#96, 97, 98 Destiny’s Child “Survivor” (2001) & Mariah Carey “Rainbow” (1999) & Jamelia “Drama” (2000)

“Survivor” to trzeci album zespołu Destiny’s Child nagrany już bez LaTavi Roberson i LaToyi Luckett. Na ich miejsce przyszła Michelle Williams. Dziewczyny już po raz trzeci serwują nam dawkę dobrego r&b podszytego popem i soulem. Podoba mi się rozmieszczenie utworów na tym krążku. Na początku otrzymujemy solidną dawkę energii w postaci takich piosenek jak “Bootylicious” czy “Sexy Daddy” przez nieco spokojniejsze utwory (“Apple Pie A La Mode”, “Dance With Me”) po zanurzenie się w soulowy świat muzyki za sprawą ballad (“Emotion”, “Dangerously In Love”). Mnie osobiście najbardziej rozwalił początek płyty. W pozytywnym sensie. Uwielbiam “Independent Woman” (obie części), taneczne “Bootylicious”, zadziorne “Nasty Girl” oraz będące jakby hymnem, może nawet nieco patetyczne “Survivor”. Podoba mi się tekst tej piosenki. Naprawdę podnosi na duchu. Dziewczyny wymieniają, jak myśleliby o nich byli faceci, a jakie są naprawdę np. Thought I couldn’t breathe without you I’m inhaling (PL: Myślałeś, że bez ciebie nie złapię tchu, lecz ja oddycham ); You thought that I’d be weak without you But I’m stronger(PL: Myślałeś, że będę słaba bez ciebie, ale jestem silniejsza ). Z balladowej części płyty lubię “Emotions” oraz “Brown Eyes”. Nie potrafię przekonać się do piosenki “Dangerously In Love”. Zarówno ta wersja, jak i ta umieszczona na solowym albumie Beyonce po prostu mi się nie podoba. Najgorzej jednak Knowles wypadła w “Happy Face”. Cóż, ja po przesłuchaniu piosenki nie powiedziałabym o sobie, że mam ‘happy face’. Końcówka w jej wykonaniu jest wręcz tragiczna.Jednakże cenię wokal Beyonce, ale umieszczenie na “Survivor” jej solowej piosenki było chyba przesadą. Owszem, soulowy utwór “My Heart Still Beats” jest pięknym utworem, ale zespół to zespół. Na szczęście to jednorazowe ‘potknięcie’. I to mi się właśnie w Destiny’s Child podoba. Wszystkie trzy mają do odśpiewania swoje partie utworu. Nie jest tak, że Kelly i Michelle zostały ‘zdegradowane’ do roli chórku. Płyta podoba mi się znacznie bardziej niż “Destiny’s Child” i tylko nieco lepiej niż “Writting’s On The Wall”.


“Rainbow” to kolejna płyta Mariah Carey. Ja dopiero zaczynam przygodę z tą wokalistką. Znam pojedyncze utwory, ze dwie starsze płyty i nowy, bożonarodzeniowy krążek. Mogę jednak przyznać, że to jej najgorszy album, który już znam. Z okładki płyty szczerzy się do nas ubrana tylko w bieliznę Mariah. ‘Przechodzi’ przez nią tęcza. Cóż, kiczowato to trochę wygląda. Mariah najwyraźniej chciała pokazać byłemu mężowi (rozwiodła się przed wydaniem tego krążka) co stracił. Powróćmy jednak do zawartości. Materiał jest podzielony w miarę równo. Z jednej strony mamy tu taneczne utwory r&b, z drugiej popowe ballady, takie ‘pościelówki’. Sama miałam okazję tego za pierwszym przesłuchiwaniem doświadczyć. Fani Mariah, nie miejcie mi tego za złe. Był poniedziałkowy wieczór, byłam padnięta, i…zasnęłam. Za karę przesłuchałam jeszcze cztery razy. Wydawać by się mogło, że płyta ciągnie się i ciągnie w nieskończoność. Tym bardziej, że niektóre piosenki trwają z 5 minut (“Crybaby”, “Bliss”). A mimo wszystko szybko to leci. Zaskoczyła mnie ilość gości, którzy się tu pojawili. W otwierającym album “Heartbreaker” rapuje Jay-Z. W zmienionej wersji tego utworu (która mi się bardziej podoba) pojawia się Missy Elliott. W “Crybaby” słychać Snoop Dogga, co wcale nie pomaga tej piosence. W “Did I Do That” i “Thank God I Found You” usłyszymy kolejno Mystkial, Master P i 98 Degrees. Mi najbardziej do gustu przypadły dwie ballady – “Against All Odds (Take a Look at Me Now)” i “Petals”. Mariah znana jest głównie z wykonywania ballad, ale nie wszystkie są perfekcyjne. “Against All Odds” jest coverem utwory Phila Collinsa o tym samym tytule. Jest to jedna z tych piosenek, które zna chyba każdy. Może nie tyle w oryginalne, co w cudzej przeróbce. Ta Mariah brzmi świeżo, ciekawie. Lubię również “Petals” chociaż prawie niezauważalnie przechodzi w “Rainbow” (interlude). I to jest dla mnie zagadką – te intra pomiędzy piosenkami. Na “Rainbow” są dwa – “Rainbow” i “Vulnerability”. Nie mam pojęcia, dlaczego ona takie coś dodała. Może miała fragment piosenki a nie chciało jej się wymyślać dalej? Cóż, to jej słodka tajemnica.


Jamelię kojarzę od dłuższego czasu. Zam głównie single. Szczególnie dobrze te z trzeciej płyty artystki. Podczas przygotowań imprezy 1,2,3 it’s r&b postanowiłam zapoznać się z jej płytami. I tak na pierwszy ogień idzie debiut wokalistki – “Drama”. Czy jest to drama-t? Nie chce tak tego nazywać. To w końcu jej pierwszy album. Z jakim krajem kojarzy wam się muzyka r&b? Z USA, prawda? Zaskoczeniem dla was może być fakt, że Jamelia pochodzi z Anglii.  Myślałam, że album powali mnie na kolana. Taką przynajmniej miałam nadzieję po dwóch pierwszych utworach. Nawet nie spodziewałam się takiej dawki energii w postaci “One”. Kolejny utwór, “Money”, zaśpiewany razem z Beenie Man’em, chociaż jest z pewnością za długi (6 minut!) to dawka dobrego r&b. Pozostałe piosenki też nie są złe. Problem w tym, że brzmią bardzo podobnie, robione jakby ‘na jedno kopyto’. Niewiele rzeczy można w nich wyróżnić. W “Call Me” podoba mi się końcówka, gdzie słychać odgłos telefonu. I to byłoby chyba wszystko. Pojawiają się i spokojniejsze piosenki. Zaliczyć do nich możemy “Not With You”, “One Day” oraz “Boy Next Door”. Najbardziej z nich do gustu przypadła mi ostatnia z wymienionych piosenek. Nie podoba mi się “Guilty” – utwór zniszczony nie tyle przez Jamelię co tego mężczyznę, który śpiewa w trakcie. Nie podoba mi się, po prostu.

4 Replies to “#96, 97, 98 Destiny’s Child “Survivor” (2001) & Mariah Carey “Rainbow” (1999) & Jamelia “Drama” (2000)”

  1. Oo, jak miło – ktoś lubi r&b, wreszcie! Sama bardzo lubię ten gatunek, a moimi ulubionymi wokalistkami są właśnie Aaliyah, Alicia Keys, Beyonce. Co do recenzji “Survivor” – zgodzę się w 100%. lightless

  2. Jamelię kojarzę z singli, które całkiem mi się podobają. Zapoznam się z jej dyskografią (fizzz-reviews)

  3. Wokalistek R&B w istocie jest co nie miara i nie sposób je tu wszystkie wymienić. Nie wszystkie wybrane przez Ciebie kawałki zaklasyfikowałby jednak jako R&B. “Beware of the dog” Jamelii i “Commander” Kelly Rowland z R&B nie mają nic wspólnego, ale obie wokalistki faktycznie przeważnie nagrywają muzykę z tego nurtu (jak się jednak okazuje – nie zawsze).[muzykoblog.blog.onet.pl]

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *