego popu. Nie należy się przywiązywać i do rozpoczęcia “Pink Pony Club”, gdzie pianino ustępuje miejsca dość przeciętnej popowej melodii.
Tytuł przypominający o legendarnym “The Rise and Fall of Ziggy Stardust and the Spiders of Mars” Davida Bowiego. Koncept podróży w poszukiwaniu lepszego życia naznaczony odkrywaniem siebie, przeżywaniem złamanego serca i ponownym znajdowaniu miłości – ostatnio tak intrygującą, choć mroczniejszą opowieść swojego życia opowiadała nam Ethel Cain (“Preacher’s Daughter”). Chappell Roan zadebiutowała albumem, który sprawił, że na nowo zaczęła podobać mi się muzyka pop, która w ostatnich latach zrobiła się jałowa i pozbawiona charakteru. “The Rise and Fall of a Midwest Princess” jest wydawnictwem o różnych odcieniach tego popu. Czasem jest poważniej, innym razem kiczowato. Zawsze jednak z historią.
Warto: Coffee & HOT TO GO! & Picture You
Często spotykam się z tym pseudonimem scenicznym i jestem ciekawa tego albumu, chociaż już długo zwlekam z przesłuchaniem go. Z Twojego wpisu wnioskuję, że warto. 🙂
Pozdrawiam.