Lata 70. w perspektywie Siouxsie and the Banshees: “The Scream” (1978) & “Join Hands” (1979)

Sign the Banshees: do it now. Graffiti o takiej treści pojawiało się w końcówce lat 70. na ścianach siedzib wytwórni płytowych w całym Londynie. Miało na celu zwrócenie uwagi na nowy wówczas zespół, Siouxsie and the Banshees. Kontrakt na nagranie debiutanckiej płyty zaoferowało im w końcu Polydor Records, które wydawało albumy m.in. Cream, Bee Gees i Erica Claptona. Inne wytwórnie patrzyły później z zazdrością, bo Siouxsie and the Banshees stali się jedną z najważniejszych alternatywnych grup w historii.

A mogliśmy nawet nie usłyszeć ich pierwszej płyty, gdyż po jednym z koncertów członkowie formacji chcieli się rozejść każdy w swoją stronę. Zachęcono ich jednak do ponownego stanięcia w komplecie na scenie i kontynuowania prób podbijania rynku muzycznego. Liderka kapeli – Susan Janet Ballion (przedstawiająca się jako Siouxsie Sioux) – wraz z towarzyszącymi jej muzykami dostali skrzydeł po podpisaniu kontraktu i szybko uwinęli się z sesją nagraniową. Rok 1978 nie zdążył przejść do historii, a oni już wydali krzyk – debiutancki krążek zatytułowany “The Scream”.

THE SCREAM (1978)

Przygodę z muzyką Siouxsie and the Banshees rozpoczyna pełniący rolę intra kawałek “Pure” – nieperfekcyjny, z dobiegającymi z daleka niewyraźnymi wokalami numer brzmi jak przypadkiem zarejestrowana rozgrzewka przed prawdziwym show. Po swoje kapela idzie już w kolejnym nagraniu, “Jigsaw Feeling”. Oszałamiający, ponury utwór opowiada o zagubieniu. Tematykę podporządkowywania się normom porusza powoli rozkręcające się, stawiające na marszowy rytm “Overground”. Samotność jest domeną przebojowego “Carcass”, a uwikłanie w toksyczne relacje piosenki “Nicotine Stain”. Znalazło się na “The Scream” nawet miejsce na historię cierpiącej na załamanie nerwowe mieszkanki przedmieść – “Suburban Relapse”. To najlepszy moment albumu, w którym przewijają się ostre gitary, panuje ciężka atmosfera, a całość zainspirowana ponoć została słynną sceną z “Psychozy” Hitchcocka. Świetnie słucha się zostawiającego rockowy charakter oryginału “Helter Skelter” z repertuaru The Beatles, w które Siouxsie and the Banshees włożyli więcej paranoi i obłędu. Wokalne zabawy przewijają się przez “Metal Postcard (Mittageisen)”. “The Scream” wieńczy kompozycja “Switch” będąca delikatnym zwrotem w stronę dojrzalszego, spokojniejszego grania.

Sześć lat przed ukazaniem się “Join Hands” znany z The Velvet Underground John Cale zaprezentował światu album “Paris 1919”, który zainspirowała konferencja pokojowa w Paryżu w 1919 roku. Dobrym wstępem do tego wydawnictwa (choć utrzymanym w zupełnie innym muzycznym stylu) mogło być drugie dzieło Siouxsie and the Banshees. Grupa zainteresowała się bowiem tematyką I Wojny Światowej i pozwoliła, by wojenne niepokoje i społeczne napięcia przebijały przez jej kompozycje. Jest więc na “Join Hands” sporo o bezdusznej władzy i bezsilności zwykłego człowieka wobec niej.

JOIN HANDS (1979)

Kościelne dzwony otwierają kompozycję “Poppy Day” będącą interpretacją poematu Johna McCrae’a. Nagranie jest krótkie, mało w nim też treści, ale swoje robi wywołujący ciarki, ciężki klimat. Brutalniejszą piosenką są następujące po nim gorączkowe “Regal Zone” oraz galopujące “Placebo Effect”. Wraz z apokaliptycznym, pełnym pogłosów “Icon” Siouxsie and the Banshees nieco zwalniają, by po chwili zaprezentować złowrogie utwory “Premature Burial” (najlepsze wykonanie Susan na albumie!) i brzmiące wciąż nowocześnie “Playground Twist” o melodii wzbogacanej dźwiękami saksofonu. “Mother / Oh Mein Papa” jest najmniej oczywistym nagraniem wchodzącym w skład “Join Hands”. Kapela zdecydowała się nagrać swoją kołysankę. Mamy tu dźwięki pozytywki, pomrukujące gitary oraz Ballion, której śpiew jest cichy, spokojny i całkiem delikatny. Ciężko o muzyce Siouxsie and the Banshees powiedzieć, że jest piękna, ale ten utwór ma w sobie sporo uroku, nawet jeśli to kołysanka godna klimatycznego horroru aniżeli płyty z muzyką dla najmłodszych. Jakby dla kontrastu płytę zamyka trwające czternaście (!) minut “The Lords Prayer” – szalony post punkowy kolos.

“The Scream” czy “Join Hands”? Która z tych płyt wydanych przez Siouxsie and the Banshees w latach 70. lepiej się broni po niemalże półwieku? Obie na pewno są ważnymi cegłami wykorzystanymi do budowania pozycji modnego później gothic rocka. Obie są bezkompromisowe, odważne, jakieś. “Join Hands” ma wyraźniej zarysowany klimat i konkretny koncept. “The Scream” bardziej mi jednak odpowiada pod względem wokali Susan Ballion, która brzmi donośniej i nie daje się zepchnąć na drugi plan.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *