#283 Oceana “My House” (2012)

Z muzyką Oceany zapoznałam się dopiero w tym roku. Znałam od niej dwa single, które bardzo mi się podobały („Cry Cry”, „La La”). Sięgnięcie po debiutancki album „Love Supply” było więc tylko kwestią czasu. Bardzo się ucieszyłam, kiedy dotarła do mnie informacja, że to właśnie piosenka Oceany została wybrana oficjalnym hymnem Euro 2012. Dało to mi nadzieję, że szybko otrzymamy od niemieckiej artystki kolejny krążek. I faktycznie, nie minęły wakacje a na sklepowych półkach możemy już znaleźć jej nowe dzieło.

Każdy, kto zna i lubi „Endless Summer” może być nieco zaskoczony po przesłuchaniu „My House”. Chwytliwy, dance popowy kawałek jest wyjątkiem wśród soulowych i rhytm’and’bluesowych perełek. W przeciwieństwie do „Love Supply” mniej tu radosnych, lekkich i beztroskich piosenek z gatunku pop oraz funk, niewiele tu też jazzu. Zmianę dostrzegłam również w stosunku do wokalu artystki. Odniosłam wrażenie, że znacznie się poprawił i teraz brzmi ciekawiej, bardziej charakterystycznie.

Nie mogłabym zacząć inaczej jak od hitu „Endless Summer”. Utwór spodobał mi się właściwie od razu. Nie wyobrażam sobie innej piosenki jako hymnu Euro. Jest bardzo wakacyjna, radosna. Ciężko się przy niej nie uśmiechnąć. Chyba tylko największy smutas po jej przesłuchaniu miałby wciąż usta ‘w podkówkę’. Podoba mi się w niej głos Oceany oraz muzyka. Szczególnie w momencie, gdzie wchodzą trąbki. I co z tego, że tekst jest banalny? O o o o potrafi powtórzyć każdy, bez względu na narodowość. A nie o to właśnie chodziło? Nie wiem czy wiecie, ale „Endless Summer” zostało zmodyfikowane właśnie na potrzeby Euro. W oryginale (który również znajdziemy na płycie) jest to kawałek z gatunku reggae. Nie potrafię powiedzieć, która wersja bardziej przypadła mi do gustu. Obie są dobre. Choć prędzej przychyliłabym się w kierunku tej, nazwijmy ją, oficjalnej. Jest dynamiczna, szybka. W wersji reggae ta piosenka to nieco zbyt leniwy kawałek.

Lepszego rozpoczęcia krążka niż tego, jaki przygotowała nam Oceana wymarzyć sobie nie mogłam. Piosenka tytułowa – „My House” – jest rewelacyjna! Zakochałam się w niej od pierwszego usłyszenia. Skojarzyła mi się z twórczością Eryki Badu. A przynajmniej z tym, co już od niej znam. Utwór „My House” to kawał soczystego r&b i soulu. Uwielbiam w nim wokal Oceany – mocny, ‘czarny’. Nie mniej podoba mi się następujące po „My House”  nagranie “Sunshine Everyday”. Tu, w porównaniu do tytułowego kawałka, artystka zrobiła zwrot o 180 stopni. “Sunshine Everyday” to świetna piosenka z gatunku reggae. Jest słoneczna i wakacyjna. Tak na marginesie dodam, że wykorzystano w niej fragmenty “Endless Summer”. Przynajmniej, jeśli chodzi o warstwę tekstową.

Wszystkie piosenki na głowę bije soulowe „Say Sorry”. Jest to ballada. Powiedzieć o niej ‘dobra’ albo ‘przyjemna’ to za mało. Na poprzedniej płycie artystka miała parę spokojnych kawałków, ale żaden z nich nie dorasta do pięt temu. Perfekcja, co tu dużo mówić.

Nie będę ukrywać, że „My House” oraz „Say Sorry” to najmocniejsze pozycje na krążku. Nie znaczy to jednak, że pozostałe ‘wypadły sroce spod ogona’. To, co podobało mi się na „Love Supply” powtarza się na szczęście i na drugim krążku Oceany. Piosenki są różnorodne. Nie znajdziemy tu dwóch takich samych kawałków. Mamy więc żywe, odrobinę jazzowe „Amazing” ze świetną solówką na saksofonie na końcu. Jest przebojowe „Lose Control”, będące ciekawą mieszanką r&b, popu oraz muzyki elektronicznej, zastosowanej w taki sposób, że nie odpycha i nie irytuje.  Nie zdziwię się, jeśli ta piosenka zostanie singlem. Ma ku temu świetne warunki. Warto zwrócić uwagę na „Diamonds”. Chociaż zaczyna się od delikatnych dźwięków panina, szybko się rozkręca i w efekcie dostajemy rhythm’and’bluesowy kawałek. Skojarzył mi się z muzyką lat 90, kiedy to podobne kołyszące piosenki cieszyły się sympatią słuchaczy. Z drugiej jednak strony ‘mostem’ łączącym lata 90. ze współczesnymi czasami jest odrobina elektroniki.

Na „My House” znajdziemy różne duety. Jednym z nich jest nagrane wspólnie z pewnym facetem szybkie „Sweet Violet” (Niestety nie wiem, kto to jest. Nigdzie nie ma informacji na ten temat). Może nie do końca przekonuje mnie wokal Oceny w niektórych jej fragmentach, ale ogółem piosenka jest bardzo dobra. Utwór charakteryzuje się nieco afrykańskim klimatem. Towarzysz Oceany nie pojawia się zbyt często, ale jak już to całkiem miło się go słucha. Innym featuringiem jest numer zatytułowany „Love Is Dying”. Nie zrobił na mnie takiego wrażenia jak „Sweet Violet”, ale miło się go słucha. Jest bardzo przyjemny. Mr. Vegas wnosi do niego trochę hip hopu. W aż dwóch piosenkach pojawia się znany amerykański saksofonista Maceo Parker. Zagrał we wspomnianym wcześniej utworze “Amazing”. Zaśpiewał w “A Rockin’ Good Way”. I to właśnie ten drugi numer zrobił na mnie lepsze wrażenie. Jest świetnym połączeniem bluesa i jazzu. Brzmi jakby był wyjęty z innej epoki. Wrażenie to potęguje chórek i świetne wykonanie Maceo Parkera. Cudo.

Nie mogę zrozumieć jednej rzeczy – czemu Oceana nie jest popularna? Ok., “Endless Summer” zdobyło szczyty list przebojów, ale co z pozostałymi jej utworami? Kolejnym singlem została piosenka “Put Your Gun Down”. Ma potencjał, ale uważam, że to najsłabsza kompozycja na “My House”. Zwrotki są udane, refren nie za bardzo. Jest zbyt ‘rozlazły’. Muzyka Oceany jak najbardziej zasługuje na uwagę. Utwory niemieckiej wokalistki są dopracowane, ciekawe no i przede wszystkim świetnie zaśpiewane. A sama Oceana jest sympatyczną, nie zmanierowaną kobietą. Zasługującą na sukces. Ja już posiadam w swojej kolekcji album “My House”, a wy?

4 Replies to “#283 Oceana “My House” (2012)”

  1. Wchodzę na bloga, paczę a tu Nicki Minaj. Wdech, wydech, wdech, wydech. Zamykam oczy i szybko przewijam w dół.Znam kilka piosenek Oceany, są fajne, jednak “Endless Summer” jest moim zdaniem przeciętne i szybko mi się znudziło. To pewnie przez Euromanię. Pozdrawiam. //Namuzowani

  2. Oceana, Oceana.. znam tylko dwie, trzy piosenki. I jakoś nie zachęciły mnie do dalszego zagłębiania się w jej twórczość ;)U mnie nowy post, zapraszam :)http://revisionesdelamusica.blogspot.com/

  3. Też ciekawy kierunek. Ale z muzyką chyba będzie trochę więcej kierunków ;)Niepowiedziane… Dużo zależy od samych wykładowców. Niektórzy mogą być tacy, którzy będą kłaść na jeden schemat, a inni mogą zachęcać do poznania rzeczy nieznanych, szukania własnego stylu itp. Najważniejsze, to w tym wszystkim nie zatracić siebie. No, niestety, jest to ciężka sprawa, w szczególności jeśli nie do końca wie się, co chce się w przyszłości robić, albo jeśli studia nie są potrzebne do tego, na czym najbardziej Ci zależy (jak w moim przypadku – by pisać książki, co i tak strasznie wolno mi idzie -.-, nie muszę mieć studiów, jak niektórzy myślą…:))A czemu w Lublinie jest Ci nie po drodze? ;] W ogóle to jest jakieś miasto, w którym chciałabyś studiować?

  4. endless summer zawsze będzie mi się kojarzyło teraz z euro. 😀 ale ogólnie rzecz mówiąc Oceana ma fajne piosenki, podobają mi się. zapraszam na kolejną dawkę ciekawostek. 🙂 {theQueen.blog.onet.pl}

Odpowiedz na „~InnaAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *