Historia Hayden Silas Anhedöni nie różni się wiele od losów innych amerykańskich wokalistów. Artystka dorastała w niewielkim amerykańskim miasteczku w rodzinie, dla której religia znaczyła bardzo wiele. Jej ojciec jest diakonem, a ona sama od dziecka śpiewała w chórze. Gdy weszła w wiek nastoletni, poczuła, że kościół nie jest jej miejscem. Może jednak dostarczać wiele inspiracji, czego dowodem jest debiutancki album Amerykanki.
Swojej muzyki Hayden nie prezentuje nam jednak pod prawdziwym imieniem i nazwiskiem, lecz scenicznym pseudonimem. Ethel Cain narodziła się w 2019 roku, szybko dorabiając się trzech epek (“Carpet Bed”, “Golden Age”, “Inbred”) i miana jednej z najciekawszych wokalistek młodego pokolenia. Z całymi pokładami nostalgii i stylistyką, która wpisywałaby się w tumblr’owe trendy, gdyby tylko Ethel pojawiła się dekadę wcześniej. Dla mnie Cain jest postacią rodem z tej samej baśni co Lana Del Rey – nieco odrealniona, lecz całymi garściami czerpiąca z kultury swej ojczyzny. O ile jednak Lana zabiera nas na plaże, wraz z Ethel lądujemy w środkowych Stanach i zapomnianych przez Boga miejscach, by poznać dziewczynę, która ucieka z domu i wpada w ramiona psychopaty.
Niby intro, lecz śmiało zasługuje na miano pełnoprawnej piosenki – “Family Tree (Intro)” jest alt rockowym nagraniem o przeszywających wokalach Cain, która śpiewa o swoich słabych relacjach z ojcem. Kolejny utwór artystki, “American Teenager”, celuje w pop rockowe granie, które kojarzyć się może z Taylor Swift i Olivią Rodrigo. Nie jest to najlepszy moment “Preacher’s Daughter”, lecz doceniam jego rolę we wprowadzeniu do całej historii. Uwielbiam za to długie “A House in Nebraska”, które jest nagraniem pełnym napięcia uwalnianego w arena rockowej końcówce. Jestem także fanką powoli kroczącego, alt country numeru “Family Tree” oraz “Ptolemaea”, które to jest jak na razie największym dokonaniem Cain. Przeszło sześciominutowa piosenka przybiera formę teatralnego, dramatycznego widowiska z elementami horroru, zahaczającego o industrial, metal rodem z nagrań Chelsea Wolfe czy wywołującego halucynacje gothic rocka.
Z pozostałych kawałków najwięcej uwagi zwracają na siebie na wskroś amerykańskie “Thoroughfare” o zakończeniu przywodzącym na myśl jam session; oraz pełne erotyzmu, leniwe “Gibson Girl”. Spore wrażenie robi zamykające krążek nagranie “Strangers”, w którym historia preacher’s daughter dobiega końca, a spokojna pierwsza część utworu przeobraża się w nerwowe, gitarowe granie korespondujące z wyśpiewywanymi przez Ethel wersami o byciu zamordowaną i… zjedzoną przez swego oprawcę. Wielkie zakończenie.
Hayden Silas Anhedönia nie potrzebowała sporej ekipy i wsparcia dużej wytwórni by stworzyć płytę, o której już się mówi, a mam wrażenie, że o której rozprawiać się będzie jeszcze więcej. Sama napisała i wyprodukowała swoje kompozycje, wchodząc na albumie takim jak “Preacher’s Daughter” w rolę nie tylko wokalistki, ale i reżyserki. Nigdy wcześniej jej utwory nie były tak kinematograficzne. Bo takie jest właśnie to wydawnictwo – każda piosenka to osobny obrazek, który wyświetla się w głowie. Sporo tu także najzwyklejszych refleksji na temat roli rodziny i religii w życiu młodego człowieka. Biorąc pod uwagę zakończenie tej historii wpływy te mogą być destrukcyjne.
Warto: Ptolemaea & A House in Nebraska & Family Tree
Wokal rzeczywiście całkiem jak Lana Del Rey. I chociaż przeraża mnie długość niektórych piosenek, chyba się zainteresuję. Podoba mi się otwarcie i masz rację, że to bardziej piosenka niż intro. Po pobieżnym przesłuchaniu całości najbardziej spodobała mi się “Gibson Girl”.
Pozdrowienia!
Zapisałam sobie ten album na listę do przesłuchania, bo z opisu wydaje się być super. Postaram się przesłuchać w wolnym czasie, tj. kiedy znajdę wolne 1h15min w grafiku. 😛
U mnie nowy wpis, zapraszam i pozdrawiam. 😀