Wydająca dotąd albumy taśmowo Ariana Grande wystawiła cierpliwość swoich słuchaczy na sporą próbę – na jej nowy krążek czekać musieliśmy niemalże cztery lata. Lekkim zawodem mogła być niewielka liczba kompozycji, ale dziś artystka otwiera swoje archiwa i rozszerza ostatnią płytę o kilka dodatkowych piosenek.
Album “Eternal Sunshine” ukazał się na początku marca 2024 roku, a jego pojawienie się zwiastował singiel “Yes, And?”, który szybko stał się przebojem pod niemalże każdą szerokością geograficzną. Sporo szumu wywołał także kolejny kawałek, “We Can’t Be Friends (Wait For Your Love)”. Mniejszym echem odbił się numer “The Boy Is Mine”, do którego teledysk ucieszył fanów r&b lat 90. – pojawiły się w nim bowiem Brandy i Monica, które w 1998 wylansowały hit o takim samym tytule. Rozszerzona edycja płyty wydana jako “Brighter Days Ahead” kusi sześcioma nowościami.
To dodatek do “Eternal Sunshine”. Więc to istnieje i wyjdzie w pewnym momencie – takimi słowami Grande wprawiła swoich fanów w euforię. Wokalistka nie chciała się spieszyć z reedycją krążka, gdyż jej myśli pochłaniała promocja musicalu “Wicked”. Dziś ponownie ma czas na muzykę, a ukazaniu się nowej wersji płyty towarzyszy nawet krótki muzyczny film. Nowości z “Brighter Days Ahead” rozpoczyna rozszerzone o kilkanaście wersów rozmarzone “Intro (End of the World)”. Zrobiła się z tego ładna piosenka. W taneczne klimaty celują synthpopowe, choć przygaszone “Twilight Zone” z pięknymi wokalami Ariany oraz żywsze “Warm”. Zaskakuje “Dandelion” z vintage’owym, brassowym wstępem, który kazał mi sprawdzić, czy na pewno nadal gra u mnie deluxe “Eternal Sunshine”. Sam utwór przeobrażający się w rhythm’and’bluesowy kawałek, jest moim ulubionym momentem reedycji, a porównać go można z “Ordinary Things” z podstawowej wersji albumu. Do czasów “Dangerous Woman” zdaje się przenosić nas smyczkowo-rhythm’and’bluesowe, ostrzejsze “Past Life”. “Brighter Days Ahead” wieńczy “Hampstead” (nazwana na część londyńskiej dzielnicy, w której artystka mieszkała kręcąc “Wicked”) – balladowa kompozycja zaaranżowana na smyczki i pianino, w której Grande otwiera się przed nami jak mało kiedy wcześniej. Piękne, kameralne nagranie.