#77, 78, 79 Black Eyed Peas “Elephunk” (2003) & Britney Spears “Britney” (2001) & Rihanna “A Girl Like Me” (2006)

“Elephunk” to pierwszy album Black Eyed Peas, na którym możemy usłyszeć wokal Fergie. Wyobrażacie sobie bez niej ten zespół? Ja chyba nie. Dla mnie zawsze pozostanie ważnym członkiem Black Eyed Peas, nawet jeśli dzisiaj jej głos bardzo poprawiają komputerowo. Jaką muzykę serwują nam “fasolki”? Przede wszystkim hip hop (“Hands Up”, “Shut Up”), nieco funku (“Smells Like Funk”, “Let’s Get It Started”), oraz sporo zapożyczeń z innych gatunków. W utworze “Where Is The Love” nagranym wspólnie z Justinem Timberlake’em obok oczywistego hip hopu przewija nam się soul. Ja osobiście nie mogę przekonać się do tej piosenki. Kojarzy mi się z Michaelem Jacksonem (refren). Sorry, ale dla mnie to oznacza minus. Pozytywnie jestem zaskoczona piosenką “Anxiety”, w której Black Eyed Peas wsparli ‘chłopcy’ z Papa Roach. Wyszedł im bardzo ciekawy numer. Zespół Papa Roach wniósł do utwory świetną, rockową energię. Połączyć rap z rockiem? Można? Można 😉 Black Eyed Peas również w jednej z piosenek skierowali swoje zainteresowania w stronę muzyki latynoskiej. Chodzi mi o kawałek “Latin Girls”. Całkiem niezłe. Namiastkę r&b znajdziemy w wyprodukowanym przez jednego z członków zespołu (i to nie przez will.i.am’a!) – apl.de.ap – utworze “The Apl Song”. Wspiera go tam momentami Fergie. Jednak piosenka znika gdzieś pośród innych na “Elephunk”. W “Labor Day” partia wokalna Fergie skojarzyła mi się z piosenką Madonny “Holiday” (1983). Jednak nie przeszkadza mi to, piosenkę Madonny całkiem lubię. Podoba mi się utwór “Let’s Get It Started” z niesamowitym początkiem by Fergie. Niesamowity to może za duże słowo, ale w podobnym stylu zaczyna się uwielbiane przeze mnie “Fallin” Alicii Keys. Wprawdzie Fergie to nie Alicia, ale może być. Płyta na pewno zadowoli fanów rapu. Mnie momentami nieco znudziła, ale i tak jest lepsza od tego, co dostajemy od Black Eyed Peas teraz.
 

Po teen popowym debiucie “Baby One More Time” i kiepskim “Oops!…I Did It Again” otrzymujemy trzeci album księżniczki popu zatytułowany po prostu “Britney”. Britney Spears się zmieniła. Jej image stał się bardziej wyzywający, seksowny. Więcej odkrywa niż zakrywa. Muzyka też poszła w nieco innym kierunku. Nadal są to popowe i dance-popowe pioseneczki, ale tym razem mają w sobie odrobinę ‘pieprzu’. I co zauważyłam po dotarciu do połowy krążka – da się tego słuchać. Pomoc laryngologa nie będzie konieczna. Nie mówię, że Britney nauczyła się śpiewać. Muzyka jest duże lepsza niż na poprzednim albumie. Nieco bardziej elektroniczna. Zaskoczyła mnie (pozytywnie) przebojowym singlem “I’m Slave 4 U” zawierającym w sobie wpływy r&b. Ogólnie często sięgała po ten gatunek tworząc “Britney”. Znajdziemy go jeszcze w “Boys” i “Let Me Be”. Pojawiają się i ballady. Wprawdzie nie jest ich tu dużo, ale to raczej na korzyść płyty. Odkąd pamiętam nie lubiłam utworu “I’m Not a Girl Not Yet a Woman”. Piosenka autorstwa znanej artystki Dido zła nie jest, ale nie podoba mi się wykonanie Britney. bardziej do gustu przypadła mi druga ballada – odrobinę taneczne “Tah’t What You Take Me”. Kiedyś często słuchałam coveru utworu zespołu Arrows pt. “I Love Rock ‘n’ Roll” z 1975 roku. Britney nie nagrała oczywiście tego w rockowym stylu. Jej wersja jest bardziej popowa. Płyta “Britney” muzyki nie zmieni. Jednak Spears zrobiła mały krok na przód i nie nagrała głupiutkich teen popowych pioseneczek.

Rok po wydaniu świetnego krążka “Music of the Sun” Rihanna zaatakowała nas kolejnym albumem pt. “A Girl Like Me”. Rihanna przez rok dojrzała, albo…na taką pozuje. “Music of the Sun” było bardzo słonecznym, lekkim i przyjemnym krążkiem. Sama chętnie do niego wracam. Tu brakuje mi tej przebojowości, tego ‘czegoś’. Tym razem otrzymujemy bardziej przemyślaną płytę. Wszystko jest na swoim miejscu. Nie traktuje tego w tym przypadku jako komplement. Brakuje mi szaleństwa. Rihanna stała się ogólnoświatową gwiazdą, nie pozostała niestety tą samą ciepłą dziewczyną z sąsiedztwa, która tak naturalnie śpiewała takie piosenki jak “Music of the Sun” czy “That la la la”. “A Girl Like Me” jest spokojniejszy. O ile reggae czy hip hop pojawiały się często na debiucie, tak tu otrzymujemy pop okraszony tylko momentami tymi gatunkami. Przyjemne r&b otrzymujemy w kawałku “We Ride”. Kiepską namiastkę reggae w “Crazy Little Thing Called Love”. Nie podoba mi się też ‘ciężkostrawne’ “Selfish Girl”. Przychylnie patrzę natomiast na hip hopowy duet z Sean Paulem pt. “Break It Off”. Mam wrażenie, że za sprawą utworu na moment przeniosłam się na “Music of the Sun”. Stąd też moja radość, na widok (a może dźwięk?) nowych wersji starych hitów. “If It’s Lovin’ That You Want” jest bardziej hip hopowe od pierwszej wersji, a remix “Pon De Replay” bardzo fajny, energetyczny. Jak już wspomniałam wcześniej, znajdziemy tu kilka ballad. Na pewno o uszy obiło wam się “Unfaithful”. Mieszanka r&b i soulu na wysokim poziomie. Zakochałam się również w “Final Goodbye”. Smutny utwór, ale bardzo piękny. Pozostałymi balladami na krążku są “PS (I’m Still Not Over You)” i “”A Million Miles Away”. Jednak nie mogę się do nich ostatecznie przekonać. Czekałam na piosenkę tytułową – “A Girl Like Me”. Jednak po pierwszym słuchaniu najzwyklej ją przegapiłam. Może to i dobrze? Nie zachwyciła mnie. Ten krążek słaby nie jest. Z pewnością lepiej się go słucha niż wydanego pod koniec 2010 “Loud”. Od debiutu niestety odstaje.

6 Replies to “#77, 78, 79 Black Eyed Peas “Elephunk” (2003) & Britney Spears “Britney” (2001) & Rihanna “A Girl Like Me” (2006)”

  1. Płyta “Britney” mi się podoba. Aczkolwiek mniej niż poprzednie. Uwielbiam “Cinderella”, “I’m Not a Girl…”, “Anticipating” oraz “That’s Where U Take Me”. Zaś najmniej zdecydowanie “Bombastic Love” (fizzz-reviews)

  2. A mi I’m not a girl not yet a woman podoba. Płyta cała jest okey. Co teraz Britney prezentuje jest kiepskie z porównaniem to co kiedyś nam dawała. Przynajmniej mało było wspomagaczy komputerowych. / soscream

  3. Płytę RiRi pamiętam piąte przez dziesiate. Coś tam zostało mi w pamięci, ale większość jak przez mgłę.A moje zdanie na temat tej płyty znasz z recenzji;)

  4. Płyta “A Girl Like me” jest moim zdaniem najlepszą w całym w jej muzycznym dorobku. Kocham utwory takie jak “Final Goodbye”, “Unfaithful”, “Kisses Don’t Lie”, “Break It off” czy “A Million Miles Away”. Jednak moim absolutnym faworytem jest “PS”. (fizzz-reviews)

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *