#144, 145, 146 Adele “21” (2011) & Natalia Kills “Perfectionist” (2011) & Alexis Jordan “Alexis Jordan” (2011)

Kiedy po raz pierwszy usłyszałam w radiu piosenkę „Rolling In the Deep” zerwałam się uradowana. „To Amy!” – pomyślałam. Szybko jednak mój entuzjazm opadł, bo w dalszej części piosenka nie brzmiała na śpiewaną przez Winehouse. Wtedy też przypomniałam sobie o jeszcze jednej brytyjskiej wokalistce, obdarzonej oryginalnym głosem – Adele. Jej pierwsza płyta „19” (2008) jest genialna. Pytanie tylko, czy „21” utrzyma ten poziom. Jaki jest ten album? Przede wszystkim przewidywalny. Czy ktoś w ogóle myślał, że Adele nagle porzuci soulowe melodie na rzecz dance popu? Chyba nie. W końcu to właśnie za te piękne soulowe melodie z elementami jazzu i bluesa świat pokochał Adele. Pierwsza nazwałabym ją idiotką, gdyby z tego zrezygnowała i poszła za modą. Wielkim atutem albumu są teksty. Opowiadają one o miłości. Jak przyznała niedawno w wywiadzie, wspaniałe, poruszające teksty na “21” napisała po rozstaniu z chłopakiem. Co więcej – po pijaku. Może to taka przypadłość Anglików? Amy Winehouse swoje najpiękniejsze utwory napisała będąc uzależniona od narkotyków. Nie zachęcam jednak jej naśladować. Na “21” Adele dodała szczyptę rocka. Piosenki są bardziej wyraziste niż na “19”. Mimo to ja częściej będę sięgać po jej debiut. Tamte piosenki szybciej zdobyły moje serce. Każda z nich miała w sobie coś, co mnie zachwycało. Na “21” dwie zupełnie mi nie podeszły. Należy do nich przyciężki w odbiorze “I’ll Be Waiting” oraz nudne “Don’t You Remember”, w którym głos Adele za nic mi się nie podoba. Jednak mimo tych dwóch zgrzytów album jest całkiem niezły. Kiedyś byłam mocno zakochana w “Rolling In the Deep”. Teraz ten kawałek nieco mi się już przejadł. I tak z niego najbardziej lubię początek i zwrotki. Refren jest najsłabszy. O innych piosenkach z tej płyty mam podobne zdanie. Albo podobają mi się zwrotki, albo refren. Jak chociażby “One and Only” (refren <3) czy “Turning Tables” (zwrotki <3). Są na szczęście trzy utwory, bez których teraz nie wyobrażam sobie dnia. Przede wszystkim nieco rockowe “Set Fire to the Rain”. Zaczyna się spokojnie, powoli przechodząc do ‘punktu kulminacyjnego’ – dopiero w refrenie Adele pokazuje, na co ją stać śpiewając But I set fire to the rain, Watched it pour as I touched your face (PL: Ale podkładam ten ogień pod deszcz Patrząc jak zagasa, gdy dotykam Twojej twarzy). Kocham wręcz “Someone Like You”. Jest to bez wątpienia najbardziej smutna i poruszająca piosenka (singiel) ostatnich kilku miesięcy. Najbardziej lubię fragment, gdy Adele śpiewa Never mind, I’ll find someone like you (PL: Mniejsza o to, znajdę kogoś takiego jak Ty). Trzecią piosenką z “21”, która nie schodzi z listy ulubionych jest “Rumour Has It”. Jest to jedna z najszybszych piosenek na płycie Adele. Mój wybór może was nieco zdziwić, bo z tego co czytałam, jest to wg. wielu osób najgorszy numer na albumie. Mi się jednak podoba. Wyróżnia się. Mimo, iż “21” nie zachwyciło mnie tak jak “19”, to dziękuję Adele za ten album. Pokazała nim, co się liczy – dobra, porządna muzyka i głos. Nie trzeba latać w samych gaciach po scenie (tak, to o was – GaGa, Rihanna, Britney), by wylądować na pierwszym miejscu list przebojów. Adele się to udało, bo ma talent. On, jak się okazuje, też jest ważny.

Sama jestem zaskoczona, że postanowiłam posłuchać albumu debiutującej wokalistki – Natalii Kills. Czy piosenkarka, której singlem pt. “Mirrors” byłam katowana za każdym razem, gdy włączałam radio, może mi przypaść do gustu? Okazuje się, że tak. Obawiałam się, że Natalia będzie kolejną plastikową gwiazdką. Wprawdzie gra pop i dance, ale dodaje do tego sporą dawkę elektroniki a nawet rocka. Album otwiera intro “Perfection”. Przez jakieś 30 sekund gada coś jakiś koleś. Przyznam, że całkiem ciekawy wstęp. Kolejny numer – “Wonderland” – ma chwytliwy refren. Kolejnej piosenki (“Free”) refren mnie wręcz odpycha. Kiepski jest. Z “Break You Hard” zachwycił mnie początek. Mmm, świetny jest. Słuchać w nim tłuczenie szkła. Kolejna piosenka sprawiła, że zapomniałam o pozostałych. “Zombie”. Sam tytuł bardzo mnie zaciekawił. I właśnie przy tej piosence po raz pierwszy poczułam wreszcie to, o czym mówiła tyle razy Natalia – mroczne oblicze popu. Wokalistka śpiewa m.in. I’m in love with a zombie (boy) But his heart is so cold (PL: Jestem zakochana w zombie (chłopaku) Ale jego serce jest takie zimne). Najbardziej lubię jednak, gdy wypowiada słowa cold, cold, freezing, freezing (PL: zimny, zimny, lodowaty, lodowaty). Z pozostałych utworów do gustu przepadł mi nieco mroczny, nieco taneczny numer “Acid Annie”. Na początku słychać rozmowę telefoniczną między dwojgiem ludzi co jest ciekawym wprowadzeniem do utworu. I na tym niestety kończy się ta lepsza strona płyty. O ile na początku albumu kilka piosenek podobało mi się w całości, tak tu tylko ich fragmenty. Wyjątkiem jest tylko “Not In Love”. Natalia umieściła na płycie dwie spokojniejsze piosenki. Jedną z nich jest “Broken”, druga to “Heaven”. Szczerze wolę “Heaven”. Podoba mi się fragment, gdy Kills rapuje. Jednak najbardziej, obok “Free”, nie podobają mi się jeszcze dwie piosenki: “Superficial” i “Nothing Last Forever”. “Superficial” przypomina mi “Mirrors”. A jak już jesteśmy przy tej piosence – refren ma wręcz okropny. Zwrotki są całkiem ok. Lubie też fragment, gdy Natalia szepce Sex Love Control Vanity(PL: sex, miłość, kontrola, próżność). Jak na debiutantkę, za którą ciągnie się opinia “nowej GaGi” (a tak nawiasem mówiąc – czy każda, która debiutuje musi być oskarżana o kopiowanie panny Germanotty?) Natalia poradziła sobie całkiem nieźle. Podoba mi się to, że utwory są nieco tajemnicze, z pazurem. Perfekcyjnie jednak nie jest. Ciekawa jestem, co pokaże nam na drugim krążku.

Alexis Jordan poznałam przypadkiem. Zobaczyłam na VIVie jej teledysk do “Happiness”. Zwróciłam na nią uwagę, bo się wyróżniała. Piosenka nie była jakaś elektroniczna czy bardzo taneczna. Sama Alexis wyglądała na normalną dziewczynę “z sąsiedztwa”. I co najważniejsze – była ubrana 😉 Pierwsze wrażenie było pozytywne. Niestety, “czar” prysł po zapoznaniu się z jej debiutancką płytą zatytułowaną “Alexis Jordan”. Młoda wokalistka serwuje nam sporą dawkę popowych, tanecznych numerów. Szkoda, że nie zrobiła nic, by choć trochę się wyróżnić z pośród tłumu takich samych dziewczyn. Na szczęście nie dała sobie przepuścić głosu przez syntezator. Jednak ma Jordan spore braki. Mnie jej wokal na kolana nie powalił. Same piosenki są nieco nudne. Ja miałam dość po przesłuchaniu ich jakieś dwa razy. Najbardziej podoba mi się singlowe “Happiness”. Przyzwoita piosenka, najmocniejszy punkt płyty. Mam tylko jedno zastrzeżenie do pierwszego refrenu. Kiedy Alexis śpiewa słowo ‘Happiness’ mogłaby dać więcej czadu, “naruszyć” nieco struny głosowe. Za delikatnie jest. Dobrze, że pod koniec się opamiętała i jest ok. Z pozostałych propozycji lubię “Habit”. Nie umiem jednak wytłumaczyć dlaczego. Miło mi się kojarzy, po prostu. Nienawidzę natomiast “Say that”. A szczególnie momentu, gdy padają tytułowe słowa. Nie lubię też “Hush Hush”. Nie potrzebnie zepsuli to straszną elektroniczną melodią. Jeśli chodzi o pozostałe numery to mało który czymś się wyróżnia. W “Love Mist” słychać inspiracje muzyką reggae. Ostatnia piosenka na krążku – “The Air That I Breathe” to ballada. Bardzo przeciętna, warto dodać. W wielu utworach głos Jordan skojarzył mi się z tym Kat DeLuny. Gdyby tylko Alexis wzięła przykład z koleżanki po fachu. Debiutancka płyta Kat jest świetna. Alexis to debiutantka. Ma przed sobą jeszcze wiele lat. Z pewnością z muzyki nie zrezygnuje. Może kiedyś zaskoczy nas rewelacyjnym krążkiem? Sądzę, że ma na to szansę. Musi tylko poćwiczyć głos, poszukać dobrych producentów. No i mieć szczęście.

7 Replies to “#144, 145, 146 Adele “21” (2011) & Natalia Kills “Perfectionist” (2011) & Alexis Jordan “Alexis Jordan” (2011)”

  1. A mnie się “Alexis Jordan” podoba. Bardzo fajne jest “How You Like Me Now”. Poza tym lubię ballady “Laying Around” i “The Air That I Breathe”. Nie znoszę natomiast “Habit”. A do “Hush Hush” i “Say That” można się przekonać. NN (fizzz-reviews)

  2. Alexis jest nudna. “Hapiness” jest okropnie nudne, nie lubię tej piosenki. Na dodatek kojarzy mi się z jakąś inną piosenką, której sobie nie potrafię przypomnieć.

  3. Adele jak to Adele. Nie można było się spodziewać czegoś innego i dobrze. Natalia u mnie przejdzie, jakoś specjalnie mi nie przeszkadza, a Alexis jest bardzo, baardzo średnia.

  4. pŁyte “4” kupiłam od razu w dzien premiery;) Płyta jak najbardziej mi sie podoba, jest taka osobista moim zdaniem, lubie takie brzmienia i przyjemnie sie jej słucha;) a TY?[beyoncepl]

  5. Rzeczywiście na początku przypomina trochę Amy. Fajnie, że ludzie cenią jeszcze talent, a nie tylko wygląd. [muzyka-pl]

  6. Zupełnie tak jak Ty zareagowałam na piosenkę Someone Like You, kiedy po raz pierwszy usłyszałam ją w radio… I pamiętam to moje zdziwienie, kiedy to dowiedziałam się, że to nie Amy.. Jednak pocieszający jest fakt, że nadal z nami jest Adele <3 oby nie przesadzała z tym alkoholem, chociaż z tego co słychać na ''21'' widocznie jej służy. Zdecydowanie moją ulubioną piosenką z tego albumu jest ''someone like you'' i ''turning tables'' , zaś ''rolling in the deep'' od początku działa mi na nerwy. zgadzam się! Do Twoich ulubionych kawałków z płyty panny Kills dodałabym ''Nothing lasts forever'' i ''heaven''. Miss-Fenty.blog - zapraszam na cztery dzisiejsze posty!

Odpowiedz na „~InnaAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *