#1129 The National “Boxer” (2007)

“Sad Songs for Dirty Lovers” tylko lekko rozruszało publiczność. Mocniej do przodu amerykańska indie rockowa grupa The National wystrzeliła za sprawą “Alligator”. Dwa lata później album “Boxer” wydawała już z pozycji zespołu, wobec którego ma się pewne wysokie oczekiwania. Formacja nie tylko je przeskoczyła, ale i weszła na ścieżkę brzmienia, które w ich wykonaniu podoba mi się najbardziej.

W ciągu zaledwie dwóch lat The National z zespołu, który miał ochotę ścigać się z innymi grupami o miano naszej nowej ulubionej indie kapeli przeistoczył się w projekt, któremu już nie w głowie podbieranie fanów Arctic Monkeys. To jak zmiana stylu ubierania się. Członkowie formacji głęboko w szafie poupychali bluzy i zaczęli stroić się w garnitury. Tak elegancko jeszcze nie grali. Tak smutni jeszcze nie byli.

Kilkuletnia znajomość z płytą “Boxer” pozwoliła mi na utwierdzenie się w przekonaniu, które kompozycje są moimi faworytami. A, przyznać muszę, jest z czego wybierać. Za highlight albumu (oraz jedną z najlepszych piosenek w całej dyskografii grupy) uznaję “Fake Empire”. Otwierający krążek utwór jest nagraniem apatycznym i powściągliwym, choć do początkowej wygrywanej przez pianino melodii szybko dochodzą żywsze instrumenty. The National jeszcze bardziej podkręcają tempo w post punkowym “Mistaken for Strangers” – kawałek ten jest jedyną pozycją na “Boxer”, która przypomina o poprzednich płytach zespołu. Szorstkie granie jest także cechą charakterystyczną “Apartment Story”.

Do grona moich ulubieńców zaliczają się także “Green Gloves”, “Start a War”, “Racing Like a Pro oraz “Ada”. Pierwsza z piosenek z tą swoją bijącą spokojem melodią i kołysankową atmosferą jest niezwykle uroczym i nostalgicznym nagraniem, w którym podmiot liryczny nie chce zapomnieć osoby, która właśnie zniknęła z jego życia. Akustyczne, wzbogacane smyczkami “Start a War” jest kruchym utworem o chęci ratowania związku. Do tego stopnia, że pojawia się tytułowa groźba start a war. Lubię ten kontrast – Berninger śpiewa zmęczonym głosem i sprawia wrażenie mężczyzny, który nie ma wystarczająco sił do walki o cokolwiek. “Racing Like a Pro” – kompozycja o pięknej melodii wygrywanej przez Sufjana Stevensa na pianie – jest jednym z najbardziej ponurych momentów wydawnictwa. Amerykański wokalista towarzyszy The National również w bogatej aranżacyjnie “Adzie”. Słabych nagrań grupa nam w nasze ręce nie oddała, choć ciągle potrzebuję czasu, by polubić się z wyraźniej akcentującym grę bębnów “Guest Room”.

The National boksują się z życiem – pomyśleć można po lekturze płyty “Boxer”. To nie tylko album o szarych odcieniach (głównie minionych) miłości, ale i zabarwione politycznymi treściami wydawnictwo (tu króluje “Fake Empire”). Jest spokojniej w porównaniu do poprzednich albumów, a głęboki baryton Matta Berningera nigdy wcześniej nie miał tak melancholijnego wydźwięku. Zespół dojrzał w ekspresowym tempie, znajdując swoją niszę w świecie indie rockowych melodii. Wiele słuchaczy może traktować “Boxer” jako płytę “do snu”, ale jeśli chcecie, by humor momentalnie wam się popsuł, The National są tu dla was.

Warto: Fake Empire & Racing Like a Pro

__________________

The NationalSad Songs for Dirty Lovers Alligator Trouble Will Find MeSleep Well BeastI Am Easy to Find

One Reply to “#1129 The National “Boxer” (2007)”

  1. The National nigdy mnie niczym nie powalili. W sensie, żadną konkretną piosenką, o której mógłbym powiedzieć, że jest moja, czy że się z nią identyfikuję. Tu nie jest inaczej, chociaż “Fake Empire” ma klimat, który na chwilę mnie zatrzymał. Chyba się jeszcze przysłucham 🙂

    Pozdrowienia i zapraszam na nowy wpis.

Odpowiedz na „BartekAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *