#274 Jennifer Lopez “Dance Again…The Hits” (2012)

To mnie dopiero Jennifer Lopez zaskoczyła. Myślałam, że w swojej 13-letniej muzycznej karierze wydała już album będący kompilacją największych hitów. To przecież takie proste i niewymagające wielkiego nakładu pracy, a jednak przynoszące zyski.Dzisiaj, po siedmiu albumach studyjnych, możemy zaopatrzyć się w składankę największych hitów Lopez. Ale czy warto wydać na to te 40 złotych?

Album “Dance Again…The Hits” składa się jedynie z 13 utworów. Nie mam pojęcia, kto układał tracklistę, ale mam wrażenie, że zrobił to na szybko, niedokładnie. Najwięcej miejsca zajmują bowiem nowe utwory o wątpliwej jakości oraz remixy starych, fajnych hitów

Pierwsza płyta Jennifer – “On the 6” – to kopalnia przyjemnych, bujających utworów z gatunków pop, r&b oraz latino. Zrobiła na mnie pozytywne wrażenie, choć nie wracam do niej często. Na składance znajdziemy trzy piosenki pochodzące z debiutu Lopez. Dwa z nich to taneczne, znane wszystkim dobrze numery – “If You Had My Love” oraz “Waiting For Tonight”. Trzecim kawałkiem jest “Feelin’ So Good”. Na tej płycie występuje jako remix. Przyznam, że nie zauważyłam większej różnicy między wersją, którą znam z ‘On the 6″ a tą. Zarówno o niej, jak i o singlowej mam identyczne zdanie: przyjemne, ale jednak zbyt długie i monotonne.

Drugi krążek wokalistki (“J.Lo”) znam pobieżnie. Pamiętam tylko, że był bardziej przebojowy niż ten pierwszy. Więcej na nim hip hopu oraz muzyki latynoskiej. Właśnie na nim możemy znaleźć jedną z moich ukochanych piosenek Jennifer jaką jest “Love Don’t Cost a Thing”. Mam do niej ogromny sentyment. Jest dla mnie kwintesencją tego, co niegdyś w muzyce pop było najpopularniejsze i najlepsze. Dwa pozostałe single z “J.Lo” pojawiły się tu w formie remixów: “I’m Real” (Murder Remix feat Ja Rule) oraz “Ain’t It Funny” (Murder Remix feat Ja Rule  & Cadillac Tah). W tym przypadku, w przeciwieństwie do “Feelin’ So Good”, różnicę słychać bardzo wyraźnie. ‘Nowe’ “I’m Real” średnio mi się podoba. Za bardzo spowolnili tę piosenkę. Szybko się nudzi i nie czaruje jak w przypadku wersji albumowej. Remix “Ain’t It Funny” jest zbrodnią. Oryginalna wersja to o niebo lepszy numer. Bardziej charakterystyczny, ciekawszy.

Trzecia płyta J.Lo (“This Is Me…Then”), chociaż balladowa i ładnie zaśpiewana, znudziła mnie już w trakcie drugiego przesłuchiwania. Nie znalazłam na niej utworów, które tak długo siedziałyby mi w głowie jak wiele poprzednich. Cudownym wyjątkiem jest “Jenny from the Block”, które dla mnie jest jednym z najważniejszych nagrań artystki. Poznałam ją dzięki niemu. Uważam, że to najbardziej naturalna i autentyczna piosenka Jennifer. Do tego fajnie zaśpiewana i posiadająca hipnotyzująca linię melodyczną. Remix tu umieszczony nie różni się niczym od wersji albumowej. I po co tyle szumu?

Czwarta płyty wokalistki (“Rebirth”) niestety potwierdziła, że zainteresowanie Jennifer spada. Lekiem na to miało być rhytm’and’bluesowe nagranie “Get Right”. Na składance umieszczona została wersja z raperem Fabolousem. Przyznam, że w zestawieniu obok innych utworów J.Lo wypada blado. Nie podoba mi się jej refren.

W chwili wydania “Como Ama Una Mujer” oraz “Brave” nadszedł, że tak powiem, zmierzch kariery wokalnej Lopez. Przyznam, że w ogóle tego nie rozumiem, bo są to udane albumy. Szczególnie balladowe, hiszpańskojęzyczne “Como Ama Una Mujer”. Nie, nie znajdziemy na “Dance Again…The Hits” przedstawiciela tego krążka. Z “Brave” natomiast pojawiło się tu dance popowe “Do It Well”.

O ile do poprzednich płyt Jennifer Lopez wracać lubię oraz ich słuchanie sprawia mi przyjemność, tak szerokim łukiem omijam jej najnowsze ‘dzieła’. Rozumiem, że chciała wrócić do łask słuchaczy, ale to, co nagrywa dzisiaj jest poniżej jej możliwości. Z drugiej strony mam wrażenie, że Lopez boi się zaprezentować nam czegoś swojego. Warto zauważyć, że cztery zawarte tu nowe piosenki są duetami. Z kim? Och, jaka różnorodność i pomysłowość. Dwa z nich nagrała z wtórnym do bólu Pitbullem (“On the Floor”, “Dance Again’), jeden z Lil Waynem (“I’m Into You”) a ostatni z Flo Ridą (“Goin’ In”). Single z “Love?” całkiem mi się podobają. Szczególnie przyjemne “I’m Into You”. Ale electro popowe “Goin’ In” i “Dance Again” to masakra. Nie cierpię tych piosenek. Ciężko przy nich wytrzymać.

Specjalnie na koniec zostawiłam sobie akapit, w którym napiszę, czego mi na “Dance Again…The Hits” brakuje. Zastanawiam się, gdzie podziały się takie jej kompozycje jak “Let’s Get Loud”, “All I Have” (swego czasu numer 1 w USA), świetny singiel z “Como Ama Una Mujer” jakim było “Que Hiciste” oraz “Papi”. Brakuje mi też przebojowego “Play” i normalnych, dobrych wersji “Ain’t It Funny” oraz “I’m Real”. Szkoda, że postanowiła tylko na taneczne numery. Gdyby umieszczono na kompilacji kilka ballad (m.in. “Baby I Love U”, “No Me Ames”), byłoby znacznie ciekawiej. Słuchacz mógłby wtedy przekonać się, że Jennifer jest wszechstronną artystką.

22 Replies to “#274 Jennifer Lopez “Dance Again…The Hits” (2012)”

  1. Zgadzam się z prawie wszystkim co napisałaś. Płyty z największymi hitami nie wymagają dużego nakładu pracy a przynoszą zyski, ale skoro już je robią to niech to zrobią porządnie. J.Lo hitów nie brakuję. Ta płyta powinna mieć co najmniej 20 piosenek! Po za tym widać, że jest zrobiona na odwal, nawet okładka jest z odrzutów z sesji dla Love? Pitbulla mam po dziurki w nosie. Mam wrażenie że zaraz mi wyskoczy z lodówki normalnie. Dla przykładu dziś właczam OpenFM na kanale Latino żeby odpocząć od Pitbulla i jemu podobnych i co… już po 4 piosenkach Pitbull on ma na bank latynoskie kawałki. “Goin’In” też nie cierpię za to “Get Right” i cały album Rebirth bardzo lubie. :)Ps. piszę już ten komentarz 3 raz onet chyba znowu coś świruje. Dodałam cię do obserwujących na twitterze, mój nick to BellaJLover.www.muzycznailuzja.blogspot.com

  2. ta płyta, to kompletna porażka… zresztą, JLo już się przejadła. szkoda, że nie nagrywa już dobrych hitów, ale gdyby chciała to mogła by dać power’a.//ADELEZONE

  3. dla mnie jest niesamowita JLO, Dance Again uwielbiam mam jej wszystkie studyjne albumy, jade na jej koncert takze jak dla mnie ocena 6/6 lista-przebojow.bloog.pl

  4. Obilo mi się u uszy, że Let’s get loud ma być podobno na wersji rozszerzonej, ale nie jestem pewien. Swoją drogą to dziwne, że go nie ma, bo to chyba jeden z najbardziej znanych kawałków J. Lo. Zgadzam się z Tobą, że te nowe utwory to kompletne nieporozumienie… parfois-je-vois.blogspot.com

  5. No niestety, składanka nie jest taka jakby sobie fani wymarzyli, ale na imprezy, dobrą zabawę jest w sam raz. A chyba tego zazwyczaj oczekuje się od Jennifer, w końcu jakiś genialnym głosem nigdy nie mogła się pochwalić…;) Mi za to wbrew powszechnej opinii, podoba się “Dance Again” – bardzo pozytywny tekst z przesłaniem, a piosenka według najnowszych dzieł Rihanny, Guetty czy Perry, wypada całkiem nieźle 😉 Zapraszam serdecznie na nowe notowanie – http://www.twoje-hity.blogspot.com ;*

  6. hej 🙂 dzięki za komentarz u mnie na musicthatrocks.nablogu.plNa początku został on automatycznie uznany za spam, ale już zaznaczyłam, że spamem nie jest i wszystko jest OK 🙂 Cieszę się, że piosenki ci się spodobały. Właśnie o to mi chodzi, żeby ludzie poznawali dobrą muzykę. Będę wpadać do ciebie częściej 🙂 Pozdrawiam 🙂

  7. Masz rację, że wydając tego typu albumy, artysta nie musi zbyt wiele robić, a zyski z tego są. Oczywiście też zależy od artysty, co innego jeśli na takim albumie znajdują się piosenki oraz specjalne wersje, które pojawiły się na poprzednich płytach bądź singlach (np. LaFee), a co innego, jeśli artysta jednak doda tam coś całkowicie nowego. I zgodzę się też co do Pitbulla. Powiem jedno: on dla mnie w każdej piosence brzmi tak samo. Co ludzie w nim widzą? Składanki Jennifer nie znam i nie zamierzam poznawać.

  8. Nie ma ‘Let’s Get Loud’?! Normalnie jestem w szoku. Moimi ulubionymi kawałkami Jennifer są Love Don’t Cost A Thing (najlepszy!) i Get Right, a z nowszych to I’m Into You z Lil’ Waynem jest świetny ;)) Ekstra recenzja i grafika z Ritą Orą. Pozdrawiam i zapraszam na GRIME na nowe prezentacje artystów.

  9. Jak wypowiedziała się kanadyjska piosenkarka Celine Dion o Adele, dobrze czy źle? wejdź na ADELEZONE i sprawdź!xxxxP.S.: uaktualniam listę AFFILIATES. chcesz nadal znajdować się w linkach? poinformuj mnie o tym. pozdrawiam.

  10. Lubię zazwyczaj takie składanki, bo mogę bardziej się przekonać do danego artysty. “Dance Again” nie jest takie złe. Bywały gorsze piosenki. ;D

  11. [img]http://img6.imagebanana.com/img/o2n15g5r/joss.png[/img][img]http://img6.imagebanana.com/img/oxptswa3/emeli.png[/img][img]http://img6.imagebanana.com/img/yq0ll70h/katebush.png[/img][img]http://img6.imagebanana.com/img/96t74ufl/mc.png[/img]

Odpowiedz na „~aliciaAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *