Chociaż amerykańska wokalistka Zella Day muzyczną karierę rozpoczęła przed dekadą, wciąż błąka się po obrzeżach show biznesu. W 2015 roku oddała w nasze ręce swój debiutancki krążek “Kicker” nagrany pod skrzydłami dużej wytwórni. Po omacku zdawała się błądzić między popowymi a indie popowymi brzmieniami, nie wiedząc jeszcze, kto ma być odbiorcą jej muzyki.
Ten brak zdecydowania irytował wytwórnię artystki, która miała ochotę wykreować ją na nową gwiazdę radiowego, prostego w odbiorze popu. Zella miała jednak więcej ambicji, i gdy każda jej kolejna piosenkowa propozycja poddawana była krytyce, powiedziała Hollywood Records żegnajcie i ruszyła w dalszą drogę. Jej wędrówka szczególnie ciekawie zaczęła wyglądać w ubiegłym roku, kiedy to Day zaprzyjaźniła się z Laną Del Rey, a pieczę nad jej nową muzyką przejął Dan Auerbach. I gdy już wszyscy o Amerykance zapomnieli, ona wyskoczyła z epką, która należy do tegorocznej czołówki.
Rozpoczęcie “Where Does the Devil Hide” jest nad wyraz słodko-gorzkie oraz nowoczesno-oldskulowe. Kompozycja “People Are Strangers” jest urokliwym, łagodnym nagraniem miksującym retro pop z soft rockiem, w którym mglistym głosem wokalistka śpiewa o wyobcowaniu i zdradzie. Utrzymaną w podobnym tonie piosenką jest także melancholijna, tęskna ballada “Only a Dream”, którą wyposażono w poruszający, wywołujący ciarki, wielki refren (I don’t care if it was only a dream/Because it’s better than being alone). Zdecydowanie jeden z najmocniejszych punktów epki. Tu rządzi jednak “My Game”! Będący mozaiką popowych i dyskotekowych melodii utwór jest najmniej współczesnym kawałkiem na płycie. To raczej zaginione nagranie Donny Summer z przełomu lat 60. i 70. aniżeli piosenka datowana na 2020 rok. Day idealnie odnalazła się w takich klimatach, a stworzona przez nią kompozycja jest jednym z moich ulubionych tanecznych numerów tego roku. Przyjemnie buja także pulsujące, chillujące “Purple Haze”. Jedynie odwiedzające o folkowe rejony “Benny My Dear” nie przypadło mi do gustu. Owszem jest sympatycznie, ale nic więcej.
Okładka mini albumu “Where Does the Devil Hide” jest piękna w swojej kiczowatości. Błyszczący strój i wyrazisty makijaż Zelli podpowiadają, iż wokalistka postanowiła dołączyć do grona sław zapatrzonych w erę disco. Ona jednak na swojej najnowszej epce poszła znacznie dalej. Przy pomocy niezawodnego Dana Auerbacha stworzyła zestaw retro popowych piosenek, w których pokazała się z najlepszej – jak dotąd – strony. Nie miałabym nic przeciwko, gdyby jej cały kolejny longplay utrzymany był w podobnie niedzisiejszej stylistyce.
Warto: Only a Dream & My Game
Nie słuchałem tej EPki wcześniej, więc przebiegłem przez piosenki i znowu poleciłbym DOKŁADNIE te same dwie, które poleciłaś Ty powyżej 😉 “My Game” brzmi świetnie, a przy okazji ma w sobie coś dziwnego w klimacie Boney M 🙂
Pozdrawiam i zapraszam na nowy wpis.
Podoba mi się ta EP-ka i z pewnością zaliczę ją do grona moich tegorocznych faworytów. Najczęściej wracam do “Purple Haze” i “Only a Dream”.
Pozdrawiam. 🙂