8 piosenek, które chciałabym usłyszeć podczas Open’era 2019

Gdy zaczyna się lato a z latem wakacje… dziesiątki tysięcy melomanów zjeżdża do Gdyni by wziąć udział w jednym z najbardziej znaczących polskich festiwali muzycznych. Open’er ogłosił już pełen skład, można więc powybierać, poprzeglądać i podjąć decyzję, na czyje koncerty koniecznie musimy się udać. Listę zrobiłam i ja, a z wami dzielę się piosenkami, których usłyszenie na żywo bardzo by ucieszyło.

KYLIE MINOGUE IN YOUR EYES. Zaproszenie Kylie na tegorocznego Open’era to strzał w dziesiątkę. Australijska ikona przebojowego popu świętuje kolejną rocznicę swojej artystycznej działalności, więc liczyć możemy na setlistę złożoną z piosenek, które każdy zna (nawet jeśli się do tego nie przyznaje). Jest wiele kawałków, które przyjmę z radością, ale ostatnio wróciłam do dyskotekowego “In Your Eyes” z płyty “Fever”. Nóżki same chodzą.

LANA DEL REY VIDEO GAMES. Amerykańska królowa melancholijnego klimatu do Polski wpada często, ale mi jeszcze nie udało się z nią spotkać. Niby powinna promować teraz nowy studyjny album (“Norman Fucking Rockwell”), ale wciąż zwleka z jego premierą. Spodziewać się więc możemy przekroju przez poprzednie płyty. Highlightem wydarzenia będzie nostalgiczne “Video Games”, od którego rozpoczęła się moja przygoda z Del Rey. Zapalniczki w górę.

ROSALÍA MALAMENTE. Hiszpańskiej wokalistce niewiele czasu zajęło opanowanie połowy świata. Jej twórczość to świetna alternatywa dla prostego, banalnego latin popu. Organizatorzy Open’era bukując występ Rosalii udowodnili, iż trzymają rękę na pulsie. Nie wyobrażam sobie nie usłyszeć hitowego, ognistego “Malamente”. Kompozycja średnio definiuje krążek “El mal querer” (na którym króluje nowoczesne spojrzenie na flamenco), ale w takiej mrocznej fuzji r&b i hip hopu Hiszpance jest bardzo do twarzy.

ANNA CALVI SWIMMING POOL. Listopadowy koncert Brytyjki nierozstającej się z gitarą elektryczną na długo utkwił w mojej pamięci. I niby powinnam tym razem wybrać występ kogoś, z kim jeszcze się na żywo nie spotkałam, ale pojawienie się Calvi jest dla mnie jednym z highlightów tej edycji. Ponownie chciałabym usłyszeć orkiestrową, filmową balladę “Swiming Pool” i ponownie zatopić się w jej niezwykłej, mrocznej atmosferze. A te wokale!

G-EAZY NO LIMIT. Kiedy amerykański raper pojawiał się na gdyńskim festiwalu poprzednio, kompletnie nie byłam zainteresowana jego twórczością. Dziwnym trafem pod koniec 2017 roku wkręcił mi się jego krążek “The Beautiful and Damned”. Spora jest lista gości pojawiających się obok Geralda. Ostatnio (może nie na okrągło) męczę “No Limit”. A$AP Rocky zarapuje dla nas dzień wcześniej, Cardi B swój wystąp na OWF odwołała. Ucieszyłaby mnie jednak obecność piosenki, w której ta dwójka staje obok G-Eazy’ego. Ej, ziom, umiem wyrapować partię Cardi. Zrób mi miejsce na scenie 😉

THE STROKES YOU ONLY LIVE ONCE. Przyzna szczerze, iż twórczość wywołującego w pewnych kręgach ogromne emocje indie rockowego zespołu The Strokes wciąż w ogromnej mierze pozostaje mi nieznana. Przeglądając ich płyty od razu w oczy rzucił mi się tytuł “You Only Live Once”. Może dlatego, iż filozofia YOLO jest mi aż za dobrze znana i przeze mnie wyznawana. Tak więc, jakby jutra miało nie być, pomacham na Open’erze głową w rytm tego nieprzesadnie euforycznego kawałka.

MARINA ORANGE TREES. Oj, boli nowa płyta brytyjskiej popowej wokalistki o niebanalnym piórze i ciekawym głosie. Marina (niegdyś z diamentami w pseudonimie) długo uciekała polskiej publiczności. Oby tym razem nic nie stanęło jej na drodze. Patrząc na jej setlisty z ostatnich koncertów mogę przypuszczać, iż utwory z “Love + Fear” będą dominować. Jeśli już faktycznie miały się pojawiać, to niech godnie reprezentuje je wakacyjne “Orange Trees”. Gdynia to może i nie maleńka, grecka wyspa, na którą w myślach powraca Marina, ale morze mamy równie piękne.

IDLES I’M SCUM. Open’er o tyle różni się od OFF Festivalu, że to na ten drugi melomani wybierają się bez planu, z zamiarem poznania występujących wykonawców dopiero na ich własnych koncertach. Na Open’erze lwia część składu jest mi zawsze lepiej lub słabiej znana. Kompletną nowością jest dla mnie grupa Idles, która specjalizuje się w punk rockowych brzmieniach. Jest głośno, jest hałaśliwie. Ale i melodyjnie, o czym przekonuje “I’m Scum”. No i jeszcze jedno! W chłopakach ciągle dużo jest pasji i ognia.

________________________

Inni artyści, których występu nie przegapię: Travis Scott, Coals, Interpol, Vampire Weekend, Greta Van Fleet, Jorja Smith, The 1975, Wczasy, Jungle, Kodaline, Rudimental

 

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *